Gospodarka woli Tuska
Poniedziałek przyniósł jeszcze niewielkie zmiany. Złoty umiarkowanie pozytywnie zareagował na wyniki wyborów prezydenckich, choć przy tak małej różnicy pomiędzy kandydatami na urząd prezydenta, wiele się może jeszcze wydarzyć. Wydawało się, że inwestorzy będą czekali do ostatecznego rozstrzygnięcia oraz powołania rządu i wtedy przystąpią do zakupów złotego. Oba sztaby wyborcze będą zaś walczyć o głosy oddane na kandydatów z drugiego szeregu i tych, którzy nie poszli do urn.
We wtorek rano jednak czołowe gazety opublikowały sondaże wskazujące na przewagę Donalda Tuska, który w II turze miałby z Lechem Kaczyńskim wygrać stosunkiem 56:44 lub 55:45. Co prawda, jak dowiodły niedawne wyniki wyborów parlamentarnych, przedwyborczym ankietom nie należy bezgranicznie wierzyć, ale podziałało to na inwestorów niczym czerwona płachta na byka. Z otwarcia na poziomie 3,89 kursu EUR/PLN (który faktycznie wyznacza wartość złotego) spadł w ciągu pierwszych godzin sesji do 3,8570, czyli najniższego poziomu od czerwca 2002 r. Po drodze kurs bez większych przeszkód przełamał wsparcie przy 3,87, które w ostatnich tygodniach chroniło kurs EUR/PLN przed dalszymi spadkami. Doprowadziło to do realizacji automatycznych zleceń ograniczających straty. Wzrosły także notowania polskich obligacji, a na warszawską giełdę powróciły wzrosty.
Reakcja inwestorów pokazuje, że rynki finansowe lepiej oceniają kandydaturę Donalda Tuska, jako lidera partii prorynkowej, nakierowanej w większym stopniu na rozwój gospodarczy. Walka o schedę po Aleksandrze Kwaśniewkim powoduje jednak, że w ślimaczym tempie posuwają się prace na temat koalicji PiS – PO, a to właśnie nowy rząd w znacznie większym stopniu niż prezydent będzie decydował o obliczu polityki gospodarczej.
Rynki finansowe dyskontują obecnie najbardziej pożądane rozwiązanie, stąd ewentualna kontrofensywa Lecha Kaczyńskiego wywołałaby nerwową reakcję i osłabienie polskiej waluty. Z drugiej strony, taka reakcja powinna być krótkotrwała, co pokazały wyniki wyborów parlamentarnych. Inwestorzy zagraniczni pozytywnie odebrali możliwość koalicji dysponującej znacząca większością parlamentarną. Obaj kandydaci w kolejnych dniach będą skupiać się zapewne na pozyskaniu wyborców z rejonów czy grup wiekowych, pośród których otrzymali niskie poparcie. Znamienne, że prezydent Warszawy poniósł wielką porażkę w stolicy. Wyborców nie przekonały świetlane wizje rozwoju Warszawy w kolejnych latach, zaprezentowane w ubiegłotygodniowej wkładce do jednej z gazet codziennych.
Czy to wina ministerstwa?
Za dzisiejszym umocnieniem złotego może stać również Ministerstwo Finansów, które na początek października planowało emisję obligacji 10-letnich denominowanych w dolarach. Obligacje o wartości 1-1,5 mld USD przeznaczone są na rynek amerykański, a środki z tej emisji będą przeznaczone na bieżące finansowanie. Bardzo prawdopodobne, że przynajmniej część tych środków trafi na rynek międzybankowy doprowadzając do umocnienia złotego. Podobne transakcje wymiany walut z emisji obligacji denominowanych w walutach obcych miały miejsce w przeszłości (ostatnio pod koniec sierpnia br.), każdorazowo powodując znaczne umocnienie naszej waluty. Emisja obligacji w walutach obcych jest częścią strategii Ministerstwa Finansów, polegającej na zwiększeniu zaangażowania na zagranicznych rynkach długu. Ma to na celu minimalizację kosztów obsługi w dłuższym okresie i poprawę parametrów długu krajowego. Niestety, dla eksporterów wymiana walut na rynku prowadzi do aprecjacji złotego. Nawet jeżeli MF zdecyduje się na sprzedaż jedynie części środków pozyskanych z emisji i rozłoży ją w czasie, pozostanie psychologiczna presja na umocnienie złotego.
Ryzyko kursowe
Przebicie kluczowego wsparcia na poziomie 3,87 dla kursu EUR/PLN sugeruje dalsze spadki ceny euro wyrażonej w złotych. Kolejnym poziomem powinien być 3,80 dla euro. Taka sytuacja jest bardzo niebezpieczna dla polskiego eksportu, a przedsiębiorstwa, które nie zastosowały choć najprostszych form zabezpieczenia się przed ryzykiem kursowym, muszą się liczyć z poniesieniem strat. Niekorzystna też może być sytuacja importerów, którzy zgromadzili większe zapasy towarów. Z każdym spadkiem kursu euro spada też cena za jaką można sprowadzić dany produkt z zagranicy.
Komentarz przygotowali
Maciej Chojnacki
Marek Węgrzanowski
WGI Dom Maklerski