Do Banku BPH zaczyna ustawiać się kolejka inwestorów. Wszystko za sprawą sprzeciwu ministra skarbu, który nie godzi się na połączenie tej instytucji z Pekao. I choć ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły, giełdowi inwestorzy obserwujący przepychankę resortu skarbu z Unicredito już teraz postawili kropkę nad „i”. Akcje Banku BPH w ciągu minionego miesiąca zdrożały o 10 proc.
Według analityków na Bank BPH ostrzą sobie zęby największe europejskie instytucje finansowe. – Na pewno jednym z głównych chętnych byłby brytyjski HSBC, a także Deutsche Bank – mówi Andrzej Powierża, analityk BDM PKO BP.
Żadna z wymienionych instytucji nie osiągnęła znaczącej pozycji na polskim rynku. HSBC skupia się na razie na obsłudze klientów instytucjonalnych. Deutsche Bank od kilku lat obsługuje zarówno klientów detalicznych jak i korporacyjnych, ale bez większych sukcesów. Ma 43 biura i obsługuje 130 tys. klientów.
Wiele wskazuje na to, że do boju o Bank BPH włączą się i inne instytucje. Analitycy wymieniają m.in. KBC i ING. Wówczas mogłoby jednak dojść do powtórki z rozrywki, bo obie instytucje musiałyby się liczyć ze sprzeciwem nadzoru bankowego. Połączenie BPH, trzeciego banku na rynku z jednym z dwóch z pierwszej dziesiątki mogłoby istotnie zmienić układ sił na rynku. Przedstawiciele nadzoru, m.in. Cezary Mech, wielokrotnie tłumaczyli, że są przeciwni koncentracji kapitału, ponieważ jest groźna dla konkurencji w sektorze.
Z nadarzającej się okazji mógłby skorzystać również BRE Bank, należący do niemieckiego Commerzbanku. Kilka dni temu w wywiadzie dla GP prezes Sławomir Lachowski deklarował, że kierowany przez niego BRE Bank i jego akcjonariusz są gotowi do fuzji bądź przejęcia banku o znaczącym udziale w rynku. Czekają jedynie na chętnych do sprzedaży.