Nie ma co ukrywać, ale obecna sytuacja, to skutek nie tylko braku zaufania pomiędzy bankami. To w dużej mierze również efekt nowej polityki PKO BP. Bank zaoferował nowe depozyty w najgorszym dla konkurencji momencie (a najlepszym dla siebie). Efekt jest porażający. Na rynku, który wg danych NBP w ostatnim czasie praktycznie nie rośnie, PKO BP przyciągnął 4-5 mld nowych depozytów. Oznacza to ni mniej ni więcej, tylko wyciągnięcie tych pieniędzy z rachunków konkurencji, bo przecież nie z domów Polaków. Obrona przed takim atakiem mogła być tylko jedna – podwyższenie oprocentowania krótkoterminowych lokat. W niektórych przypadkach taka strategia zdała egzamin. Do reakcji został zmuszony też Pekao SA, który wprowadził nowy rachunek oszczędnościowy.
Problem w tym, że mijają kolejne miesiące, a oprocentowanie depozytów nie spada. Banki, które zaczęły jako pierwsze, po to, żeby nie stracić drogo zdobytych pieniędzy, muszą „rolować” lokaty przy podobnym oprocentowaniu. Z wyścigu bardzo trudno się obecnie wycofać. Efekty mogą być jednak opłakane. Skoro bank zbiera z rynku pieniądze znacznie powyżej WIBOR 3M, to przecież nie wpuści tych pieniędzy na interbank, bo straciłby dwa razy. Zaczyna wręcz liczyć koszt pieniądza najwyższą oferowaną przez siebie stawką. Żeby jednak zarobić na przyjętym depozycie, musi udzielić wysokooprocentowanego kredytu. Przy takim oprocentowaniu zrównoważyć koszty może tylko kredyt gotówkowy. Co jednak z kredytami mieszkaniowymi i dla firm? Obecna sytuacja pokazuje, że na kredytach hipotecznych banki zarabiały – ale przede wszystkim na walutowych. Na złotowych zarobić tyle samo już się nie da – zwłaszcza jeśli drogo pozyskuje się pieniądze na akcje kredytową. Jest to mało opłacalne, nawet przy marży 2-3%. O ile z kredytami mieszkaniowymi nie ma takiego problemu dla całej gospodarki, to otwarte pytanie jest, co z kredytami dla firm. Zwłaszcza jeśli ta wojna potrwa dłużej. PKO BP i Pekao SA całego rynku przecież nie obsłuży. Naszym zdaniem – skończyć wojnę będzie musiał PKO BP, bo to on ją zaczął. Co więcej – wojnę tę wygrał. Problem w tym, że jak to przy każdej wojnie, dochodzi do często nieodwracalnych strat. W tym przypadku okazało się, że banki córki zagranicznych instytucji nie mogą liczyć na prostą zdawałoby się pożyczkę podporządkowaną od banku matki, co rozwiązałoby totalnie wszystkich ich problemy. Niestety kapitał stał się nagle dobrem rzadkim. Inna sprawa, że nawet wpompowanie przez NBP w rynek miliardów złotych niekoniecznie by uzdrowiło sytuację, co wskazuje przykład innych krajów. Chociaż kto wie. Mimo, że efekt jest podobny (brak zaufania), to przyczyny są inne, bo jednak u nas toksycznych papierów nie ma (chociaż patrząc na te opcje?). A jeśli tak, to to samo lekarstwo może w naszym przypadku właśnie dobrze zadziałać. Obecnie należy mieć nadzieję, że sytuacja szybko się unormuje.
A do tego czasu nalezy korzystać z wyższego oprocentowania lokat. Zupełnie nową ofertę, prezentuje właśnie ING BSK i Citi Handlowy. Ten pierwszy chce zatrzymać zebrane depozyty. W tym celu zaoferował klientom rybną lokatę, nieco niższą niż lokata prezydencka, bo na 7,5 proc. Co ciekawe informacje o tej ofercie zauważyliśmy tylko na witrynach placówek i w bankowości internetowej. Przedstawia pięknego suma, który promuje nową eLokatę.
Nową ofertę wprowadza również Citi Handlowy. Jest to specjalna oferta internetowej T-lokaty. Na 3 miesięcznej „Kapitalnej Lokacie”, będzie można zarobić do 8,08%. Tak, nam też kojarzy się z MultiBankiem. Nowa oferta nazwą nawiązuje do programu „Kapitalny pomysł” w TVNie, gdzie jury ocenia pomysły marzących o własnym biznesie. W ten sposób bank mocniej akcentuje swój udział w tym programie.
Nowa lokata oferowana jest tylko przez internet. Oprocentowanie uzależnione jest od wysokości ulokowanych środków i wynosi 8,08 proc. przy wpłacie powyżej 10 tys. zł (włącznie) do maksymalnie 1 mln zł. Dla kwot od 1 tyś do 10 tys. zł oprocentowanie lokaty wynosi 6,06 proc.
Jakby nie patrzeć, dla klientów jest to już ciekawa propozycja. Na rynku owszem są jeszcze 9 i 10ki, ale nie są one tak powszechnie dostępna, jak się sądzi. Zawsze też jest ten dreszczyk ryzyka, a ponad to nie każdemu chce się stać w kolejce, zakładać dodatkowy rachunek, etc. Dlatego można się spodziewać, że do momentu, aż PKO BP nie spuści z tonu, oprocentowanie lokat ustabilizuje się na obecnym poziomie – w największych bankach będzie wynosiło do ok. 8,5%. Mniejsze instytucje mogą oferować 9%. Kolejny próg jest albo ograniczony kwotowo (Nordea, Pocztowy), albo czasowo (DB PBC). Po obniżce stóp procentowych, raczej trudno spodziewać się kolejnych licytacji.