W poniedziałek Amerykanie po 3 dniowej przerwie wrócili na parkiet. Przerwa jednak wcale nie pomogła w poprawie nastrojów, bo na rynku od początku zagościły spadki. Niedźwiedzie zepchnęły S&P500 o ponad jeden procent i to mimo że jedyna wczorajsza informacja o indeksie ISM-usługi, opisującym stan ponad 80 proc. gospodarki amerykańskiej, okazał się znacznie lepszy niż oczekiwania. Wczoraj wyniósł aż 47 pkt., co nadal oznacza że sektor usług wciąż się kurczy, ale tempo w jakim to robi jest najmniejsze od 9 miesięcy. Z dużym prawdopodobieństwem można oczekiwać, że już w wakacje zobaczymy ten wskaźnik powyżej bariery 50 pkt.
Gracze całkowicie zlekceważyli lepsze od prognoz dane, ale spadki nie dotrwały do końca dnia. Podczas przeceny S&P500 dotknął swojej 200-sesyjnej średniej i od tego momentu popyt rozpoczął walkę o lepszą końcówkę. Udało się to znakomicie, bo ostatecznie rynek zamknął się na symbolicznych plusach, ale już zabrakło sił do wyjścia ponad 900 pkt. Dziś już w ogóle nie ma żadnych publikacji makro, więc trudno też będzie o jakikolwiek impuls. Obecnie indeksy praktycznie na każdym rynku znajdują się tuż nad kluczowymi wsparciami, a minimalny obrót nie sprzyja decydującym rozstrzygnięciom. Taki stan rzeczy znacznie ułatwia średnioterminowe prognozowanie, ponieważ sesja z istotnie większym obrotem ujawni która strona rynku ma realną przewagę. Do tego czasu pozostaje oczekiwać na decyzje.
Wczoraj na GPW początek sesji był kontynuacją piątkowych spadków. Negatywna atmosfera utrzymywała się na wszystkich europejskich rynkach przez co WIG20 od razu znalazł się tuż nad okrągłą barierą 1800 pkt. Traciły wszystkie spółki z WIG20, ale na szczęście dla popytu obrót był niewielki i nawet mimo, że nastąpiło naruszenie tego okrągłego poziomu to nie było widać ani odrobiny paniki.
Rynek po wyznaczeniu nowych minimów trwającej korekty przez następne 6 godzin utkwił na 1,5 procentowym minusie. Najlepiej o niewielkiej zmienności świadczy fakt, że całkowita rozpiętość wahań indeksu w tym czasie zamknęła się w 15 punktach. Tak mizerna wartość w żadnym wypadku nie zachęca do angażowania się na rynku przez większych inwestorów, ponieważ w przypadku realizacji spadkowego scenariusza nie będą oni w stanie odsprzedać akcji.
Skala spadków i spokoju rynku była identyczna w kraju i za granicą. Z marazmu rynkowi udało się wyrwać dopiero pod koniec dnia. Popyt wykorzystując niewielką aktywność postanowił spróbować zniwelować negatywny wydźwięk sesji i rozpoczął marsz w kierunku poziomu neutralnego. Brak jednak choćby minimalnych powodów do zmiany tendencji skutkował jedynie niewielką poprawą i zakończeniem na jednoprocentowym spadku.
Ogłoszone w końcówce dobre dane z USA wcale nie pomogły i zamiast zyskać WIG20 stracił kilka punktów. To był wczoraj kolejny, po osiągnięciu przez rynek nowych minimów korekty, sygnał że brakuje kapitału i nawet trzy spadkowe sesje z rzędu nie są wystarczającym powodem do odbicia. Chociaż nadal popyt jest bezsilny i w ciągu kilku dni zapewne zobaczymy testy majowych dołków to akurat dziś po lepszym od oczekiwań zakończeniu dnia w Stanach z rana powinniśmy zobaczyć niewielkie wzrosty. Pytanie na jak długo kupującym wystarczy sił do ich utrzymania.
Paweł Cymcyk, Analityk A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse