Główną przyczyną wzrostu kosztów reasekuracji są stosunkowo często nawiedzające Polskę tego lata nawałnice i powodzie. Wszystko to spowodowało, że ubezpieczyciele musieli wypłacić odszkodowania na dużą skalę. Eksperci sądzą jednak, że nie podwyżki nie powinny przełożyć się na wzrost cen polis dla końcowych odbiorców – firm lub klientów indywidualnych.
„Zakłady ubezpieczeń mogą obawiać się podniesienia stawek reasekuracyjnych z uwagi na czerwcowe i lipcowe podtopienia oraz powodzie w Polsce i w Czechach, czy takie zdarzenia jak pożar zakładów mięsnych JBB w Łysych”, napisała w raporcie KNF.
Marek Czerski, prezes Polskiego Towarzystwa Reasekuracji tłumaczy na łamach „Gazety Prawnej”, że „znacznie istotniejszym czynnikiem powodującym wzrost stawek jest większy koszt kapitału wynikający z kryzysu. Oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze, reasekuratorzy będą żądali większych stawek za udostępnienie swojego kapitału ubezpieczycielom. Po drugie, zakłady ubezpieczeń będą bardziej dbały o rentowność swojego biznesu.”
Reasekuracja to umowa, na mocy której jeden zakład ubezpieczeń, zwany cedentem, odstępuje całość lub część ryzyka przyjętego do ubezpieczenia wraz z częścią składek innemu zakładowi ubezpieczeń, zwanemu reasekuratorem, który w zamian zobowiązuje się do zapłaty odpowiedniej części świadczeń wypłacanych ubezpieczającemu.
Więcej na ten temat w dzisiejszej „Gazecie Prawnej”, w artykule Marcina Jaworskiego pt. „Droższa polisa za brak zabezpieczeń”.