Dlatego też w porównywalnym stopniu spadały ceny akcji, surowców i bardziej ryzykownych obligacji. Rynek głównych światowych walut absorbował w mniejszym stopniu te pesymistyczne impulsy.
Dolar, który służy inwestorom za schronienie podczas zwiększonej nerwowości na rynku, nie umocnił się jednak dynamicznie. Po osiągnięciu wyceny względem euro na poziomie 1,3830 kurs dolara podążył według scenariuszy pesymistów względem amerykańskiej waluty. Dlatego w czwartek pod koniec dnia kurs znalazł się tuż przy barierze 1,4 dolara za 1 euro.
Inwestorzy w tym samym czasie sprawili, że rynek złotego odznaczył się większą zmiennością. W konsekwencji podczas jednej sesji odnotowano wzrost kursu euro do 4,41 zł, a następnie spadek aż do 4,34 zł.
Ostatni ruch wynikał ze zwiększonego zainteresowania zagranicznych inwestorów, którzy po serii optymistycznych komentarzy analityków agencji ratingowych obdarzyli większym zaufaniem złotego, ale też i forinta. Utrzymanie deficytu budżetowego Polski pod nowym limitem 27 mld zł będzie warunkiem kontynuowania umacniania się polskiej waluty, która względem euro na koniec roku ma szansę osiągnąć poziom 4 zł za euro i 2,60 zł za dolara.
Interesujący jest również rynek funt/dolar, gdzie poziom 1,63 dolara stanowi poziom, przy którym kurs dolara może zacząć spadać. Dotychczasowa seria wzrostów uzyskała jeszcze bonusową pożywkę po decyzji Banku Anglii, który zdecydował się na pozostawienie stóp na dotychczasowym poziomie (podstawowa 0,5 proc.) i co ważniejsze nie zadeklarował chęci zwiększenia pompowania pieniądza.
Nadal jednak brytyjska gospodarka jest wyjątkowo słaba, dlatego dotychczasowa skala ruchu funta w kierunku przeciwnym, niż sugerują to gospodarcze fundamenty, może się stać pretekstem do zajmowania pozycji przeciwko brytyjskiej walucie.