Wyprzedzając trochę to zdarzenie, uczestnicy rynku zaczęli pozbywać się akcji japońskiego koncernu Toyota, który jak wskazują na to znaki na niebie i ziemi lada moment zdystansuje największego gracza na rynku samochodowym, czyli General Motors, ale pozbywali się również akcji Nissana, który obniżył swoje prognozowane zyski, jak również akcji takich koncernów jak BHP Billiton czy Nippon Mining Holdings Inc. Te ostatnie głównie z powodu zawirowań na rynku miedzi i cynku, gdzie miedź zanotowała w piątek dość dynamiczny spadek ceny o blisko 5%, natomiast cena cynku spadła o ponad 9 %. To, na co należy zwrócić uwagę, to przede wszystkim wybicie się dołem ceny miedzi, z krótkiej konsolidacji na poziomie 5600 – 5800 dolarów za tonę. Najbliższy poziom wsparcia to dopiero okolice 4800 dolarów, co oznacza, że potencjał spadku cen tego surowca jest jeszcze dość spory. W przypadku ceny tego surowca, poza wyświechtanym już nieco czynnikiem spowalniającej gospodarki w USA, a tym samym potencjalnie mniejszym popytem na miedź, jako drugi główny czynnik, powiązany zresztą ze zmniejszającym się realnym popytem na ten surowiec, wskazuje się oczywiście rosnące zapasy, które w opinii analityków są obecnie największe od czerwca 2004 roku. Ja do tego wszystkiego dorzuciłbym jednak siłę inwestorów instytucjonalnych, grających głównie na kontraktach na ten surowiec. Przykład ropy pokazuje, że zajęcie długich czy krótkich pozycji przez różnego typu fundusze na kontraktach na ropę czy miedź wymusza ostatnimi czasy ruch cen tych surowców określonym kierunku. Można śmiało założyć, że część uczestników rynkowych zdecydowała się jednak grać w przypadku miedzi na zniżkę cen tego surowca. W każdym jednak momencie, ta pozycja może zostać odwrócona i wtedy bez wątpienia czeka nas dynamiczny ruch w górę (patrz cena ropy, która w przeciągu ostatnich dwóch tygodni osiągnęła poziom nawet 59 dolarów za baryłkę odbijając się z poziomu 50 dolarów).
To wszystko nie pozostaje bez wpływu na zachowanie się krajowego rynku akcji. Co prawda starcie na linii KGHM Miedź vs PKN Orlen i Lotos pewnie nie wniesie wiele nowego, jeżeli chodzi o zachowanie się indeksu WIG 20, ale lepsze to niż sytuacja, gdybyśmy mieli do czynienia ze spadającymi cenami obydwu surowców. Obserwując to, co się działo w minionym tygodniu muszę stwierdzić, że nie widzę żadnych przesłanek do jakiejkolwiek zwyżki indeksu WIG 20 w najbliższym czasie. Piątkowa korekta ostatnich wzrostów w środę i czwartek oznacza, że ostatnie wzrosty opierają się tylko i wyłącznie na kapitale krajowym, a dokładnie rzecz biorąc na zakupach funduszy inwestycyjnych i na przebudowie portfeli przez Otwarte Fundusze Emerytalne. Kwestia wyników za IV kwartał powinna już być w cenach akcji i ciężko oczekiwać, że większość spółek byłaby w stanie znacznie przekroczyć oczekiwania analityków rynkowych. Ciężko również oczekiwać, by bez zastrzyku nowych środków, szczególnie z zagranicy, udało nam się ustanowić kolejne rekordy. Warto również wspomnieć o wyraźnej dywergencji pomiędzy zachowaniem się indeksu WIG 20 a odnotowanymi obrotami, szczególnie, kiedy ww. obroty skorygujemy o umówione transakcje pakietowe, które miały miejsce na kilku największych spółkach w trakcie sesji. Ponieważ potwierdza to niestabilność ostatnich wzrostów, to cały czas pozostaję zwolennikiem korekty, która może sprowadzić nas w okolice 3200 pkt na tym indeksie.