W USA rynki czekały na wynik posiedzenia FOMC, ale indeksy przez cały czas rosły, a dolar lekko tracił. Nie widać było żadnego zaniepokojenia. I słusznie, bo Federalny Komitet ds. Otwartego Rynku pozostawił stopy procentowe w USA na niezmienionym poziomie (5,25 proc.), Podobnie jak to miało miejsce w sierpniu decyzja została podjęta stosunkiem głosów 10 do 1 (za podwyżką znowu opowiedział się szef Fed z Richmond). W komunikacie opublikowanym po posiedzeniu stwierdzono, że co prawda Komitet dostrzega ochłodzenie na rynku nieruchomości, które spowolni gospodarkę, a co za tym idzie zmniejszy presję inflacyjną, ale nadal widzi niebezpieczeństwo wzrostu inflacji, której miernik bazowy jest obecnie na zbyt wysokim poziomie (2,8 proc.). Inwestorzy wpatrują się w każde słowo komunikatu, więc zauważyli, że tym razem w opisie spowolnienia na rynku nieruchomości zniknęło słowo „stopniowe”. Widać więc, że członkowie FOMC zaczynają się bać sytuacji na tym rynku.
Nie boją się tego nadal gracze na rynku akcji. Po komunikacie rozpoczęła się realizacja zysków, która po pierwsze była nieduża, a po drugie trwała niecałą godzinę. Od 21.00 indeksy znowu rosły. Trudno się temu dziwić, bo na rynek docierały same dobre informacje. Cena ropy znowu staniała (o 2,25 proc.) i nie była to reakcja na raport o tygodniowej zmianie zapasy ropy i paliw w USA. Okazało się, że zapasy ropy spadły mocniej niż oczekiwano, ale paliw i destylatów wzrosły bardziej niż oczekiwano. Po tym raporcie (16.30) ropa zaczęła drożeć, a przecena przyszła dopiero po komunikacie FOMC. Podobnie zachowały się inne surowce. Złoto w czasie sesji drożało, a po komunikacie, w handlu elektronicznym zaczęło tracić. Kontrakty na miedź odrabiały duże straty z początku handlu, ale też w handlu elektronicznym traciły. Wydaje się, że surowce zareagowały negatywnie na opuszczenie słowa „stopniowe” w opisie ochłodzenia na rynku nieruchomości.
Spadek cen ropy do poziomu bliskiemu 60 USD pomagał rynkowi akcji (mimo że szkodził sektorowi paliwowemu). Pomagały mu też raporty kwartalne Morgan Stanley, Oracle i Circuit City Stores. Nic dziwnego, że indeksy wzrosły. Co prawda zazwyczaj więcej mówi o rynku dopiero następna sesja po posiedzeniu FOMC, ale jedno można z całą pewnością powiedzieć: byki nadal kontrolują rynek i nie widać w ich działaniach najmniejszych oznak słabości. Po sesji dowiedzieliśmy się, że straty funduszu hedżingowego Amaranth Advisors, o którym już w tym tygodniu pisałem, sięgnęły 6 mld USD (zarządzał portfelem 9,5 mld), w związku z czym podjęta została decyzja o rozwiązaniu funduszu. Takie zawirowania często niepokoją graczy i mogą być pretekstem do rozpoczęcia korekty.
Dzisiaj przedpołudniowa publikacja bilansu płatniczego strefy euro może nieznacznie wpłynąć na zachowanie rynku walutowego (im wyższy deficyt tym gorzej dla euro), ale rynki akcji na nią nie zareagują. Po południu zostaną opublikowane trzy amerykańskie raporty makroekonomiczne. Tygodniowa zmiana na rynku pracy nie powinna zbyt mocno wpłynąć na zachowanie graczy, ale im więcej będzie bezrobotnych tym, gorzej dla dolara. Dla akcji to nawet byłaby dobra informacja, bo zwiększałaby prawdopodobieństwo zakończenie cyklu podwyżek stóp. Półtorej godzinie potem opublikowany będzie sierpniowy indeks wskaźników wyprzedających (LEI). Rynek czeka na kolejny spadek tego indeksu, ale nawet gdyby tak się stało to te dane mogą być najwyżej pretekstem do pobudzenia podaży na rynku akcji i osłabienia dolara. Pretekstem, dlatego że od dawna gracze ten raport lekceważą. Raport Fed z Filadelfii o stanie gospodarki w regionie będzie ostatnią publikacją. Prognozowany jest spadek tego indeksu, ale jeśli nie będzie bardzo mocny, a subindeks cenowy nie wzrośnie to reakcja rynku powinna być stonowana. Mocny spadek i wzrost inflacji przestraszyłby graczy na rynku akcji. Gdyby subindeks cenowy zmienił się nieznacznie to spadek indeksu głównego zaszkodziłby też dolarowi.
Surowce szkodzą WGPW
Kontynuacja zamieszek na Węgrzech nie miała w środę wpływu na nasz rynek walutowy. Nie widziałem też zresztą przez długi czas dużego zaniepokojenia na węgierskim rynku walutowym. Kursy EUR/PLN i USD/PLN stabilizowały się, bo rynek czekał na komunikat FOMC, a już przed 10.00 zarówno forint jak i złoty zaczęły się nawet wzmacniać odrabiając wtorkowe straty. Przetarg obligacji pięcioletnich nie wywarł wpływu na rynek walutowy, bo stosunek popytu do podaży był taki sam jak w czerwcu. Nie miały też najmniejszego wpływu nasze zawirowania polityczne, które (jak można było zresztą oczekiwać) zakończyły się utrzymaniem koalicji.
Dopiero po południu poinformowano, że agencja ratingowa Fitch zmieniła perspektywę ratingu Węgier do negatywnej ze stabilnej. Powodem była niepewna sytuacja fiskalna i polityczna na Węgrzech. To rzeczywiście zaszkodziło forintowi, ale tylko trochę złotemu, który jedynie nieznacznie zmienił się w stosunku do euro i zyskał do dolara. Złotemu pomagał rosnący kurs EUR/USD. Uważam, że w najbliższych dniach również będziemy chodzili za kursem EUR/USD, czekając na szczegóły decyzji budżetowych naszego rządu. Wczorajsze posiedzenie rządu według rzecznika rządu odbyło się w dobrej atmosferze, ale nie można się temu dziwić skoro ministrowie po prostu zgłaszali potrzeby ministerstw. Przekroczyły one, jak przyznał rzecznik, znacznie możliwości budżetu. Schody jeszcze przed rządem, ale najbliższe posiedzenie ma się odbyć dopiero w poniedziałek.
Rynek akcji miał wczoraj do wyboru: albo pójść za lekko rosnącym Eurolandem albo za spadającym węgierskim indeksem BUX oraz ciągle taniejącymi surowcami. Wybrał tę drugą drogę, a najbardziej ukarana została KGHM. Uważam jednak, że „sprawa węgierska” miała niewielki wpływ na rynek. W wielu komentarzach zrzuca się winę na naszą przecenę właśnie na Węgry, ale warto zauważyć, że na przykład rynek czeski nie reagował spadkami. Po prostu waga spółek surowcowych jest tam mniejsza. Zdecydowanie najbardziej szkodzi naszej giełdzie sytuacja na rynku surowców, bo coraz więcej funduszy obawia się, że rozpoczęła się tam poważna przecena. Właśnie taniejące surowce dały impuls podażowy, a Węgry i nasza polityka były jedynie (niezbyt mocnymi) wzmocnieniami zniżki.
Spadki indeksów trwały na WGPW praktycznie od początku sesji i dopiero jej końcówka przyniosła odreagowania, ale i tak spadek WIG20 był pokaźny. Zadziwiać mógł olbrzymi obrót (ponad 1,5 mld zł.). Najwyraźniej bardzo duzi inwestorzy sprzedawali (zagranica?), ale równie zasobni kupowali akcje, Można powiedzieć, że była to walka gigantów. Ponieważ na giełdach europejskich indeksy wyraźnie rosły to takie obroty nie były sygnałem korzystnym dla obozu byków. Naturalne było przecież kupno, a nie sprzedaż akcji, a jednak byli poważnie inwestorzy, którzy chcieli nasz rynek opuścić. I to nie tylko na spółkach surowcowych.
Teoretycznie doskonałe zamknięcie środowej sesji w Eurolandzie i bardzo dobre w USA powinno u nas wywołać odbicie indeksów, ale jedynie wtedy, jeśli ceny surowców się podniosą. Nie jest jednak wykluczone, że sektor surowcowy zastąpi TechWig i banki. Taka kombinacja wystarczyłaby do podniesienia indeksów, ale sytuacja jest zbyt niejasna, żeby angażować większe kapitały szczególnie, że pojawiły się już całkiem wiarogodne sygnały sprzedaży.
