Dzisiaj, w samo południe, zostanie rozstrzygnięty przetarg obligacji pięcioletnich. Stosunek popytu do podaży często wpływa na zachowanie naszego rynku walutowego, ale od dłuższego czasu takie przetargi kończą się pełnym sukcesem, więc jeśli nawet zobaczymy reakcję to będzie ona niewielka. Należy założyć, że o tym jak zachowa się pod koniec dnia złoty zadecyduje reakcja kursu EUR/USD na dane o amerykańskiej inflacji.
We wtorek na WGPW zapanowała od rana podobna niepewność, jaką widać było na innych rynkach europejskich. Było to zachowanie bardzo racjonalne. Dobrze zachowywała się Agora po publikacji lepszego od prognoz raportu kwartalnego, ale jeszcze lepiej wyglądała TVN, druga duża spółka z sektora medialnego. Jednak już po pół godzinie rynek wszedł w korektę, która z czasem rozwinęła się (przy walnym udziale arbitrażystów), w całkiem wyraźny spadek. W tej fazie gry traciły nawet akcje Agory. Szkodziły również rynkowi spadki cen surowców, które przeceniały akcje tego sektora.
Taki spadek tuż po sporym, poniedziałkowym wzroście z pewnością bardzo rozczarował inwestorów. Jak widać rynek wcale nie jest pewny, w którym kierunku pójść. Tę niepewność szczególnie widać, jeśli spojrzy się na obroty. Nie są ona adekwatne do poziomu indeksów. Rynek jest jednak bardzo chimeryczny i całkowicie nieobliczalny. Wystarczą małe spadki indeksów w Eurolandzie, żeby wywołać całkiem wyraźne spadki naszych indeksów. Równie małe wzrosty europejskich indeksów dają ruch w drugą stronę. W tej sytuacji nadal należy spokojnie czekać na wyjaśnienie sytuacji. Nie ma jednak powodu do sprzedawania akcji.
Dzisiaj raport kwartalne publikują Pekao SA, BPH i TVN. Wszyscy czekają na bardzo dobre wyniki i takie zapewne one właśnie będą. Sprawdzimy, jaka będzie reakcja rynku. To może być ciekawy test. Wyniki lepsze od oczekiwanych powinny doprowadzić do wzrostu kursów, ale równie prawdopodobne jest, że nastąpi realizacja zysków. To, jaka będzie reakcja pokaże, jaki los czeka nasz rynek w najbliższym czasie. Zapewne jednak losy środowej sesji zadecydują się po reakcji rynków na dane o amerykańskiej inflacji.
Amerykańskie byki wykorzystują każdy pretekst do podniesienia indeksów
W kalendarium znowu nie było we wtorek istotnych dla rynków danych makroekonomicznych, więc rynki Eurolandu zachowywały się od rana bardzo spokojnie czekając na to, co wydarzy się w USA. Indeksy giełdowe trzymały się od rana blisko poniedziałkowego zamknięcia, ale z tendencją do spadku. Kurs EUR/USD, po nocnym osłabieniu, wrócił szybko do poziomu zbliżonego do tego z poprzedniego dnia, a potem osuwał się dalej. Mogło to trochę dziwić przed dniem, w którym oczekiwano publikacji dobrych danych o amerykańskiej inflacji. Przed sesją w USA indeksy zaczęły się szybko osuwać, ale końcówka nie była już taka zła.
W USA, po trzydniowym weekendzie, gracze na rynku akcji pokazali, że obóz byków nadal jest bardzo silny. Przypomnijmy sobie, że już w piątek, po fatalnych danych z rynku nieruchomości, rynek się obronił, co było bardzo dobrą zaliczką. Co prawda początek wtorkowej sesji był spadkowy, ale bykom wystarczyło, że Susan Bies, członek Fed, w swoich wypowiedziach dała znać, że FOMC nie będzie na razie podnosić stóp, a rynek nieruchomości niewiele zaszkodzi rozwojowi gospodarczemu. Od tego momentu indeksy giełdowe już rosły. Oczywiście nie był to realny powód wzrostu – po prostu ta wypowiedź została wykorzystana jako pretekst do podtrzymania piątkowego nastroju. Indeksowi NASDAQ pomagały fuzje i przejęcia, a szerokiemu rynkowi lepszy od prognoz raport kwartalny Wal-Marta. Szkodził słaby raport Home Depot i spadek cen w sektorze paliwowym.
Surowce generalnie taniały. Dla każdego z rynków wymyślono jakiś powód spadku. Ropa taniała podobno dlatego, że w USA zrobiło się cieplej. Ja jednak uważam, że po prostu nadal cena tkwi w trendzie bocznym 57,50 – 60 USD, a gracze grają „od bandy do bandy”. Spadek ceny miedzi to podobno skutek wzrostu zapasów, ale ja uważam, że po prostu cena kontraktów była już blisko górnego ograniczenia kanału trendu spadkowego, więc byle pretekst musiał wyzwolić korektę. Traciło też złoto. Tutaj widać było wpływ mocniejszego (nieznacznie) dolara, który wyzwolił korektę. Złoto od dłuższego czasu było najmocniejsze wśród głównych surowców, ale korekta już mu się należała. Można trochę się dziwić, że przed podobno dobrymi danymi o inflacji dolar się wzmacniał, ale mogło to wynikać z czekania na środową decyzje Banku Japonii.
Reasumując można powiedzieć, że ruchy cen i indeksów nie zmieniły literalnie niczego w obrazie rynków. Akcje nadal są w trendzie wzrostowym. Mimo wtorkowego spadków cen surowce (oprócz złota, które może już rozpoczynać nową falę wzrostową) korygują spadki z końca zeszłego roku. Podobnie zachowuje się kurs EUR/USD. Rynki czekają teraz na mocniejsze impulsy.
Nie będzie nim poranna, środowa decyzja Banku Japonii w sprawie stóp procentowych. Teoretycznie mogła ona wpłynąć na zachowanie rynków finansowych, ale chyba jednak rzeczywiście tylko teoretycznie. Analitycy nie byli pewni, czy bank podniesie stopy z 0,25 do 0,5 proc., ale ekonomiści od dawna mówili, że taka podwyżka (nawet większa) jest już konieczna, a Bank Japonii traci wiarogodność ulegając naciskowi politycznemu i pozostawiając stopy bez zmian. Dlatego też stopy jednak wzrosły. Tyle tylko, że różnica między Japonią, Eurolandem i USA będzie nadal na tyle duża, że nie zatrzyma to procesu „carry trade” (pożyczania w Japonii i inwestowania na świecie). Z tego też powodu reakcja będzie niemrawa o ile w ogóle się pojawi.
Przed południem dowiemy się, jaki był grudniowy bilans obrotów bieżących w strefie euro i co znalazło się w protokole z posiedzenia Banku Anglii, ale nie spodziewam się reakcji rynku walutowego. Jeśli nawet ją zobaczymy to będzie ona krótkotrwała i niewielka. Kilka godzin później pojawią się dużo bardziej istotne dla rynku raporty, więc gracze niezbyt będą się tymi publikacjami przejmowali.
Po południu dowiemy się, jaka w styczniu była inflacja CPI w USA. Gracze szczególną uwagę zwrócą na dane o inflacji bazowej. Prognozy mówią, że wzrośnie o 0,2 proc. i to byłyby dane neutralne. Wzrost większy (mało prawdopodobne) doprowadziłby do umocnienie dolara i spadku indeksów. Mniejsza dynamika wzrostu inflacji bazowej dałaby kolejny impuls akcjom. Dolar może się wtedy trochę osłabić. Półtorej godziny potem zostanie opublikowany styczniowy indeks wskaźników wyprzedających (LEI). Co prawda od dawna nie ma on już prawie żadnego znaczenia prognostycznego, ale może być wykorzystany jako pretekst do wzmocnienia lub osłabienia istniejącego już trendu. Teoretycznie im wyższy indeks LEI tym lepiej dla dolara i dla akcji.
Dwie godziny przed końcem sesji w USA zostanie opublikowany protokół z posiedzenia FOMC z 30 – 31.01.2007. Nie spodziewam się, żeby znalazły się w nim jakieś sensacyjne stwierdzenia, ale gracze często wykorzystują takie publikacje do przedłużenia panujących już trendów.