Na przykład indeks zaufania Conference Board wzrósł do poziomu 56,9 pkt., czyli zdecydowanie mocniej niż tego oczekiwano. W samym wzroście nic dziwnego nie było, bo tańsza ropa i nieco droższe akcje musiały poprawiać nastroje.
Na rynek dotarło kilka raportów opisujących stan rynku nieruchomości. Indeks S&P/Case-Shiller (ceny domów) spadł w czerwcu o 15,9 procent (oczekiwano spadku o 16,2 procent), ale nie widać było najmniejszej nawet reakcji rynków. Raport ten jest zazwyczaj lekceważony. Poza tym okazało się, że nowych domów sprzedano w lipcu w USA o 2,4 procent więcej niż w czerwcu (oczekiwano niewielkiego spadku). Problem jednak w tym, że dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano o 5,1 procent w dół, więc ilość sprzedanych domów (515 tysięcy) była niższa o blisko 2 procent od prognozy. Spadła też w stosunku do zeszłego roku mediana cenowa (o 6,3 procent). Plusem było jednak to, że zmniejszyła się ilość niesprzedanych domów.
Publikacja protokołu z posiedzenia FOMC z 5 sierpnia wniosła niewiele do obrazu sytuacji. Dowiedzieliśmy się tego, co już wiedzieliśmy. Fed boi się wzrostu cen, ale uważa, że inflacja po wzroście w 2008 roku będzie w 2009 spadała. Uczestnicy posiedzenia wyrażali obawy o wzrost gospodarczy, ale z ich dyskusji wynikało jednoznacznie, że następna zmiana stóp będzie ich podniesieniem. Nie mówiono jednak, kiedy do takiej zmiany może dojść. Ja ciągle zakładam, że nie w tym roku.
Gracze na rynku akcji mogli dane zinterpretować na dwa różne sposoby. Na początku interpretowali je tak jak Europejczycy, czyli pozytywnie, ale po 3 godzinach sesji indeksy się już tylko osuwały. Trudno było znaleźć jeden, główny powód dla takiego zachowania rynku. Mówienie, że to droższa ropa doprowadzała do spadków jest nieporozumieniem. Ropa jest nadal o 20 procent tańsza niż w lipcu. Wzrost ceny baryłki nawet pomagał indeksom, bo drożały spółki sektora surowcowego. Nadal słaby był sektor finansowy. Szkodziło mu między innymi zwiększenie ilości banków na liście obserwacyjnej FDIC (ubezpieczenie depozytów bankowych) z 90 do 117. Przede wszystkim widać było jednak, że słabe są nastroje. Gwałtowne zmiany indeksów w piątek i poniedziałek popsuły nastroje. Twierdzę też, że i na rynku akcji (podobnie jak na walutach i surowcach) widać było delikatny wpływ geopolityki.
Ostatnia godzina sesji należała jednak do popytu. Nie był to jednak mocny atak, a raczej ślamazarne kupowanie przecenionych akcji. Udało się zakończyć dzień niewielkimi wzrostami, ale taka sesja po dużej przecenie nie może być uznana za zapowiedź powrotu do wzrostów.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję małym spadkiem indeksów. U nas również podaż hamowało oczekiwanie na odbicie w USA. Po publikacji danych makro u nas i w Niemczech indeksy zwiększyły skalę spadku, ale reakcja gwałtowne nie była. Jak tylko na innych giełdach skala spadków zaczęła się zmniejszać to i u nas byki przystąpiły do działania. Indeksy pełzły na północ (nadal na śmiesznie niskim obrocie), ale na 90 minut przed rozpoczęciem sesji w USA podaż przystąpiła do działania. Sesja zakończyła się sporym spadkiem, mimo że w Europie sytuacja była już całkiem niezła.
Również i na GPW geopolityka pomagała niedźwiedziom. Pojawiła się na przykład opinia szefa działu ratingów agencji ratingowej Fitch, który (wg Reutersa) „może pogorszyć nastawienie inwestorów zagranicznych do Rosji i wpłynąć na ich podejście do Polski, Ukrainy i krajów bałtyckich”. Jeśli chodzi o Ukrainę i kraje bałtyckie to być może Fitch się nie myli, ale skąd tu Polska? Chyba, że Fitch spodziewa się podwyżek cen ropy i gazu dla naszego kraju, co z pewnością bardzo zaszkodziłoby gospodarce.
Dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej poinformuje, jaką podjęła decyzję po swoim dwudniowym posiedzeniu, ale niespodzianki zapewne nie będzie i stopy pozostaną bez zmian (6 proc.). To oczywiście nie będzie miało żadnego wpływu na zachowanie rynków. Być może na waluty podziała analiza komunikatu RPP – im bardziej jastrzębi tym lepiej dla złotego. Na GPW komunikat RPP nie wpłynie. Co prawda inspiracji z USA nasz rynek nie dostał, ale niezbyt usprawiedliwiony spadek na małym obrocie aż się prosi o odrobienie. Potrzebne są tylko w miarę dobre nastroje na giełdach europejskich.