We wtorek najbardziej interesujące było zachowanie rynku surowców. Ceny złota, a przede wszystkim miedzi mocno rosły i nie miało to nic wspólnego z zachowaniem dolara, który się umacniał. Kurs EUR/USD od maja pozostaje w trendzie bocznym, więc zmiany na tym rynku mają coraz mniejszy wpływ na ceny surowców. Taka sytuacja utrzyma się do momentu, kiedy EUR/USD wreszcie się zdecyduje i opuści kanał trendu. W przypadku złota pretekstem dla wzrostu cen był rozpoczynający się sezon sprzedaży biżuterii w Azji. Miedzi podobno pomagało oczekiwanie na wzrost popytu po letnim zastoju.
Szczególnie duży (kontrakty wzrosły prawie 5 procent) wzrost ceny miedzi zasługuje na uwagę, bo nijak się ma do fundamentów. Opublikowane we wtorek dane pokazały, że w drugim kwartale ceny domów rosły najwolniej od 6,5 lat, a OECD stwierdził, że FOMC będzie zmuszony nadal podnosić stopy. Również William Poole, szef Fed z st. Louis ostrzegł, żeby ostrożnie interpretować to, co mówią członkowie FOMC, bo często się zdarza, że nie są oni zbyt precyzyjni, a dziennikarze dodatkowo zniekształcają ich wypowiedzi, a tak naprawdę decyzja podejmowana jest w wyniku dyskusji na posiedzeniu. To było takie zawoalowane ostrzeżenie: uważajcie, bo koniec cyklu podwyżek wcale nie jest pewny. Obligacje zareagowały wzrostem rentowności, a dolar się wzmocnił. Zwalniająca rynek nieruchomości i obawa o spowolnienie gospodarki w wyniku rosnących stóp powinny były przecenić miedź, a z pewnością nie doprowadzić do gwałtownego wzrostu jej ceny. Wielu analityków twierdzi (i ja się z nimi zgadzam), że to fundusze na początku miesiąca próbują doprowadzić do wygenerowania sygnału kupna. I może im się to udać, ale brak podstaw fundamentalnych każe to wybicie traktować z nieufnością.
Osobnym tematem była ropa. Jej cena w porównaniu do piątku spadała (chociaż jeśli weźmie się pod uwagę poniedziałkowy handel elektroniczny to lekko rosła). Powodem był nadal utrzymujący się krótkoterminowy trend spadkowy oraz bardzo ciekawa była informacja opublikowana przez Chevron, który twierdzi, że jego pracownicy prawdopodobnie odkryli złoża ropy w Zatoce Meksykańskiej, które mogą stać się dla USA głównym źródłem tego surowca. Niska cena ropy pomagała szerokiemu rynkowi. Pomagał mu też początek miesiąca i brak istotnych danych makroekonomicznych. Trudno poważnie traktować raport Challengera o planowanych zwolnieniach. Był on co prawda gorszy niż w zeszłym miesiącu, bo ilość planowanych zwolnień wzrosła o 70 procent, ale nie miało to żadnego wpływu na zachowanie rynków. Handel na giełdach był bardzo leniwy, co nie może dziwić, bo rynek akcji często się w pierwszym tygodniu po Święcie Pracy tak właśnie się zachowuje. Nastroje nadal są jednak optymistyczne.
W USA dojdzie dzisiaj do publikacji raportów, które mogą istotnie wpłynąć na zachowanie rynków. Przedtem, w samo południe dowiemy się jeszcze, jakie w Niemczech były w lipcu zamówienia fabryczne, ale dane musiałyby być zaskakująco złe, żeby zaszkodzić euro i akcjom. Bardziej prawdopodobne jest, że nie zobaczymy nawet drgnięcia kursów i cen. Pierwszym ważnym dla rynku raportem będzie rewizja danych o wydajności pracy w USA w drugim kwartale. Przy okazji dowiemy się, jakie wtedy były są koszty pracy (też weryfikacja poprzednio ogłoszonych danych). Im wyższa była wydajność i im niższe koszty tym lepiej dla akcji i tym gorzej dla dolara. Są to jednak dane nie tylko będące weryfikacją już poprzednio ogłoszonego raportu, ale i bardzo historyczne, więc ich wpływ na zachowanie rynków może być nieduży.
Po południu dowiemy się jak w sierpniu rozwijał się w USA sektor usług (zostanie opublikowany indeks ISM) i ten raport może już wywrzeć większy wpływ na rynek. Zapowiadane jest nieznaczne zwiększenie aktywności i to byłyby znakomite dane dla rynku akcji, który boi się zarówno inflacji jak i recesji. Wzrost aktywności, jeśli nie poszedłby za nim duży wzrost subindeksu cenowego powinien pomóc zarówno akcjom jak i obligacjom. Spadek, szczególnie, gdyby subindeks cenowy był wysoki, mógłby bardzo zaszkodzić akcjom i dolarowi. Już obecnie indeks jest tylko o niecałe 5 pkt. wyższy od poziomu 50 pkt., który oddziela rozwój od recesji, więc spadek dawałby atut do ręki zwolennikiem tezy mówiącej o nadciąganiu poważnego spowolnienia gospodarczego. Byłby to atut tym mocniejszy, że usługi to ponad 80 procent gospodarki.
Ostatni raport będzie opublikowany na 2 godziny przed końcem sesji w USA. Będzie to Beżowa Księga Fed (raport o stanie gospodarki). Gracze będą szukali informacji o rozwoju gospodarki i inflacji, ale nie widzę możliwości, żeby znaleźli w nim coś zdecydowanie różnego od tego, co ostatnio Fed mówił. Z tego wniosek, że raport może jedynie wzmocnić lub osłabić trend, który już będzie na rynku panował przed jego publikacją.
Arbitrażyści mogą zagrozić zwyżce indeksów
We wtorek w Polsce handel był od początku dnia bardzo spokojny. Złoty lekko tracił do dolara, bo spadał kurs EUR/USD i stabilizował się do euro. Nie widać było wpływu informacji prasowych mówiących o cudownym zwiększeniu planowanych przychodów budżetu w 2007 roku. Złoty zaczął się nawet w środku dnia wzmacniać, co mogło nieco dziwić i świadczyło o napływie kapitału z zagranicy. Koniec dnia był jednak znowu dla naszej waluty słaby – złoty nieznacznie stracił do euro i dolara. Dzisiaj odbędzie się przetarg obligacji dwuletnich i rynek teoretycznie powinien obserwować ten przetarg szukając w nim przesłanek dla zachowania obligacji i złotego. Jednak na dług o krótszym terminie zapadalności popyt jest zawsze duży, więc nie należy oczekiwać, że wpływ tego przetargu na rynek będzie duży. Dla rynku akcji jest to wydarzenie bez znaczenia.
A we wtorek rynek akcji od początku sesji konsolidował się po poniedziałkowych, dużych zwyżkach. Indeksom nadal pomagał wzrost kursu KGHM. Z czasem jednak coraz słabsze notowania w Eurolandzie poprowadziły i nasz rynek na południe. Taka korekta z założenia nie była groźna, bo po szaleńczym wzroście jakaś konsolidacja się rynkowi należała. Jednak już od 13.00 indeksy znowu rosły. Nastroje po poniedziałkowym wzroście były tak dobre, że każdy spadek cen akcji wykorzystywany jest do ich kupna. Szczególnie mocne były w tej fazie rynku KGHM i TPSA. Tej pierwszej spółce bardzo pomagał wzrost ceny miedzi (kontrakty rosły blisko pięć procent). Doskonale znowu zachowywał się nieważony indeks cenowy, który najwyraźniej chce pokonać szczyt wszech czasów. Najwyraźniej nasze fundusze znowu uwierzyły w szanse dużego wzrostu cen małych spółek.
Od 15.00 indeksy znowu wróciły do poziomu poniedziałkowego zamknięcia i była to zasługa arbitrażystów, którzy realizowali zyski w momentach kiedy baza na kontraktach znacznie się zmniejszała. Końcowe kilka minut sesji w połączeniu z fixingiem zapewniły pozytywne zakończenie sesji, ale nie ekscytowałbym się tym nadmiernie. Otwartych pozycji na kontraktach jest niezwykle dużo i bardzo wiele z nich otworzyli arbitrażyści, a w przyszły piątek wygasa ta sesja kontraktów. Jeśli sytuacja na rynkach światowych się pogorszy i baza się zmniejszy to arbitraż realizując zyski może doprowadzić do poważnej przeceny.
Dzisiaj nasz rynek zapewne nie dostanie impulsu ze świata, bo do 16.00 (będą opublikowane te bardziej ważne dane w USA) niewiele się zapewne za granicą wydarzy. W tej sytuacji najbardziej rozsądne byłoby, gdyby konsolidacja się przedłużyła. Nastroje na rynkach światowych są jednak tak dobre, że bez względu na to, co będzie się działo nie należy pozbywać się akcji.