Opublikowane w poniedziałek dane makroekonomiczne nie miały żadnego wpływu na zachowanie graczy. Okazało się, że w czerwcu przeciętna płaca w gospodarce wzrosła o 4,5 procenta (prognozowano 4,8 proc.), więc nadal dynamika wzrostu była wysoka. Zwiększyło się też zatrudnienie (o 3,1 proc.), ale te dane nigdy nie wpływają na zachowanie inwestorów. Tak więc rynki co prawda nie zareagowały, ale dane są nadal dobre i sygnalizują wzrost popytu wewnętrznego, a to jest duży plus dla gospodarki.
GPW w poniedziałek z początku zachowywała się podobnie jak rynek walutowy. Indeksy od początku dnia nieznacznie spadały, ale obrót był niewielki. Widać było, że więksi inwestorzy stoją z boku i czekają na rozwój sytuacji. Bykom zdecydowanie nie pomagały nadal spadające indeksy na giełdach Eurolandu, co w końcu doprowadziło u nas do przeceny. Traciła nawet (i to dużo) KGHM, która w piątek podniosła prognozy. Podobno były za bardzo konserwatywne, ale według mnie to chyba lepiej niż gdyby miały być hurraoptymistyczne. Spadały też ceny akcji w sektorze paliwowym – mimo wzrostu cen ropy. Po południu, kiedy cena ropy zaczęła spadać zniżka w tym sektorze okazała się być usprawiedliwiona.
Najważniejszy na poniedziałkowej sesji był nie sam fakt spadku, bo niedawno widzieliśmy jak nasze fundusze potrafią szybko rynek podnieść, ale mały obrót. Oczywiście sam fakt małej aktywności graczy nie jest gwarantem zwrotu indeksów, ale daje na to nadzieję. Żeby podnieść indeksy potrzebny jest, tak jak i wczoraj był potrzebny, jakiś impuls z zewnątrz, ale jeśli dolar będzie się nadal wzmacniał, a surowce taniały (co jest normalną korelacją) to trudno będzie zmusić popyt do większego wysiłku.
Dzisiaj indeksy powinny zacząć sesję neutralnie lub nadal spadkowo z powodu taniejących surowców, ale decyzja co do kierunku zapadnie o 14.30, czyli po publikacji danych o inflacji PPI w USA. Najgorsze jest to, że na wykresach pojawiły się wstępne sygnały sprzedaży, a kolejny spadek indeksów bardzo by je umocnił. Byki powinny bardzo bronić wsparcia w okolicach 2.830 pkt., bo następne jest dopiero na poziomie 2.665 pkt.
Mocny dolar przecenia surowce
W poniedziałek zachowanie rynku walutowego potwierdziło ostatecznie, że dolar znowu stał się w czasie kryzysów bezpieczną lokatą. Trudno bowiem dużą zniżkę kursu EUR/USD wiązać z ceną ropy, bo przecież jej spadek zmniejszył obawy o wzrost inflacji. Nie można też mówić o wpływie danych makroekonomicznych, bo większa część wzmocnienia dolara nastąpiła przed ich publikacją. Można więc zdecydowanie przyjąć, że inwestorzy zerwali z korelacją zgodnie z którą im gorzej w geopolityce tym słabszy jest dolar. I chyba słusznie, bo przecież od czasu uderzenia na WTC nic złego się w USA nie wydarzyło, czego nie można powiedzieć o innych krajach.
Jednoprocentowego wzmocnienie dolara rynek surowców nie wytrzymał. Tym razem korelacja mocny dolar – niższe ceny surowców została zachowana. Mocno spadała cena ropy, złota i miedzi. Można było się zastanawiać, dlaczego spadała cena ropy, skoro sytuacja na Bliskim Wschodzie się nie poprawiła, ale taka już jest natura rynku, że korekta rozpoczyna się często bez powodu. Zresztą taki powód też można znaleźć, bo przed sesją w USA pojawiły się informacje zgodnie, z którymi izraelska ofensywa w Libanie skończy się za kilka dni. Co prawda Izrael szybko tę pogłoskę zdementował, ale gracze na wszelki wypadek zaczęli realizować zyski. Wiadomo jak to jest z dużą częścią dementi – najczęściej potwierdzają pogłoski, mimo że oficjalnie im zaprzeczają. Poza tym OPEC oświadczył, że dynamika wzrostu popytu na ropę w 2007 roku spadnie, a to też było dobrym pretekstem do wywołania realizacji zysków.
Opublikowane w poniedziałek dane makroekonomiczne były niejednoznaczne. Indeks NY Empire State spadł zdecydowanie mocniej niż oczekiwano (z 29 do 15,6 pkt.), a subindeks cenowy lekko się osunął. Gospodarka w regionie Nowego Jorku to przede wszystkim usługi, a usługi to 80 procent gospodarki amerykańskiej, więc inwestorzy musieli wywnioskować, że gospodarka wyraźnie zwalnia. Zmniejszyły się jednak obawy przed dalszymi podwyżkami stóp, a to z kolei graczom giełdowym musiało się spodobać. Niestety, już 45 minut później pojawił się znak zapytania, bo okazało się, że dynamika produkcji przemysłowej wzrosła o 0,8 proc. (oczekiwano 0,4 proc.). Wzrosło też wykorzystanie potencjału produkcyjnego. W tej sytuacji gracze nie bardzo wiedzieli, czego się trzymać, co najlepiej widać na rynku obligacji – rentowność zmieniła się nieznacznie.
Poddany naciskom z kilku stron rynek akcji miał zdecydowanie ochotę po trzech dniach dużych spadków na korekcyjną zwyżkę, ale hamował go spadek ceny akcji Citigroup, który opublikował nieco gorsze od prognoz wyniki kwartalne. Na domiar złego Prudential obniżył temu bankowi rating z „przeważaj” na „neutralnie”. Przeciwwagą był McDonalds, który opublikował wstępny raport kwartalny z wyższymi od prognoz zyskami. Indeksowi NASDAQ pomagała zwyżka Apple Computer po tym jak tygodnik Barron’s napisał, że w 2007 roku jego akcje mogą zdrożeć, bo notuje się zwiększone zainteresowanie komputerami Macintosh. Indeksy krążyły całą sesją wokół piątkowego zamknięcia, bo gracze najwyraźniej chcieli rozstrzygnąć sesją w samej końcówce. Nie udało się, a sesja zamknęła się całkowicie neutralnie, co nie ma żadnego znaczenia prognostycznego.
Dzisiejsze kalendarium jest znowu pełne po brzegi. Przed południem niemiecki instytut ZEW opublikuje swój indeks koniunktury, ale wpływ tej publikacji na zachowanie rynków będzie niewielki, bo wszyscy będą czekali na raporty z USA. Teoretycznie jednak wzrost indeksu powinien pomóc euro i akcjom, a spadek zaszkodzić.
Po południu dowiemy się, jaka była w czerwcu w USA inflacja w cenach producenta (PPI). Po ostatnich zwyżkach cen ropy rynek jest bardzo przestraszony perspektywą zwiększenia presji inflacyjnej, więc większy od prognoz wzrost PPI (szczególnie inflacji bazowej) zostałby bardzo źle przyjęty przez rynek akcji. Dolar powinien w takim przypadku zyskać. Spokojny wzrost inflacji nie jest jeszcze gwarancją wzrostu cen akcji, bo przed sesją w USA kilka dużych spółek publikuje wyniki kwartału (m.in. Coca Cola i Johnson & Johnson). Nie wiemy również, w jakim kierunku pójdzie kurs Yahoo!, który swój raport opublikuje po sesji. Oczywiście dla akcji najlepiej by było, gdyby inflacja rosła wolno, a raporty i prognozy spółek były znakomite. Dowiemy się dzisiaj jeszcze jak duży był napływ kapitału do USA, ale ten raport od dłuższego już czasu nie wpływ na rynek walutowy (chociaż powinien, bo im mniejszy napływ kapitału tym gorsze są perspektywy dla dolara).