Nowy miesiąc i kwartał rynek rozpoczął od odrabiania wczorajszego spadku. Szybko udało się popytowi dojść w okolice 1900 pkt., ale już przekroczenie tej bariery było zdecydowanie zbyt wymagającym zadaniem.
Środa była dniem raportów z rynku pracy, które to miały nieco dwuznaczną wymowę. Raport Challengera o planowanych zwolnieniach pokazał, że znacznie mniej pracowników straci pracę niż oczekiwano, ale dobre wrażenie prysło po znacznie istotniejszym raporcie ADP który pokazał w maju znaczny spadek zatrudnienia w gospodarce USA. Ponieważ rynki nie dostały jednoznacznego impulsu w którą stronę zmierzać to zwyciężyła opcja braku zmian.
Przy panującej stabilizacji pozostawało oczekiwanie na końcówkę i kolejne dane. Te okazały się lepsze dla podaży. Skala wrostów w końcówce odrobinę spadła. Zarówno indeks podpisanych umów kupna domów w ciągu miesiąca praktycznie się nie zmienił, a dodatkowo wydatki na inwestycje budowlane w maju spadły bardziej niż oczekiwano.
Co prawda udało się rozpocząć nowy kwartał wzrostami, ale ich skala a jednocześnie styl w jakim zostały osiągnięte mają bardzo wątłe podstawy. Ponieważ w piątek w USA z powodu święta rynki nie będą pracować to jutrzejsza sesja jest ostatnią istotną z tego tygodnia. Dzisiejszy przedsmak danych z rynku pracy nie nastraja optymistycznie, więc jeżeli jutro również zobaczymy dane gorsze od oczekiwań to niedźwiedzie bardziej zdecydowanie mogą przejąć kontrolę nad korektą.
Przy spokoju na giełdzie znacznie ciekawiej przedstawiała się w ciągu dnia sytuacja na rynku walutowym. Kurs złotego przełamał majowe minima zarówno na euro jak i na dolarze, co od razu skutkowało jeszcze silniejszym umocnieniem. Jeżeli ten trend utrzyma się w ciągu najbliższych dni to może się okazać, że wakacje dla znacznej części Polaków będą tańsze tylko i wyłącznie dzięki analizie technicznej.
Paweł Cymcyk, Analityk A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse