Jeśli nieruchomość, którą chcesz kupić, znajduje się w małej miejscowości, masz więcej niż 35 lat, a do tego pracujesz w firmie u szwagra, który wynagrodzenie wypłaca Ci do ręki – o kredycie na własne mieszkanie możesz zapomnieć. Jakich zatem kredytobiorców szukają banki w trudnych czasach?
Jeszcze kilka lat temu banki udzielały kredytów hipotecznych niemal bez ograniczeń, o zbyt wiele nie pytając. Kryzys kredytów hipotecznych wysokiego ryzyka z 2008 roku i obecne kłopoty strefy euro spowodowały, że „miłość” banków do kredytobiorców zamieniła się w „ufaj, ale sprawdzaj”.
Bank chce właśnie to mieszkanie
Bardzo ważna jest sama nieruchomość. Preferowany jest rynek wtórny, bo taki dom czy mieszkanie można obejrzeć i wycenić. Nie ma tutaj też ryzyka, że firma budująca upadnie przed dokończeniem inwestycji. Liczba deweloperów zarejestrowanych przez Krajowy Rejestr Długów dynamicznie rośnie, rośnie też więc ryzyko związane z inwestycjami na rynku pierwotnym. Najlepiej też, gdy jest to duże miasto, pow. 100 tys. mieszkańców. Na inwestycje w małych miasteczkach banki patrzą nieufnie, bo mniejsza pula mieszkań utrudnia rzetelną wycenę i ewentualne ponowne zbycie. W metropoliach też nie każdy lokal się nadaje – te z ceną znacznie przekraczającą 1 mln złotych często przez banki traktowane są jako zbyt ryzykowne, bo trudniej znaleźć na nie nabywcę w przypadku problemów kredytobiorcy. Istotny jest uregulowany status i pełna własność, jeśli mieszkanie spółdzielcze, to z księgą wieczystą.
Praca u szwagra odpada
Dużą uwagę analitycy bankowi przywiązują do rodziny kredytobiorcy. Żona i jedno dziecko świadczą o ustabilizowanej sytuacji. Kiedy potomków jest kilku, kredytobiorca spada w rankingu wzorców na dalsze miejsce – większa liczba członków rodziny to przecież niższe dochody na osobę. Bardzo istotna jest sama forma otrzymywania wynagrodzenia. 1/3 Polaków jest nieubankowiona, a więc nie posiada nawet konta bankowego. Przyjmujący zarobki w kasie czy po prostu do ręki to klienci „drugiej kategorii”. Przelewy wynagrodzenia na konto dają możliwość weryfikacji, czasem wielomiesięcznej czy wieloletniej. Najlepiej, kiedy te przelewy docierają z dużej, międzynarodowej korporacji o ugruntowanej pozycji i rozpoznawalnej marce. Cenione są też spółki akcyjne (również ze względu na ułatwioną weryfikację) i przedsiębiorstwa państwowe – mówi Artur Luterek z Finhouse – dostawcy rozwiązań do sprzedaży kredytów hipotecznych. Praca w takiej firmie powinna się rozpocząć przynajmniej pół roku przed złożeniem wniosku kredytowego, a umowa o pracę powinna być zawarta na czas nieokreślony. Własna działalność, szczególnie rozliczana na podstawie ryczałtu czy karty podatkowej, nie zawsze jest akceptowana przez banki. Wymaga też dodatkowych zaświadczeń i z pewnością pogorszy warunki kredytu. Banki „nie lubią” również elementów wynagrodzenia w formie premii (chyba, że stałej i zapisanej w umowie) i wynagrodzenia prowizyjnego.
Przez kredyt na pralkę do własnego M
Dla banku ważne jest, aby potencjalny kredytobiorca realizował swoje wcześniejsze zobowiązania wobec instytucji finansowych. Regularnie spłacany kredyt na telewizor czy pralkę będzie dużym plusem. Posiadanie i systematyczne regulowanie zobowiązań karty kredytowej też zbliża do wzorca. Z drugiej strony – zapomniany rachunek za telefon sprzed dwóch lat „wiszący” na koncie kredytobiorcy w Biurze Informacji Kredytowej to dla banku pulsujące czerwone światło. Jak w wielu sytuacjach, tutaj także niewskazana jest przesada. Osoba przekredytowana z kilkoma kartami kredytowymi, pożyczką na samochód i spłacanym już innym kredytem hipotecznym musi się liczyć z odmową banku, nawet jeśli na zaciągnięcie dodatkowego zobowiązania pozwala analiza zdolności kredytowej.
Odstępstwa od wzorca idealnego klienta nie dyskwalifikują go wprawdzie jako kredytobiorcy, zmniejszają jednak znacząco szansę na akceptację wniosku. Dostarczanie wielu dodatkowych zaświadczeń też nie gwarantuje sukcesu. Banki w trudnych czasach są bardziej wybredne, ale z drugiej strony, gdy jesteśmy wzorcowym klientem, nasza pozycja jest znacznie lepsza i daje szansę porównania i wyboru najlepszego kredytu z całej puli – dodaje Artur Luterek.
Modelowy klient na kredyt hipoteczny w trudnych czasach
- Jan Kowalski, żonaty, jedno dziecko
- Ma 30 lat
- Mieszka w stolicy, ewentualnie w jednym z miast wojewódzkich i tam chce kupić mieszkanie na rynku wtórnym
- Nieruchomość ma 50 m2, o wartości do 500 tys. zł
- Pracuje w dużej międzynarodowej korporacji, ma umowę na czas nieokreślony, podobnie jak jego żona
- Jego konto w BIK, choć korzystał już wcześniej z małych kredytów konsumpcyjnych, wskazuje na terminowe regulowanie zobowiązań kredytowych
Źródło: Finhouse