Są tacy, którzy dopłacą, byleby tylko móc podziwiać nisko przelatujące samoloty. Ale innych oglądany codziennie na niebie spektakl kosztuje zbyt wiele. Uciążliwy hałas wymusza konieczność poprawiania akustyki w domach, blokuje powstawanie nowych mieszkań, szpitali, szkół. Jest pociecha – im głośniej, tym większa szansa na pieniądze od lotniska.
Nie wszyscy dzisiejsi sąsiedzi portów lotniczych stali się nimi z własnej woli. Część domów przeszła w nowe ręce drogą dziedziczenia, część w wyniku rozbudowy lotnisk, coraz więcej osób zmagać się musi z hałasem startujących lub podchodzących do lądowania maszyn. Paradoksalnie jednak, im intensywniej rozwija się lotnisko, tym bardziej może się to opłacić mieszkańcom okolicznych domów.
Lotnisko – obiekt niebezpieczny
Wszystkie te powitania i powroty… – choć lotnisko przywodzi na myśl ogrom pozytywnych wspomnień, według prawa ochrony środowiska jest jednym z bardziej niebezpiecznych obiektów. Stawiane w jednym rzędzie z oczyszczalnią ścieków, składowiskiem odpadów komunalnych, ruchliwą trasą komunikacyjną czy stacją elektroenergetyczną, uchodzi w opinii ustawodawcy za obiekt negatywnie wpływający na okoliczne środowisko naturalne. I nie idzie wcale o zwiększone jakoby przy startach czy lądowaniach ryzyko katastrofy lotniczej, lecz przede wszystkim o hałas.
Nad rykiem silników towarzyszącym dziesiątkom codziennych lądowań trudno przejść do porządku dziennego. Przy dużej częstotliwości lotów, hałas w sposób naturalny przeszkadza w codziennym życiu – w odpoczynku, prowadzeniu zajęć lekcyjnych czy rekonwalescencji chorych.
Dlatego w sytuacji, gdy wokół lotniska – mimo zastosowania odpowiednich rozwiązań technologicznych i organizacyjnych – nie można spełnić standardów ochrony środowiska, tereny do niego przyległe ustanawia się tzw. obszarem ograniczonego użytkowania (OOU). Decyzja wydawana przez wojewodę, sejmik województwa lub radę powiatu oznacza coś więcej niż tylko nową nazwę.
Płaci lotnisko, płacą i jego sąsiedzi
O tym, które nieruchomości w pobliżu lotniska są jeszcze formalnie narażone na dyskomfort, a które już nie, decyduje wynik pomiarów akustycznych. Na jego podstawie tworzy się mapę strefy ograniczonego użytkowania, z precyzyjnie określonymi granicami. Na znalezienie się w obrębie tego obszaru mieszkańcy reagują skrajnie różnie.
Teoretycznie mają powód do zadowolenia i wizję dodatkowego pieniądza na horyzoncie. Mieszkańcom terenów leżących w granicach OOU przysługuje bowiem finansowa rekompensata za codzienne uciążliwości – drgania i rzeczony hałas, wymuszający dodatkowe, kosztowne rozwiązania budowlane poprawiające akustykę, a w niektórych przypadkach utrudniający w ogóle uzyskanie pozwolenia na budowę. W teorii, im bardziej uczęszczane lotnisko, tym więcej domów skazanych jest na dyskomfort i ma szansę na odszkodowanie, a nawet na przymusowy wykup nieruchomości ze strony lotniska.
Ale jednocześnie im większy port lotniczy, tym trudniej stawiać w okolicy szkoły, szpitale, domy opieki społecznej itp. obiekty. I z tego powodu, znalezienie się w strefie ograniczonego użytkowania zasmuca. Jeśli bowiem osiedle poddane zostaje zaostrzonym kryteriom budowlanym, pod znakiem zapytania staje jego dalszy rozwój. Zubożona w ten sposób infrastruktura, plus codzienny hałas, błyskawicznie znajdują odzwierciedlenie w spadającej wartości nieruchomości.
Swoje zdanie na temat nieruchomości wokół lotnisk mają też socjologowie. Osiedla ze zubożonym zapleczem edukacyjnym czy medycznym, nie są najczęściej atrakcyjne dla młodych rodzin z dziećmi i powodują ich odpływ w inne części miasta. Za siatką lotniska pozostają więc zwykle ci, którzy mieszkają tam od lat i których, bądźmy szczerzy, potencjalni inwestorzy nie traktują jako grupy stymulującej okoliczny rozwój.
Głośno i przy polskich portach
Kto choć raz był w Poznaniu ten słyszał, jak w niektórych miastach potrafi być głośno na niebie. Prócz międzynarodowego portu lotniczego Ławica, w położonej kilkanaście kilometrów od centrum miasta w Bazie Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach stacjonują samoloty wielozadaniowe F-16, codziennie wykonujące loty szkoleniowe nad miastem. To hałas jeszcze bardziej dotkliwy niż w przypadku samolotów pasażerskich, dlatego również część poznańskich działek znajduje się w strefie ograniczonego użytkowania.
Strefę ustanowiono w 2007 roku. Wojewoda objął nią obszar aż 215 km2 (inf. MON). W granicach OOU wyznaczono trzy podstrefy, o różnym stopniu natężenia hałasu. Tam, gdzie jest ono największe, czyli najbliżej lotniska, obowiązuje zakaz przeznaczania terenów pod budowę obiektów mieszkalnych, szpitali, przedszkoli, uzdrowisk. Mimo kontrowersji towarzyszących samej mocy prawnej decyzji, mieszkańcy okolicy Krzesin wnioskują o odszkodowania i, jak nieoficjalnie podaje Wojskowy Zarząd Infrastruktury w Poznaniu, zasądzono już wypłaty na rzecz niektórych sąsiadów lotniska.
Strefa ograniczonego użytkowania wokół wojskowego lotniska w Krzesinach
Co ciekawe, obszaru ograniczonego użytkowania nie ma dziś wokół największego polskiego portu lotniczego, Okęcia. Jak informuje Przemysław Przybylski, rzecznik prasowy warszawskiego Lotniska im. F. Chopina, trwają obecnie prace nad wyznaczeniem nowego OOU decyzją marszałka województwa mazowieckiego.
Zaciekła dyskusja toczy się też wokół ustanowienia OOU przy katowickim lotnisku. Pyrzowice miały już swoją strefę ochronną, ale po tym, jak zaskarżyli ją mieszkańcy, sąd cofnął w 2010 r. roku uchwałę wydaną dwa lata wcześniej przez sejmik woj. śląskiego. Chociaż rozpoczęła się procedura składania wniosków, odszkodowań nie zdążono wypłacić. To jednak nie koniec historii. Śląskie lotnisko ma w planach intensywny rozwój, w związku z czym zanosi się na jeszcze większy ruch lotniczy. – Strefa zgodnie z prawem musi powstać, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała dyspozycję o konieczności jej powołania – mówi Cezary Orzech, rzecznik katowickiego lotniska. – Jej ustanowienie, z uwzględnieniem nowych inwestycji (droga startowa, płyty postojowe), potrwa kilka miesięcy. Kiedy Sejmik Województwa ją zatwierdzi, lotnisko zacznie procedurę odszkodowawczą – dodaje przedstawiciel Pyrzowic. Port lotniczy szacuje, że odszkodowania wypłacone mieszkańcom mogą go kosztować ok. 70 mln zł.
Dzięki tanim przewoźnikom, otwartym europejskim granicom i zmieniającej się kulturze podróżowania, Polacy coraz chętniej korzystają z połączeń lotniczych. Większość krajowych lotnisk albo właśnie się rozbudowuje, albo za chwilę ruszy z nowymi inwestycjami. Z tej racji, decyzje o ustanowieniu obszaru ograniczonego użytkowania nie są nieodwołalne i mogą być uchylane przez sąd, co ucina przysługujące wcześniej sąsiadom lotniska prawo do odszkodowania. To bulwersuje jednych. Innych oburza fakt, że OOU w ogóle można było powołać.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl
Kontakt: [email protected]
Źródło: Bankier.pl