W USA poniedziałek był przedostatnim dniem półrocza, więc teoretycznie byki z góry miały przewagę. Żadnych raportów makroekonomicznych nie było, więc tak naprawdę liczyło się tylko „window dressing” i to, co działo się na rynku ropy. A tam sytuacja była dziwna.
Rano ropa taniała, a w południe wróciła do poziomu piątkowego zamknięcia. Potem cena baryłki już tylko rosła. Gracze kompletnie nie zwrócili uwagi na to, co w swoim raporcie przedstawiła międzynarodowa Agencja Energii (IEA). Opublikowała ona swoją pięcioletnią prognozę dla rynku ropy, w której oczekiwania co do wielkości popytu w najbliższych latach zostały zredukowane. Podobno do 2012 roku popyt nie wróci na poziom sprzed roku. Oczywiście takie prognozy to tylko I wyłącznie wróżenie z fusów, ale to nie był pozytyw.
Gracze i na tym rynku byli jednak w końcu półrocza w bardzo byczym nastroju. Ropa zdrożała o trzy procent. Były dwa preteksty, które umożliwiły taki wzrost. Po pierwsze partyzanci w Nigerii zaatakowali platformę należącą do Royal Dutch Shell. Tyle tylko, że w Nigerii zawsze coś się dzieje i jak cena rośnie to się o tym przypomina, a jak spada to przemilcza. Drugim pretekstem było to, że podobno OPEC i UE uzgodniły, że cena ropy między 70 a 80 USD za baryłkę nie zaszkodzi gospodarce. Ten drugi pretekst to nawet jest śmieszny.
Na giełdach akcji usiłowano wykreować window dressing. Pomagał bykom wzrost ceny ropy, bo podnosił ceny akcji w sektorze surowcowym. Poza tym Deutsche Bank podniósł rekomendację dla Microsoftu, a Morgan Stanley dla J.C. Penney. W właściwie można powiedzieć, że wszystko sprzyjało bykom, ale nie miały one łatwej roboty. Po spadku na początku sesji indeksy szybko się zazieleniły i zapanował marazm na poziomach nie tak znowu bardzo odległych od piątkowego zamknięcia. Udało się zamknąć sesję wzrostem indeksów, ale wolumen był wyjątkowo mały. Typowy dla kanikuły, co każe uznać tę sesję, mimo dobrego zakończenia, za nic nieznaczącą.
GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję spadkiem indeksów, ale bardzo szybko indeksy popełzły na południe podążając za innymi indeksami giełd europejskich. Już po godzinie na giełdzie zapanował totalny marazm, ale koło południa również u nas nastąpiła poprawa nastrojów i indeksy ruszyły na północ (wszystko pod dyktando z innych giełd i na małym obrocie). U nas też im bliżej było do rozpoczęcia sesji w USA tym mocniej rosły indeksy. Najmocniejsze były Pekao i PKO BP oraz spółki surowcowe.
WIG20 rósł już około dwa procent i wydawało się, że zamknięcie sesji będzie bardzo mocne (co i tak przy małym obrocie nie miałoby wielkiego znaczenia), ale spadkowy początek sesji w USA nie pozwolił na tego typu ekstrawagancje. WIG20 wzrósł o jeden procent, a obraz (niedźwiedzi) rynku kompletnie się nie zmienił. Dzisiaj rynkom globalnym nadal powinien pomagać koniec półrocza, co może ciągnąć WIG20 za uszy na północ.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi