Rynek bankowy drży w posadach. Prezes Morawiecki atakuje w każdym medium czarną wizją czekającą rodzimy sektor bankowy. Być może trochę ma na to wpływ niezbyt ciekawa sytuacja głównego udziałowca BZ WBK, ale tak czy inaczej do świadomości wszystkich dochodzi jedno – idą bardzo, bardzo duże zmiany. Na gorsze.
Kolejne miesiące będą bardzo burzliwe. Jeszcze w kwietniu okaże się, jaka jest przyszłość Związku Banków Polskich. „Parkiet” informuje, że może nawet dojść do secesji największych banków i stworzenia konkurencyjnej instytucji, a dotychczasowy Prezes, może w wyniku tych wszystkich zmian stracić stanowisko. W „Gazecie Bankowej”, w tym samym numerze, w którym wypowiada się prezes BZ WBK, następuje atak na ZBP z jeszcze innej strony. Tomasz Górski, członek sejmowej Komisji Gospodarki wzywa do secesji Banki Spółdzielcze, które mają już swoją własną izbę gospodarczą. Teoretycznie można byłoby ten atak zlekceważyć, gdyby nie fakt, że w ostatnich tygodniach, „Bankowa” powołała radę programową, w skład której weszły znane i opiniotwórcze na rynku finansowym osoby. Rada ma obserwować działania redakcji i oceniać publikowane w nim artykuły, będzie mogła także sugerować redakcji tematykę poszczególnych wydań pisma. W skład rady programowej tygodnika weszło siedem osób: prof. Elżbieta Mączyńska (prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego), prof. Andrzej Gospodarowicz (Rektor Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu), prof. Tomasz Gruszecki (wykładowca KUL, szef Rady Nadzorczej PZU SA), prof. Małgorzata Zaleska (prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego), Zofia Kuzyk (prezes Fundacji Rozwoju Bankowości Spółdzielczej), prof. Alojzy Z. Nowak (dziekan Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego) i dr Cezary Mech (doradca w Gabinecie Prezesa Narodowego Banku Polskiego).
Jeśli „Gazeta Bankowa” była do tej pory nieco lekceważona przez środowisko bankowe, które wciąż jest urażone faktem, że właścicielem tego tytułu są SKOK-i, to sytuacja ta będzie musiała się chyba zmienić. Przeglądając ostatnie numery tego tygodnika należy jednoznacznie stwierdzić, że był bardzo ostrym recenzentem ostatnich posunięć sektora bankowego i poszczególnych banków. Nie jeden raz dał mu się mocno we znaki. Zasięg zaś nie był ograniczony do papierowego nakładu. Przedruki pojawiały się bowiem w największych portalach i serwisach finansowych.
Zamieszanie wokół ZBP, to tylko skutki, a nie przyczyny kryzysu. Jeśli bowiem spojrzeć na działania Związku, to jako izba gospodarcza, radzi sobie wyjątkowo dobrze, broniąc interesów banków jak niepodległości. Chociaż w ostatnim czasie właśnie o tę skuteczność było wiele pretensji, to ostatnie miesiące to wyjątkowa wysoka aktywność Związku w mediach. Otwarte pytanie, czy można zrobić coś więcej – no chyba, że chodzi o zwiększenie roli największych instytucji i zmniejszenie roli Prezesa ZBP, który obecnie jest zwierzchnikiem wszystkich bankowych prezesów. Może największym bankom jest wygodniej, żeby kłopoty sektora na klatę brał właśnie ich zewnętrzny reprezentant. Niestety czasy dla bankowców nie są zbyt łaskawe i mało który Prezes obecnie chce się w mediach wypowiadać. Z kolei spółdzielcom nie w smak, że ZBP to często interesy środowiska banków komercyjnych – czyli śmiertelnych wrogów tej formy bankowości. Czas kryzysu podgrzewa zadawnione spory i dylematy.
Kłopoty środowiskowe, które w tym momencie przebijają się do mediów, to kompletnie nic w porównaniu z tym, co może grozić bankom. I niestety wszystko wskazuje, że czarny scenariusz się sprawdzi i sektor bankowy suchą nogą przez ten kryzys nie przejdzie…
Swego rodzaju bankową Kasandrą jest obecnie Prezes BZ WBK. Z racji swojego wieku i stosunkowo świeżego stażu, na bankowych salonach do tej pory raczej nie bywał. Kryzys wykorzystuje zatem w świetny sposób PRowo – i co trzeba przyznać, udaje mu się to bardzo dobrze. To on wyrasta nagle na reprezentanta środowiska bankowego, który bez ogródek mówi o problemach, ale również o sposobach ich rozwiązania. Widać w tych ostatnich jego poczynaniach głęboko przemyślaną strategię. Faktem jest natomiast, że to co mówi on obecnie, kilka miesięcy temu „objawiało” już dwóch Prezesów największych banków w Polsce. Wówczas traktowano ich z lekceważeniem. Na łamach WSJ dyskutowały z nimi makroekonomiczne autorytety, które stwierdzały w skrócie, że bankierzy racji nie mają, a co najwyżej chcą skorzystać na kryzysie i wyrwać coś dla siebie. W sumie WSJ mógłby poprosić ich teraz o komentarz, gdy coraz bardziej widać, że scenariusz zarysowany kilka miesięcy temu, właśnie się niestety sprawdza.
Kryzys pokazuje, kto jest prawdziwym liderem. I to nie tylko w bankach. Kto potrafi stawić czoło sytuacji, którą było nad wyraz trudno przewidzieć. Niestety w ocenach wielu zainteresowanych, część osób nie zdała i nie zdaje egzaminu. Paradoksalnie, lepiej sobie radzą osoby, które były jeszcze do niedawna zewsząd krytykowane. Być może cały ten nasz kryzys, to kryzys przywództwa. Można przecież było zareagować odpowiednio wcześniej, żeby złagodzić skutki – nie tylko w systemie bankowym, ale i poszczególnych bankach. Teraz może być niestety już za późno. Mimo wszystko wciąż widać, że nie wszyscy zgadzają się z tą diagnozą i raczej dążą do przykręcania śruby lub zajmowania się tematami zastępczymi, niż do budowania planów pomocy.
Do czego może doprowadzić obecna sytuacja w sektorze bankowym? O utracie zaufania nie trzeba już wspominać. SKOK-i to zresztą doskonale rozgrywają. I nie chodzi w tej utracie zaufania o to, że nagle wszyscy masowo przeniosą się do Kas lub przestaną korzystać z usług banków. Na to nie ma co liczyć, ta kampania jest raczej skierowana do osób jeszcze nieubankowionych. Chodzi tu raczej o zaufanie do wyrażenia „pewnie jak w banku”.
Który jeszcze przedsiębiorca zaufa doradcy bankowemu, że ten oferuje mu rozwiązanie dobre dla niego, a nie dla banku? Który klient detaliczny będzie się tak łatwo chciał związać z bankiem na 30 najbliższych lat, mając świadomość, że bank w praktyce może zmienić wszelkie warunki, a do tego wykorzysta każdą sposobność, żeby przerzucić koszty swojej niekompetencji na tę słabszą stronę? Kto bez chwili zastanowienia uwierzy w zapewnienia, że to super inwestycja, czytając jak banki wpychają emerytom fundusze akcyjne w szczycie hossy, a nieświadomym klientom niepotrzebne produkty i usługi? Kto z dobrą wiarą uwierzy w społeczną wrażliwość banków, które tak informują o swoich produktach, żeby tylko klienta naciąć na dodatkowe opłaty i prowizji, czy tym które podwyższają w czasach kryzysu opłaty i prowizje, wymawiają kredyty firmom, stosują nieuczciwe praktyki w reklamowaniu swoich usług, a do tego dają super wysokie zarobki osobom odpowiedzialnym za te wszystkie działania?
Kryzys sprawił, że do banków społeczeństwo będzie podchodziło z dużą rezerwą. W każdej ofercie będzie się doszukiwać haczyka i podstępu. Klienci będą domagali się publicznej chłosty na bankach, dlatego będą mocno domagać się zdecydowanych ruchów ze strony UOKiKu czy KNF. Bankom znacznie trudniej będzie zablokować w Sejmie negatywne zmiany prawne, bo żaden polityk nie będzie chciał być identyfikowany z tak nielubianą branżą. Kto będzie winien w sytuacji, kiedy klienci nie będą mogli spłacać swoich kredytów hipotecznych? Deweloperzy, którzy mieli horrendalne narzuty na każdym sprzedanym metrze? Czy może bank, który udzielił na to kredytu i któremu co miesiąc ludzie muszą oddawać „krwawicę”? Wszyscy, jak okiem spojrzeć, wskazują na bankowców jako tych mało wrażliwych społecznie krwiopijców. Kryzys i zły sektor bankowy to wytłumaczenie indywidualnych błędów. Niestety, bardzo często swoim postępowaniem banki zasłużyły sobie na taki los. Efekt będzie taki, że cały sektor będzie musiał borykać się ze znacznie trudniejszymi warunkami prowadzenia biznesu. Klienci przeszli i niestety wszystko wskazuje, ze jeszcze nie raz przejdą, szybką lekcję na temat produktów i usług bankowych – od tej złej ich strony. Będzie wręcz w dobrym tonie narzekanie na bankowców – bo to moda, która przyszła zza granicy.
Jak w takim środowisku pomagać sektorowi bankowemu? To diabelsko trudne zadanie, bo może wepchnąć w czarną dziurę społecznego niezrozumienia intencji. Dlatego warto obserwować ruchy rządu, parlamentu, NBP, ZBP, czy KNFu. Również postępowanie poszczególnych prezesów. Górotwórcze zmiana z jakimi mamy teraz do czynienia, oznaczają zupełnie nowy porządek. Na naszych oczach będą rodziły się nowe autorytety i liderzy. Proces ten jednak będzie trochę trwał. W międzyczasie banki będą zwalniały setki pracowników, będą pośrednią przyczyną zamykania wielu firm, ludzkich tragedii, etc.
Cykliczność gospodarki sprawia, że kryzys to w zasadzie rzecz naturalna. Okazuje się jednak, że wiele osób wiążąc się z bankiem często na ponad 30 lat, mają problemy ze spłatą kredytu już po roku lub dwóch pierwszych latach. Firmy, które jeszcze jakiś czas temu korzystały z wyjątkowej w dotychczasowej historii hojności banków, teraz muszą oddawać dopiero co zaciągnięte kredyty. Na rynku mamy tysiące gotowych mieszkań, na których nie ma kupców. Obecnie banki postawiły na kredyty gotówkowe – czy za pół roku nie będziemy zastanawiać się, co z tysiącami osób, które mają kłopoty z poprawnym regulowaniem swojego zadłużenia? Dobre czasy na razie minęły. Wspólnym mianownikiem złych czasów są banki. Otwarte pytane, jak sobie poradzą – zarówno jako sektor, jak również jako pojedyncze instytucje… Zobaczymy. Miejmy również nadzieję, że odpowiednie wnioski zostaną wyciągnięte na przyszłość…
Źródło: PR News