– Nie mamy pracowników przygotowanych do zajmowania się kredytami hipotecznymi. Ze względu na dużą pomysłowość bezrobotnych, samo zaświadczenie o wysokości kredytu to stanowczo za mało. Będziemy musieli zatrudnić osobę, która będzie odpowiedzialna za kontakty z bankami – mówi Agata Wyderka-Pietrzyk, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Będzinie.
Podobnie uważa Bożena Bartnicka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Mysłowicach. Zwraca ona uwagę, że mogą się pojawić problemy z obliczeniem wysokości pomocy dla konkretnej osoby w spłacie kredytu. Pracownicy będą musieli także badać sytuację finansową całej rodziny, a nie tylko bezrobotnego.
– Najtrudniejszą sprawą będzie późniejsza egzekucja należności od bezrobotnego. Mamy bardzo złe doświadczenia z egzekucją pożyczek dla bezrobotnych na podjęcie działalności gospodarczej. Trzeba było je rozkładać na raty, a nawet umarzać, bo takie osoby nie miały środków na ich spłatę – mówi Zdzisław Szczepkowski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie.
Pracownicy urzędów pracy zwracają też uwagę, że nowe rozwiązanie może doprowadzić do nadużyć. Pracodawcy będą bowiem fikcyjnie zwalniać pracowników, którzy mają do spłacenia niewielkie raty kredytów hipotecznych.
Wczoraj Jolanta Fedak, szefowa resortu pracy stwierdziła, że finansowanie przez FP spłaty kredytów hipotecznych dla osób bezrobotnych jest niemożliwe. Zwróciła uwagę, że fundusze ten jest funduszem celowym i środki zgromadzone na jego koncie nie mogą być przeznaczone na spłatę długów bankowych.
Bożena Wiktorowska
Gazeta Prawna 25.02.2009 (39) – str.9