Rynek odebrał to jako przyzwolenie na dalsze wzmacnianie się naszej waluty i rano nastąpiła dalsza wyprzedaż euro i dolara. Kurs USD/PLN ustanowił kolejne siedmioletnie minimum na 3,1080.
Następnie jednak do akcji wkroczył premier Marek Belka. Powiedział, że w najbliższym czasie zwróci się do prezesa NBP i zaprosi Radę Polityki Pieniężnej oraz kierownictwo banku na spotkanie, które będzie poświęcone polityce kursowej i zastanowieniu się wspólnie co można zrobić w warunkach obserwowanej, bardzo szybkiej w ostatnich miesiącach aprecjacji złotego. Wzmocnienie, które budzi niepokój już nie tylko w rządzie, ale także we władzach Narodowego Banku Polskiego. Ten niepokój we władzach NBP był, jak widać po wypowiedziach prezesa NBP, mocno na wyrost, ale premier miał zapewne na myśli poglądy wiceprezesa, Krzysztofa Rybińskiego, który interwencji nie wykluczał. Do gry włączył się również wicepremier Jerzy Hausner, który powiedział, że takie spotkanie powinno odbyć się jak najszybciej. Tym razem rynek potraktował słowa premierów poważniej. Zapewne te rozmowy nie wywołają interwencji, ale są inne sposoby osłabiania złotego (choćby manipulacja wymianą składki do UE i dotacji z Unii). Polska waluta osłabła nieznacznie, po słowach minister finansów Mirosława Gronickiego, który zniweczył wszystkie wysiłki kolegów twierdząc, że kurs wymiany na nie grozi na razie gospodarce, a on i owszem spotka się z NPB, ale jedynie w sprawie wejścia do ERM2, a nie w sprawie bieżącego kursu walutowego. Zastanawiające jest tolerowanie przez premiera wypowiedzi ministra, który dodatkowo uważa, że jak euro sięgnie 4,10 PLN to rząd „będzie musiał coś z tym zrobić”, a na pytanie co, odpowiada „myśleć”.
O godz. 16.10 jeden dolar wyceniany był na 3,1280 złotego, a jedno euro na 4,1770 złotego (odchyl.– 13,50 proc.).
Krótkoterminowa prognoza
Osłabienie złotego było w czwartek niewielkie i może być krótkotrwałe. W piątek żadnych istotnych danych makro w Polsce nie będzie, więc złoty powinien wahać się w rytm zmian na światowych rynkach walutowych. Gdyby nadal tracił to trównież nie można byłoby zakładać, że zmienia trend. W końcu tygodnia często występuje realizacja zysków. Kolejne wsparcie (bardzo poważne) na EUR/PLN jest na poziomie 4,14 zł. Sygnałem sprzedaży złotego byłoby przełamanie w górę 4,25 zł za euro. Dolar ma wsparcie na 3,06 zł. Sygnałem sprzedaży złotego byłoby pokonanie linii trendu, czyli poziomu 3,20 zł.
RYNEK MIĘDZYNARODOWY
EUR/USD
Aprecjacja dolara na chwilę zatrzymana
Dziwne było zachowanie rynków finansowych w środę wieczorem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie dziwne zachowanie dolara. Mimo dobre danych makro, na skutek dużego spadku cen ropy mocno wzrosły indeksy giełdowe, wzrosła również rentowność obligacji (tym razem nie było to traktowane jako ucieczka inwestorów), a także czekanie na bardzo dobre piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy powinny były wzmocnić dolara, co jednak nie nastąpiło. Zapanowała stabilizacja na dnie, a w czwartek rano EUR/USD przekroczył nawet rekordowy poziom 1,3360. Takie zachowanie rynku jest bardzo poważnym ostrzeżeniem. Nastroje są nadal niezwykle antydolarowe i to, jeśli banki nie podejmą interwencji, powinno zakończyć się paniką. Dopiero potem kurs eurodolara wrócił praktycznie do środowego zamknięcia na skutek powtórzonej przez Japonię groźby interwencji wspólnie z ECB, co szczególnie przed posiedzeniem ECB wywarło wpływ na graczy.
ECB nie zmienił poziomu stóp procentowych, ale nikt tego nie oczekiwał, więc i reakcji nie było. Jean-Claude Trichet, prezes ECB na swojej konferencji powiedział, że nigdy nie będzie wypowiadał się o interwencji, a poziom kursów jest właściwy. To oczywiście natychmiast osłabiło dolara. Uwaga rynków koncentrowała się jednak na akcjach. Grudzień przeważnie jest dla nich dobry. Informacja o wzroście ilości nowozarejestrowanych bezrobotnych w USA (349 tys.) została praktycznie zlekceważona, ponieważ w zeszłym tygodniu były święta (Dzień Dziękczynienia). Raport o październikowych zamówieniach fabrycznych pokazał wzrost zamówień o 0,5 proc., czyli nieznacznie lepiej od prognoz. Rynek nie zareagował jednak na te doniesienia. Należy obawiać się, że dobre dane tylko na moment, o ile w ogóle, powstrzymają osłabienie dolara.
O godz. 16.10 jedno euro kosztowało 1,3345 dolara, jeden dolar wyceniany był na 102,60 jena.
Krótkoterminowa prognoza
W piątek zostanie opublikowany miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy. Przy nim informacje o indeksach PMI w europejskim sektorze usług zostaną praktycznie niezauważone. Jak zwykle w informacjach z USA trzeba szczególną uwagę zwrócić na zmianę zatrudnienia w sektorze pozarolniczym. Stopa bezrobocia jest zdecydowanie mniej istotna (to wynik mniejszej wiarogodności pomiaru). Subindeksy zatrudnienia zarówno w raporcie PMI Chicago jak i ISM pokazały w listopadzie znaczny wzrost, więc należy spodziewać się, że dane będą bardzo dobre. Mogą być lepsze niż prognozowane 200 tysięcy. Półtorej godziny później na deser dostaniemy raport o indeksie ISM w amerykańskim sektorze usług, ale on już tylko wzmocni lub osłabi (w zależności od wielkości) reakcję na poprzednie wyniki. Problem jest jednak z reakcją rynków. Rynek akcji przeważnie nie reaguje na ten raport, bo dyskontuje go już wcześniej (o ile nie ma wielkiej niespodzianki). Rynek walutowy w dzień publikacji tego raportu zachowuje się zawsze bardzo niespokojnie. Nie należy podejmować decyzji inwestycyjnych natychmiast po raporcie. Mamy w pamięci reakcję rynku walutowego na doskonałe dane miesiąc temu: wzmocnienie, a potem bardzo szybko powrót do trendu i osłabienie dolara.
Długoterminowy trend na osłabienie dolara nadal obowiązuje. W krótkim terminie wsparciem jest poziom 1,306 USD. Pierwszym oporem jest 1,35 USD.
Piotr Kuczyński
Marek Węgrzanowski
Warszawska Grupa Inwestycyjna S.A.