Z raportu wynika, że boom na rynku mieszkaniowym dotyczy prawie wyłącznie największych aglomeracji – Poznania, Warszawy, Trójmiasta. Wrocławia, Łodzi oraz Krakowa. Ponad 80% oddawanych do użytku mieszkań przypada właśnie na te ośrodki. Prognozy przewidują, że w przyszłym roku do tego grona dołączą również: Rzeszów, Szczecin i Olsztyn. Mimo to wzrost cen nieruchomości nie będzie już postępował tak szybko, jak obecnie.
Przyczyny tak gwałtownego popytu na nieruchomości upatrywane są w wielu czynnikach. Te najważniejsze to: spowodowana systematycznym spadkiem stóp procentowych duża dostępność kredytów, zwiększenie zainteresowania pożyczkami oferowanymi przez instytucje finansowe, pojawienie się kredytów denominowanych w walutach obcych (60% kredytów mieszkaniowych zostało zaciągnięte we frankach szwajcarskich), wzrost płac oraz spadek zagrożenia utarty pracy. Zjawiskom tym towarzyszy równoczesne zwiększenie konkurencji na rynku usług finansowych, czego wynikiem jest większa dostępność kredytów.
Nie można także lekceważyć czynników demograficznych, takich jak wejście na rynek pracy pokolenia wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych i uruchomione przez transformację gospodarczą tendencje migracyjne. Na boom mieszkaniowy ma również wpływ wykształcenie się klasy beneficjentów funduszy unijnych, dzięki którym grupę tę często stać na przeprowadzkę ze wsi do miasta. Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej zaobserwowano zjawisko nabywania mieszkań w celach spekulacyjnych, a także jako dobrą formę inwestycji – mówi Arkadiusz Rembowski, dyrektor ds. rozwoju produktów finansowych Money Expert SA. Dodaje również – Wyższa niż w rodzimych krajach stopa zwrotu zachęciła do takich działań także inwestorów z Irlandii, Hiszpanii, Izraela czy Wielkiej Brytanii.
Dr Marcin Gruszczyński z UW uważa, że rynek nieruchomości jest rynkiem producenta, a popyt na kredyty będzie rósł. Przewiduje, że równolegle nasilać się będzie konkurencja wśród kredytodawców, szczególnie pod kątem zróżnicowania i komplikacji, niekoniecznie cenowo. Perspektywy dla samego rynku nie są jednak zbyt optymistyczne. Przy utrzymującym się wzroście cen, mieszkania mogą stać się niedostępne dla przeciętnego obywatela, nawet przy wsparciu kredytem długoterminowym. Na rynku mogą pozostać spekulanci, beneficjenci integracji oraz wąska grupa klasy wyższej o lepszych dochodach.
Bezpośrednich zagrożeń dla samego rynku hipotecznego nie ma jednak tak wiele – oczekiwane podwyżki stóp procentowych zarówno w Polsce, jak i za granicą nie będą zbyt wysokie. Niebezpieczne mogłoby być nagłe osłabienie kursu złotego. Nic na razie tego nie zapowiada, a potencjalne obawy budzić może jedynie odroczenie przyjęcia euro, załamanie budżetu 2007/2008 czy zaburzenie międzynarodowej pozycji płynności Polski.