Plan był prosty. Przejąć działające placówki partnerskie Banku BPH. Na początku nic nie zmieniać, potem wprowadzić swoje produkty, dzięki czemu szybko i w prosty sposób rozszerza się sieć dystrybucji. W dzisiejszych czasach to prawdziwy skarb. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie pozycja Pekao SA nie jest znowu taka dobra.Coś jednak nie wyszło z tych planów. Tak jak szybko partnerów przybywało, tak teraz ich ubywa – jak śniegu na wiosnę. Włosi nigdy nie byli zainteresowani takim sposobem działania – w końcu wystarczy im własnych oddziałów i nowych, przejętych od BPHu – zwłaszcza, że mogli pozbyć się najgorszych lub dublujących się z ich siecią. Placówki partnerskie zostały przejęte chyba tylko po to, żeby nie dostały się łatwo w ręce nowego właściciela miniBPH.
Jak pisze Halina Kochalska z Parkietu, Włosi z Pekao Sa odezwali się do współpracujących teraz z nimi przedsiębiorców tylko raz, a do tego w kwietniu z pracy zrezygnował Ryszard Kiewrel, który obecnie będzie się zajmował budową takich placówek w Getin Banku. Może źle powiedziane – na początku będzie pewnie zajęty zachęcaniem najrentowniejszych placówek partnerskich BPHu do przyłączenia się do banku dra Czarneckiego. Kto jak nie on wie najlepiej, z kim warto rozmawiać.
Partnerzy się wykruszają, bo oficjalnie nie wiadomo jaka będzie ich przyszłość. To prawda. Co gorsza można się spodziewać, że cała sieć agencyjna Pekao SA może za chwilę pójść w rozsypkę. Te obawy nie są bezpodstawne. W BPH agencjami zajmowało się kilka osób, ale w praktyce tylko dwie z nich miały o tym większe pojęcie. Kiewrel przeszedł do Getinu, a Mariusz Bielaszewski, dyrektor Departamentu Dystrybucji Pośredniej BPH, został w miniBPH. W efekcie w Żubrze nie ma doświadczonych pracowników. Nie potrafią nie tylko zachęcać nowych, ale też nie są w stanie jak się okazuje utrzymać starych „franczyzobiorców”. Ajencji już w zasadzie nikt nie pilnuje, zostały pozostawione same sobie i oddziałom, pod które podlegają. Sprawdza się zatem doskonale przysłowie, że pańskie oko konie tuczy.
Bez wątpienia placówki partnerskie BPHu są łakomym kąskiem dla konkurentów Pekao SA. Chodzi nawet nie o lokalizacje, co przede wszystkim o ich właścicieli i ich doświadczenie. W wielu przypadkach wystarczy tylko zmienić logo banku. Pytanie teraz, która instytucja przejmie więcej partnerów. I dlaczego Pekao SA pozwala na to wszystko? Czyżby bank uważał, że mu się ten model biznesowy nie opłaca? Byłoby to bardzo dziwne. Wytłumaczenie może być oczywiście bardzo proste – problemy z fuzją. 15 czerwca nie wypalił, szykuje się kolejny termin. A wiadomo, że to znacznie ważniejsze niż kilkadziesiąt małych placówek. Zwłaszcza, kiedy UniCredito ma się stać trzecim największym bankiem Europy. W razie czego kupi się całego Getina, czy co tam będzie na sprzedaż. I już! 🙂