Niemniej, po niemal euforycznej reakcji na pomysły najsłynniejszego i najbogatszego inwestora świata, Warrena Buffeta, który zaoferował swoją pomoc ubezpieczycielom obligacji składając ofertę przejęcia wartego 800 mld USD pakietu gwarancji dotyczącego papierów komunalnych za zaledwie … 5 mld USD, przyszedł czas na dokładniejsze przemyślenie jego posunięcia. A pewien sceptycyzm byłby tutaj, jak najbardziej wskazany. Zwłaszcza, że Buffet chce przejąć najcenniejsze i najmniej „ryzykowne” aktywa, pozostawiając głównych graczy z całym bagażem w postaci kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku, pożyczek lewarowanych służących pod transakcje wykupów i fuzji, nieruchomości komercyjnych, czy też papierów gwarantowanych o pożyczki studenckie. Byłoby, zatem pewną naiwnością twierdzenie, iż jego działania rzeczywiście pomogą wyjść branży z kryzysu, w który zaczyna coraz bardziej wpadać, a co najwyżej mają krótkoterminowy efekt psychologiczny. Tym samym rozczarowanie może przyjść dość szybko, a będzie gorzej, jeżeli zostanie „wsparte” przez gorsze dane makroekonomiczne. A jedne z ważniejszych informacji w tym miesiącu, czyli dynamikę sprzedaży detalicznej, poznamy już o godz. 14:30. Oczekuje się, iż w styczniu spadła ona o 0,2 proc. m/m wobec zniżki o 0,4 proc. m/m w grudniu, ale bez uwzględnienia samochodów wzrosła o 0,2 proc. m/m. Niemniej jednak na rynku wciąż utrzymują się obawy, że odczyty będą gorsze, potwierdzając niejako gorszą serię tego miesiąca (spadek liczby nowych miejsc pracy i indeksu ISM dla usług). Dodatkowo Janet Yellen z FED przyznała wczoraj, iż zła sytuacja na rynku nieruchomości (zdaniem Sekretarza Skarbu Henry’ego Paulsena „najgorsze jeszcze nie minęło”) może zaważyć na poziomie wydatków konsumentów. Wydaje się też, iż z pewną dozą ostrożności należy podchodzić do nowego planu amerykańskiej administracji zakładającego możliwość zawieszenia i negocjowania spłat przez osoby posiadające problemy z terminową spłatą kredytów hipotecznych.
W środę dolar nieco zyskiwał na wartości względem euro i funta – o godz. 10:45 za wspólną walutę płacono 1,4565 USD, a za brytyjską 1,9588 USD. Rano funtowi nieco zaszkodziły informacje, które w nocy opublikował RICS (Królewski Instytut Licencjonowanych Ankieterów) na temat indeksu cen domów w styczniu. Jego wartość spadła do -54,7 pkt. z -49,1 pkt. przekraczając kolejną kluczową barierę na poziomie -50 pkt. Jednocześnie na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy łączna dynamika spadku była największa od ponad dekady. W połączeniu z wczorajszą niższą od oczekiwań inflacją CPI w styczniu, doprowadziło to do nasilenia oczekiwań, co do dalszych cięć stóp procentowych przez Bank Anglii. Jednak później, brytyjska waluta odrobiła straty po tym, jak stopa bezrobocia w grudniu nieoczekiwanie spadła do 5,2 proc. Analiza techniczna sugeruje, iż dzisiejsze spadki EUR/USD i GBP/USD mają charakter korekcyjny i wkrótce powrócimy do zwyżek. Ten scenariusz ma większe szanse realizacji, jeżeli zostanie dodatkowo podparty przez słabe dane z USA o godz. 14:30. Przedstawiane ostatnio założenia zwyżki EUR/USD w rejon 1,47-1,4750 pozostają, zatem nadal aktualne. Dla GBP/USD byłyby to okolice 1,97-1,9750.
A co ze złotym? Dzisiaj rano nasza waluta dostała pewne wsparcie od Andrzeja Sławińskiego z RPP, który przyznał, że skala podwyżek stóp procentowych w tym roku wciąż pozostaje sprawą otwartą. Dodał jednocześnie, iż spodziewa się spowolnienia wzrostu PKB do 5,0-5,5 proc., czyli w zasadzie niewiele. Wczoraj rynek zignorował wyższy od zakładanego deficyt na rachunku obrotów bieżących w grudniu. To pokazuje, że kluczowe będą dopiero piątkowe dane o inflacji i płacach w styczniu. Natomiast wyniki dzisiejszego przetargu 10-letnich obligacji o wartości 2 mld zł będą miały wartość informacyjną pod kątem zbadania nastrojów panujących na rynku. Wpływu na rynek nie będzie miało także zaplanowane na godz. 14:30 spotkanie członków RPP z ministrem finansów. Analiza techniczna wciąż zakłada, iż docelowym wsparciem dla EUR/PLN będą okolice 3,59 zł, a dla USD/PLN 2,44 zł.
