– Przyglądając się ofercie kredytów hipotecznych zapomnijmy na chwilę o marży i oprocentowaniu – mówi Aleksandra Gontarek, analityk Goldenegg Niezależni Doradcy Finansowi – To oczywiście są istotne, ale nie jedyne warunki umowy, które powinny decydować o wyborze. Instytucja finansowa pożyczająca nam pieniądze będzie szukała dodatkowych źródeł dochodu. Właśnie o nie powinniśmy pytać – radzi Gontarek.
Jednym z kosztów, o którym nie wspomina się za często, a który już na wstępie może uszczuplić nasz portfel o kilkanaście tysięcy złotych jest tzw. spread, czyli różnica w kursie waluty po jakiej bank kupuje i sprzedaje nam ustaloną kwotę pieniędzy. Każda instytucja finansowa ustala różnice kursowe samodzielnie. Wszystko działa tutaj podobnie jak w kantorze. Jeśli wnioskujemy o konkretną kwotę kredytu to bank przelicza jej wysokość na odpowiednią sumę np. we franku szwajcarskim. Robi to po tzw. po kursie kupna. Następnie określa wysokość spłacanych rat również w walucie i przelicza tę wielkość na naszą rodzimą walutę z tym, że po kursie sprzedaży. A ten może być znacznie wyższy.
– Spreadu nie należy lekceważyć, bo może on podnosić koszty kredytu od ponad 2% do ponad 8%. Banki nie mają obowiązku informowania klientów o fakcie zmiany widełek kursowyuch. Nie jest też powiedziane, że będzie on stały w całym okresie kredytowania – ostrzega Aleksandra Gontarek.
Stosowane na rynku widełki kursowe mogą kształtować się na poziomie od kilku do kilkunastu groszy. Analitycy Goldenegg Niezależni Doradcy Finansowi przygotowali symulację kosztów, na jakie narażony jest klient wnioskujący o kredyt hipoteczny we franku szwajcarskim w wybranych bankach.