Czyżby więc na rynek powracał znów marazm? Gdyby tak było, zapewne musielibyśmy się pogodzić z kolejną fazą powolnego osuwania się cen akcji i indeksów. Jednak słabość kupujących podczas poniedziałkowych notowań jeszcze wcale o tym nie przesądza. Bo przecież popyt tak całkiem się nie ulotnił. Indeksy giełdowych średniaków i maluchów poszły wyraźnie w górę – mWIG o 0,6 proc., a sWIG nawet o 1,1 proc. Przewaga spółek rosnących nad spadającymi też była zauważalna – tych pierwszych było aż o 50 więcej.
Poza tym nie sposób nie zauważyć, że naszym indeksom mimo poważnych trudności jednak udało się wzrosnąć. Ta sztuka nie udała się np. indeksom w Wielkiej Brytanii (FTSE stracił aż 0,8 proc.), czy we Francji (CAC spadł o ćwierć procenta). I choć na parkietach w USA też nie widać było w poniedziałkowy wieczór optymizmu – tam indeksy zniżkowały o 0,2-0,3 proc., to wciąż nie ma powodu, by rozdzierać włos na czworo. WIG20 jest wciąż blisko ważnej strefy 3750-3800 pkt. i wciąż nie stracił szansy na jej pokonanie. Choć trudno też zaprzeczyć, że z każdym dniem niepewności ta szansa będzie mniejsza.
