O piątkowej sesji w USA niewiele da się powiedzieć. Kończyliśmy tydzień z całkowicie pustym kalendarium, a innych informacji wiele na rynek nie napłynęło. W tej sytuacji tylko gra pod ewentualną akcję Fed i bliskość sierpniowych minimów mogła pomóc rynkowi. Jednak na grę „pod Fed” jest jeszcze za wcześnie, bo sympozjum w Jackson Hole rozpoczyna się dopiero za tydzień, a w krążącą pogłoskę o nieplanowym posiedzeniu FOMC mało kto wierzył.
Nadal interesujące było zachowanie rynku walutowego. Kurs EUR/USD od początku dnia po prostu się stabilizował, a po pobudce w Stanach ruszył na północ. Teoretycznie pomagać mogła europejskiej walucie informacja mówiąca o tym, że Komisja Europejska może przedstawić projekt legislacji dotyczącej emisji euroobligacji. Jednak od projektu do prawa jest daleka droga, a poza tym kanclerz Angela Merkel jeszcze raz, stanowczo sprzeciwiła się tej idei. Należy zakładać, że umacniające się euro sygnalizuje już grę „pod Fed”, a poza tym bardzo niska rentowość obligacji może też dolara osłabiać.
Na rynku surowcowym i obligacji pojawiła się chęć korekcyjnej zmiany kierunków. Miedź i ropa zdrożały, ale „niedźwiedzi” obraz rynku nie uległ zmianie. Złoto ustanowiło nowy rekord sygnalizując, że nadal w cenie jest bezpieczna przystań. Na rynku obligacji gracze zrealizowali część zysków, dzięki czemu rentowność nieznacznie wzrosła.
Rynek akcji usiłował, po początkowym spadku, rozpocząć odbicie. S&P 500 zyskiwał już nawet jeden procent, ale niedźwiedzie były zbyt silne. Po tym wystrzale indeksy zaczęły się osuwać i na 1,5 godziny przed końcem sesji traciły jeden procent. Posiadaczom akcji ciążyło przypomnienie trudnej sytuacji przez obniżenie prognoz wzrostu amerykańskiego PKB przez Citigroup i JP Morgan.
W ostatniej godzinie sesji niedźwiedzie przycisnęły mocniej pedał gazu i indeksy zwiększyły skalę spadków tracąc półtora procent. Wyglądało to tak jakby przed weekendem gracze nie chcieli zostać z akcjami. Nastroje są paskudne, ale minima z sierpnia przełamane nie zostały, więc w układ techniczny się nie zmienił i nadal uważam, że zobaczymy w przyszłym tygodniu grę pod sympozjum Fed.
GPW rozpoczęła piątkowa sesję od spadku indeksów. Był on nawet spory, ale jednak mniejszy niż na innych giełdach europejskich. Potem sytuacja przez krótki czas gwałtownie się zmieniała, ale oscylacje były gasnące. WIG20 przez długi czas rysował praktycznie linię poziomą na poziomie niższym od czwartkowego zamknięcia o nieco więcej niż jeden procent.
Przed pobudką w USA indeksy ruszyły na północ. Rozpoczęło się polowanie na odbicie w USA, które bardzo szybko zazieleniło WIG20. Nasz rynek nadal zachowywał się dużo lepiej od innych giełd europejskich. Indeks rósł już blisko dwa procent, ale coraz słabsze zachowanie rynku amerykańskiego naszym bykom zaszkodziło. Zakończyliśmy dzień mikroskopijnym wzrostem WIG20, ale był to i tak niezły wynik, jeśli się weźmie pod uwagę, że indeksy we Francji i Niemczech spadły po dwa procent.
GPW chciała już odbijać, ale Stany ją wyhamowały. Skoro już chciała to byle impuls znowu będzie wykorzystany przez obóz byków. W kalendarium dzisiaj jest kompletnie pusto, więc będziemy się wpatrywali w to, co będą mówili politycy i wsłuchiwali w pogłoski. Bliskość wsparcia na S&P 500 i tydzień z sympozjum Fed powinny zacząć w końcu pomagać bykom.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi