Czy w Polsce dojdzie do prawdziwej wojny organizacji płatniczych? Dużo wskazuje na to, że tak. To co się działo do tej pory to mogła być tylko przygrywka do tego, co nas czeka w przeciągu najbliższych miesięcy. Efekt? Duże przetasowania na rynku kart płatniczych. Konsekwencje mogą iść jednak znacznie dalej, włącznie ze zmianami na rynku kont osobistych.
Monika Krześniak z Rzeczpospolitej ujawniła, że MasterCard obniża swoją opłatę dla banków. Decyzja organizacji płatniczej oznacza spadek kosztów za wypłaty gotówki z bankomatów. O co chodzi? Bank wydawca karty w momencie, kiedy jego klient wypłaci gotówkę z obcego bankomatu płaci jego właścicielowi ok. 3,5 zł. Może mniej, jeśli podpisze bezpośrednią umowę. W innym przypadku rozliczenie jest możliwe dzięki organizacji płatniczej. Dzięki temu spokojnie można wypłacać gotówkę będąc na drugim końcu świata. Te 3,5 zł od każdej wypłaty to całkiem sporo. Zwłaszcza dla banków bez własnej sieci maszyn, którym nie opłaca się inwestować w rozwój własnej infrastruktury. Można zrobić jak Alior czy DB PBC z kontem internetowym, ale koniec końców okaże się, że taki ukłon w stronę klientów sporo kosztuje. Nie dość, że bank rezygnuje z przychodów, to jeszcze musi sporo dołożyć do tego. Nie zawsze uda się to odzyskać z samego osadu (bo przecież konto też z definicji powinno być darmowe). W tym przypadku duże banki, które od klientów pobierają opłatę procentową, nie mniej niż, mają spory dodatkowy dochód. Można powiedzieć – że mogą, bo mają sporą bazę klientów. Mniejsze banki muszą pogodzić się z tym, że bankomaty to duży koszt prowadzenia biznesu.
Propozycja MasterCarda jest zatem dla nich strzałem w dziesiątkę. Master chce bowiem zmienić pobierane opłaty. Od kwietnia, będzie ona zależała od rodzaju karty i dla Maestro wyniesie ok. 1,6 zł, a dla MasterCard debit jedynie 1,2 zł. Co to oznacza? Tak proszę państwa. To rewolucja! Za dotychczas jedną wypłatę, bank ma ich nagle trzy! Efekt? Albo nie zmieniając opłat za wypłatę z obcych maszyn zaczyna zarabiać więcej, np. nie 1,5 zł za pojedynczą wypłatę tylko 3,8 zł, albo nagle daje klientowi wszystkie bankomaty za darmo. Czy w jedną czy drugą stronę to jest po prostu ogromna zmiana na plus. Nie trzeba bujnej wyobraźni, żeby uświadomić sobie, jakie to ogromne zmiany może wprowadzić na rynku bankowym.
Co się może zmienić? Nagle może pojawić się masa nowych kont, z darmowymi wypłatami ze wszystkich bankomatów (również za granicą, bo takich wypłat jest znacząco mniej w skali całego banku). To oczywiście wpłynęłoby na temperaturę konkurencji na rynku kont osobistych. A przecież wszyscy wiemy, że banki wracają do korzeni i najbliższe kwartały, a może i lata, będą stały pod znakiem RORu jako fundamentu współpracy z klientem.
Warto jednak w tym momencie zauważyć, że ten rysowany przez nas scenariusz jest możliwy tylko i wyłącznie dla banków, których klienci będą posiadali karty Maestro lub MasterCard. W przypadku kart Visa wszystko zostaje po staremu. Być może dlatego jest różnica pomiędzy kartami Maestro a MasterCard debit. Tych pierwszych już trochę na rynku jest – może nie za dużo, ale jednak. MC Debit pojawił się na rynku niedawno i to w bankach 100% zdominowanych przez Visa. Można zatem oczekiwać, że to obniżenie opłat to tajna broń MasterCarda. Przynajmniej tak sobie to odczytujemy.
Patrząc na rynek karciany w Polsce można stwierdzić jedno. Z grubsza jest on już poustawiany. Liczba rachunków osobistych nie będzie już za mocno wzrastała, a nawet jeśli, to procentowy udział pomiędzy dwoma największymi graczami zostanie zachowany. Nawet jeśli bowiem nowi klienci będą wybierać Maestro zamiast Visy, to mimo wszystko jak ktoś ma już tę kartę, to odnowiona przychodzi mu taka sama, jaką wyrobił sobie kilka lat temu. MC ma trochę związane ręce – bo jak zachęcić, żeby klient wymienił kartę i w ogóle pamiętał, żeby to zrobić w odpowiednim momencie? Bez szans – zwłaszcza, jeśli płaci się opłatę roczną za kartę. W przypadku kart kredytowych bujny ich rozwój też mamy za sobą – chociaż akurat tutaj MasterCardowi trochę lepiej szło niż na rynku kart debetowych. Jednym słowem nawet wciśnięcie się do banków, gdzie panowała do tej pory monokultura Visy, nic nie zmieni w obrazie rynku. Przynajmniej nie w sposób, który można byłoby uznać za istotny. Zwłaszcza, że patrząc na statystyki NBP, to MasterCard mimo radykalnej zmiany dotychczasowej strategii i wejściu do kolejnych banków, z roku na rok traci rynek!!! W III kwartale 2006 roku podział rynku wyglądał następująco: Visa 57,2%, MasterCard 35,1%, a pozostałe 7,7%. Trzy lata później, czyli po okresie ekspansywnego rozwoju kredytowek i nowych rachunków osobistych, udział Visy wynosi już 66,1%, MasterCarda 30,5%, a pozostałych już jedynie 3,4%. Tak, tak. Na koniec ubiegłego roku to Visa wciąż wygrywa i cały czas powiększa dystans względem swojego największego rywala.
Nie ma się co dziwić, że MasterCard musi sięgnąć po jakąś nietypową strategię, żeby zmienić te proporcje. I taką strategią może być obniżenie tych kosztów. Oczywiście na krótką metę to mocno uderzy w przychody tej organizacji. Jednak ryzyko może się opłacać. Bo przecież bank głownie zarabia na że interchange’u. Tym razem bankom powinno zależeć na zmianie proporcji – bo za tym idą pieniądze. Strategia niższego interchange’u dla kart Maestro dawała chyba wręcz odwrotne skutki.
Co się może zatem wydarzyć? Po pierwsze w bankach, gdzie są karty obu systemów, to Maestro i MasterCard będzie kartą pierwszego wyboru dla klienta. To jednak dużo nie zmieni w obecnym podziale rynku – bo ile w końcu ludzi zmienia rachunki bankowe? Kluczem do sukcesu może być odnowienie już wydanych kart. Przyjęło się, że jak ktoś kiedyś dostał Visę Electron, to będzie ją dostawał do końca świata. Teraz może się to zmienić. To bank może zmienić klientowi odnowiony plastik lub na zasadzie kija i marchewki go do tego przymusić na przykład niższymi opłatami (lub wręcz przeciwnie, takimi opłatami objąć karty Visa). Niemożliwe? No… Wcale nie. Przykładem jest BGŻ, który nagle przestał wydawać nowe karty Visa i w zamian wydaje już tylko MasterCardy – i debetowe i kredytowe. Teoretycznym tłumaczone jest to przeniesieniem obsługi z zewnętrznego partnera do banku. Pytanie jednak czy to musi tylko trwać i dlaczego to uniemożliwia wydawanie nowych kart? Przecież nowe mogą już od razu być obsługiwane przez bank. To oczywiście pewnego rodzaju spiskowa teoria, na którą nie mamy żadnego potwierdzenia, ale taka konwersja mogłaby być kluczem do sukcesu poszczególnych banków. MasterCard musi zrobić coś niekonwencjalnego, żeby skończyć z obecnym podziałem rynku. Visa może oczywiście odpowiedzieć na ruch MC, tyle że z jej pozycją na rynku kosztowałoby to ją gruuuube miliony. Wystarczy, żeby w tym czasie przekonać parę banków do zmiany karty podstawowej przy wydawaniu i odnawianiu i… mamy rewolucję. Oczywiście możemy mieć ją i bez tego. Bank przecież może dać ofertę – konto ze wszystkimi bezpłatnymi bankomatami przy kartach MasterCard Debit i z ograniczoną siecią maszyn przy Visa. Dodając do tego aktywną akwizycję, klienci zareagują nawet wcześniej niż przy odnowieniu karty…
Tak. Wiemy, że to co piszemy wygląda zbyt dobrze, żeby to była prawda. Jednak proszę pamiętać, że w każdej plotce jest ziarnko prawdy 😉
A swoją drogą na tę okoliczność udało nam się uzyskać wypowiedź Małgorzaty O’Shaughnessy z Visa Polska.
„Bankomatowa opłata międzybankowa służy do utrzymywania równowagi na rynku; musi zapewniać akceptowalność kart jednego banku w bankomatach drugiego, bo cóż bankom i ich klientom po kartach, nieakceptowanych w sieciach bankomatów innych banków?
Zmiany zawsze są możliwe, jeżeli służą rozwojowi rynku i są częścią przemyślanej strategii. Jak pokazuje nasze doświadczenie, banki wolą rozwiązania wypracowywane razem z nimi – strategiczne i przemyślane, bardzie efektywne kosztowo i kontrolowane przez siebie – a takie zapewnia stowarzyszeniowy model Visa Europe. Potwierdzeniem tego jest pozycja Visa w Polsce.
Obecnie prowadzimy z bankami członkowskimi Visa Europe w Polsce proces konsultacji optymalnego modelu biznesowego dla bankomatów.”
Źródło: PR News