Fatalna atmosfera wśród inwestorów utrzymywała się także na początku wtorkowej sesji. Benchmarki dla regionu Azji i Pacyfiku, równając do rynku, spadły dziś o prawie 4 proc. Na Starym Kontynencie atmosfera uległa już jednak poprawie i o godz. 11:30 indeks DJ Stoxx 600 zniżkował „tylko” o 1,06 proc. Jaskółką nadziei było także to, że w tym samym czasie kontrakty terminowe na S&P 500 znajdowały się – i tu nie pomyłka – na 0,36 proc. plusie.
Tak silna przecena, której byliśmy świadkami w trakcie ostatnich kilkudziesięciu godzin, to wynik połączenia ze sobą dwóch niezwykle negatywnych czynników: po pierwsze ogromnej obawy inwestorów o stan światowego sektora finansowego, a po drugie równie silnego ich niepokoju o kondycję globalnej gospodarki. Jeśli chodzi o tą pierwszą sprawę, to w tej chwili wiemy już, że 158 letnia historia Lehman Brothers uległa praktycznie zakończeniu (musiałby się zdarzyć cud, aby udało mu się odrodzić, poprzez sprzedaż aktywów i układy z wierzycielami), a największy amerykański ubezpieczyciel, czyli AIG przeżywa ogromne problemy płynnościowe i na obniżenie dla niego ratingów zdecydowały się agencje: Standard & Poor’s i Moody’s. Niektórzy jako negatywny czynnik wskazują też fakt weekendowego „zmuszenia” banku Merrill Lynch do bycia przejętym za 50 miliardów dolarów przez Bank of America, ale jak dla mnie był to akurat czynnik nieco bardziej pozytywny, bo przecież kolejne ewentualne bankructwo atmosfery na rynkach na pewno by nie poprawiło. Z kolei jeśli chodzi o drugą kwestię, to o słabnącej kondycji świadczy przede wszystkim drastyczny spadek cen ropy, które to dziś zniżkowały nawet do 91,54 USD/bar. (październikowe kontrakty terminowe na Nymexie), poziomów nie notowanych od lutego.
Sytuacja na giełdzie w Warszawie jest praktycznie kalką tego co się dzieje na globalnych parkietach. Wczoraj indeks WIG zakończył sesję 3,62 proc. spadkiem, a jeszcze głębiej, bo o 3,81 proc. (2363,69 pkt) zniżkował indeks WIG20. O ile najszerszemu wskaźnikowi giełdy na ulicy Książęcej udało się utrzymać powyżej dołków w lipca br., tak ten reprezentujący blue-chipy z hukiem przebił się przez minimum z 16 lipca na poziomie 2404,06 pkt. i zszedł nawet do 2338,26 pkt., czyli do najniższego poziomu od 31 października 2005 r. Dziś znowu mamy spadki, ale tak jak na Zachodzie ich skala uległa znacznemu ograniczeniu. O godz. 11:30 WIG szedł w dół o 0,89 proc. – 37370,25 pkt. (choć wcześniej spadł już nawet do 37109,01 – najniższego poziomu od 23 czerwca 2006 r.), a WIG20 tracił na wartości jedynie 0,47 proc. (2352,62 pkt.), wcześniej ustalając minimum na poziomie 2317,13 pkt. (najniższy poziom od 28 października 2008 r.).
Pytanie o to co dalej z rynkiem akcji, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie jest niezwykle trudne, ale wydaje się, że większe odbicie jest chyba tylko kwestią chwili. Dzisiejsze dane z Niemiec o indeksie ZEW za wrzesień były lepsze niż oczekiwano, a we wtorek przed inwestorami jeszcze wyniki Goldman Sachs, dane z USA i decyzja Fed – jak dobrze pójdzie wszystkie korzystne z punktu widzenia rynku akcji. Co do wyników Goldmana to rynek spodziewa się, że w III kwartale jego zysk netto spadł o 73 proc., tak więc każda lepsza informacja może być odebrana entuzjastycznie. Prosto rozumując można dojść do wniosku, że jeśli Goldman z JPMorganem mieliby pożyczyć pieniądze AIG, to w samym tym banku bardzo źle raczej być nie może. Z kolei w przypadku danych z USA to spodziewany jest 0,1 proc. spadek m/m w sierpniu inflacji, pierwszy od prawie dwóch lat i skłaniający Fed do obniżenia stóp już dzisiaj, a lepsze niż w poprzednich miesiącach odczyty prognozowane są także w przypadku TIC-ów za sierpień i indeksu NAHB za wrzesień. Co do decyzji Fed, to tak jak napisałem powyżej istnieje duża szansa na to, że na dzisiejszym posiedzeniu polityka monetarna Stanów Zjednoczonych zostanie poluzowana, a taka decyzja byłaby miodem na serca inwestorów giełdowych.
Marek Nienałtowski
Główny Analityk Rynków Finansowych