Druga z rzędu sesja na nowojorskich parkietach nie przyniosła wzrostów głównych indeksów. Dow Jones oraz S&P500 zakończyły dzień neutralnie, a Nasdaq wyraźnie stracił. Posiadaczom akcji zaszkodziła rebelia w łonie Rezerwy Federalnej oraz słabe prognozy Della.
W czwartek dwóch z trzech członków FOMC, którzy podczas sierpniowego posiedzenia zaprotestowali przeciwko obietnicy utrzymania zerowych stóp procentowych do połowy 2013 roku, otwarcie skrytykowało politykę Bena Bernanke. Tymczasem to właśnie Rezerwa Federalna drukująca setki miliardów dolarów jest głównym kreatorem giełdowej hossy. Richard Fischer wprost przyznał, że bank centralny nie powinien wspierać giełdowych inwestorów.
To poważny powód do zmartwień. Przynajmniej dla tych graczy, którzy liczyli, że kolejna runda dodruku pieniądza (znana już na rynku jako QE3) przełoży się na jeszcze jeden rajd giełdowych indeksów. W obecnej konstelacji politycznej i ekonomicznej (wysoka inflacja) szanse takie nieco maleją, ale wciąż są znacząco wyższe od zera.
Wypowiedzi oficjeli z Fed-u były ostatnią kroplą, która przepełniła czarę goryczy i sprawiła, że amerykańskie indeksy zabarwiły się na czerwono. Wcześniej inwestorom z Wall Street nie przeszkadzał ani nieoczekiwany wzrost cen producentów (tzw. inflacja PPI wyniosła w lipcu aż 7,2% rdr, a w ujęciu miesięcznym 0,2% wobec oczekiwanych 0,0%), ani pesymistyczne prognozy Della.
Akcje drugiego na świecie producenta pecetów przeceniono o ponad 10%. Szefostwo Dell Inc. przedstawiło słabe prognozy sprzedaży, narzekając na niski popyt ze strony konsumentów oraz silną konkurencję Apple.
Warto odnotować, że amerykańscy inwestorzy bardzo nerwowo reagują na stosunkowo nieliczne rozczarowania wynikami kwartalnymi (w szczególności na obniżki prognoz) i niezbyt szczodrze wynagradzają spółki raportujące przekroczenie rynkowych oczekiwań. Według danych agencji Bloomberg jak dotąd ¾ spółek z indeksu S&P500 pochwaliło się zyskami wyższymi od konsensusu i były one średnio o 17% wyższe niż przed rokiem.
Źródło: Bankier.pl