Patrząc na to, co się obecnie dzieje na rynku, można odnieść wrażenie, że przyszłość polskiej bankowości leży w niezależnych przedsiębiorcach i we franczyzie. To nie tylko sposób na szybki rozwój terytorialny, ale również możliwość wejścia na małe rynki, na które bank prawdopodobnie samodzielnie nigdy by się nie zdecydował.Patrząc na Polbank czy Dominet, strategia przynosi skutki. Przynajmniej jeśli chodzi o liczbę placówek.Do grona instytucji, które chcą się w ten sposób intensywnie rozwijać dołączył niedawno mBank, a obecnie eurobank. W obu przypadkach chodzi o mini oddziały partnerskie. Czy wchodząc dopiero teraz eurobank może liczyć na sukces?
Do końca września ma działać około 30 placówek franczyzowych pod szyldem „eurobank partner”. W październiku ruszą kolejne. Dla partnerów ma to być doskonały sposób na własny biznes, oparty na sprawdzonym modelu. Co ciekawe bank, który raczej zapomina o komunikacji w internecie, przygotował dla potencjalnych franczyzobiorców stronę internetową www.eurobankpartner.pl.
Początkowo eurobank zamierzał otworzyć 30 placówek do końca tego roku. Jak się jednak okazuje, konkurencja działa cuda i plan ten będzie zrealizowany do końca września. Nie ma się co dziwić. Małe miasteczka mają to do siebie, że kto pierwszy ten lepszy. Potem może już nie być miejsca na kolejnego gracza. Obecnie sieć eurobanku liczy 245 placówek w tym 38 punktów usług finansowych (sprzedaż ratalna), oraz 10 placówek franczyzowych, m.in. w Kole, Pleszewie, Kłobucku, Otwocku, Sanoku, Sierpcu, Koszalinie. Widać zatem wyraźne, że Polbank po cichu praktycznie rzecz biorąc ma bardzo podobny stan posiadania. To dla takich specjalistów jak euobank śmiertelne niebezpieczeństwo!
Bank partycypuje w inwestycji agenta poprzez zakup sprzętu komputerowego oraz elementów wizualizacji zewnętrznej, pokrywa też koszty szkoleń pracowników i franczyzobiorcy. Placówki partnerskie będą zaopatrywane przez centralę banku w aktualne materiały promocyjne, mogą też liczyć na dofinansowanie lokalnej promocji – do ok. 6 tysięcy rocznie. Źródłem dochodów agenta jest oczywiście prowizja od sprzedaży. Agenci zarabiają już od pierwszego miesiąca prowadzenia działalności. Zdaniem banku na prowadzeniu placówki partnerskiej agent może uzyskać średni dochód od kilku do kilkudziesięciu tysięcy PLN. Oczywiście do podziału z pracownikami. Pieniądze te muszą też pokryć czynsz za lokal, etc.
Bank szacuje, że maksymalny udział własny partnera to 60 tysięcy brutto. Średnio ma wyjść około 30 tysięcy. W przypadku niższej sprzedaży w pierwszych sześciu miesiącach działalności, bank będzie też pokrywać 50% kosztów operacyjnych – to poduszka bezpieczeństwa na mniej zasobnych rynkach. Atutem ma być również szybkość. Od zgłoszenia do otwarcia placówki około 1,5 miesiąca. Jednym słowem dość szybko może być czerwono od szyldów eurobanku. Co ważne dla partnera – w jego ofercie mają być te same produkty i usługi co w normalnych placówkach.
Czy nowa koncepcja biznesowa eurobanku odniesie sukces? Naszym zdaniem tak. To jednak specjalista na rynku consumer finance i znacznie łatwiej prowadzić mu biznes niż wiele innych graczy. Pytanie – dlaczego tak późno? Kolejna rzecz – co to oznacza dla SKOK-ów i Banków Spółdzielczych? W końcu te placówki partnerskie niebezpiecznie zbliżają się na tereny, do tej pory „zarezerwowane” dla tych podmiotów…
A swoją drogą jeśli już piszemy o franczyzie. Przykładem kompletnego niezrozumienia idei jest naszym zdaniem ING BSK. Z tego co usłyszeliśmy to ponoć problem systemu, ale tak czy inaczej – dla nas to bardzo źle świadczy o tym banku. Otóż w placówkach partnerskich tej instytucji obecny klient banku może co najwyżej wnieść o zwiększenie limitu kredytowego. Nic więcej. Pracownicy nie mają dostępu do systemu i praktycznie co mogą zrobić to sprzedawać nowe produkty (dla obecnych lub potencjalnych klientów). Tyle, że później klienta już dalej nie obsłużą, ewentualnie zachęcają do obsługi rachunku poprzez internet. Co ciekawe klient nie może nawet złożyć polecenia zapłaty do całkowitej spłaty karty kredytowej. Jednym słowem placówka partnerska służy do wpłaty (bankomat) i wypłaty gotówki (we wpłatomacie), oraz możliwości obsłużenia się przez internet. Czy trafiliśmy na taką placówkę i w innych jest normalnie? W tradycyjnym oddziale stwierdzono, że tak jest we wszystkich franczyzach tego banku. Po co komu taka placówka? Pytanie otwarte. Inne banki poradziły sobie z tym, zatrudniając na przykład pracowników na 1/20 etatu. Właśnie po to, żeby mieli dostęp do systemu bankowego i można było ich ewentualnie pociągnąć do odpowiedzialności. Co wykombinował ING, doprawdy trudno nam stwierdzić…