Dla klientów dysponujących 20-proc. wkładem własnym stała stopa na 30 lat w euro wynosi ok. 5,5 proc., a więc nieco więcej niż zmienne oprocentowanie w tej walucie oferowane przez banki. Do końca września przyszłego roku bank nalicza marże niższe o połowę co oznacza, że oprocentowanie wyniesie od 4,55 do 4,8. Nykredit zaproponuje także stawki obowiązujące przez 10 i 20 lat. Oferta nie ma bezpośredniej konkurencji na rynku. Jak dotąd tylko BPH zdecydował się na oferowane stałego oprocentowania w euro i to najwyżej na 10 lat. W tej chwili wynosi ono w tym banku od 5 do 7 proc.
W przypadku złotówek Nykredit Realkredit pozostanie przy oprocentowaniu zmiennym. Koszt kredytu kalkulowany jest na podstawie 3-miesięcznego WIBOR-u powiększonego o dość atrakcyjną marżę (od 0,9 do 1,38 pkt proc.). Także w tym przypadku do końca września 2006 r. marże obcięte są o 50 proc.
Co ciekawe, Nykredit Realkredit nie różnicuje oprocentowania kredytów mieszkaniowych i pożyczek hipotecznych (w większości banków te ostatnie są droższe o 1-2 pkt proc. od kredytów na określone cele mieszkaniowe). Oznacza to, że w tym banku można zaciągnąć kredyt na dowolny cel lub np. spłatę dotychczasowych zobowiązań po cenie kredytu mieszkaniowego.
Czy 30-letnia stała stopa w euro przyjmie się w Polsce?
Marcin Panek, doradca finansowy Expander Prestige:
Można spokojnie założyć, że w najbliższych latach popularność takich kredytów będzie znikoma. Euro nie jest walutą lubianą przez kredytobiorców – prym wiedzie frank szwajcarski. Klienci nie lubią też płacić więcej za zdjęcie z nich ryzyka wzrostu stóp procentowych. Świadczy o tym fiasko tzw. kredytu Pola (stałe oprocentowanie w złotówkach na 25 lat). Za kilka lat sytuacja może się jednak zmienić. Kredyty o stałej stopie ustalanej na 15 czy nawet 30 lat są niezwykle popularne w Europie Kontynentalnej i USA. Tam korzysta z nich większość kredytobiorców pomnych tego, że stopy procentowe nie tylko spadają (jak dotychczas w Polsce), lecz czasem także rosną. Z tego „towarzystwa” wyłamuje się Wielka Brytania. Tam najbardziej popularne są kredyty o zmiennym oprocentowaniu ewentualnie o niskich promocyjnych stawkach obowiązujących przez rok lub dwa. Po zakończeniu okresu promocyjnego klienci często refinansują swoje zadłużenie, by znów płacić niskie odsetki. Rynek banków i brokerów kredytowych jest na tyle konkurencyjny, że taka strategia często się opłaca. Okazuje się jednak, że niska popularność długoterminowych kredytów o stałym oprocentowaniu budzi niepokój brytyjskiego rządu. W ubiegłym roku powstał specjalny raport na ten temat. Wnioski są bardzo ciekawe. Według autora jedną z przyczyn bardzo dużych wahań cen na brytyjskim rynku nieruchomości jest właśnie awersja klientów do długoterminowych kredytów o stałej stopie. Nam jeszcze daleko to takich rozważań. Na razie musimy wprowadzić euro i dopiero później zastanowimy się czy wolimy oprocentowanie stałe czy zmienne. Skutki naszych decyzji pojawią się wiele lat.
Duński patent na kredyty
W Danii – macierzystym kraju banku Nykredit, zdecydowana większość kredytów finansowana jest z emisji dłużnych papierów wartościowych. Bank z jednej strony pożycza pieniądze kredytobiorcy (np. na 5,5 proc.), a z drugiej emituje obligację o rentowności np. 4 proc., którą kupują inwestorzy. Co ciekawe, obligacja ma identyczny okres zapadalności co okres spłaty kredytu i przynosi przychody odsetkowe w tych samych dniach, w których kredytobiorca spłaca raty. Taka konstrukcja zapewnia pełne bezpieczeństwo systemu. W efekcie duński rynek listów zastawnych ma rozmiar niemieckiego rynku pozarządowych papierów dłużnych, a zadłużenie klientów indywidualnych z tytułu kredytów hipotecznych sięga w Danii 80 proc. PKB (w Polsce ok. 5 proc.).
W Polsce kredytów mieszkaniowych udzielają prawie wyłącznie banki uniwerslane. Poza nimi, po likwidacji Nykredit BH, na rynku detalicznych kredytów hipotecznych pozostają tylko BPH Bank Hipoteczny i Śląski Banki Hipoteczny działające na niewielką skalę. Banki uniwersalne finansują akcje kredytową z przede wszystkim z krótkoterminowych depozytów. Taka nierównowaga jeśli chodzi o zapadalność aktywów i pasywów nie jest korzystnym zjawiskiem. Efektem takiej strategii może być w niedalakiej przyszłości niedobór pieniędzy na kredyty. Tym bardziej, że rentowność lokat bankowych jest coraz niższa, a klienci indywidualni przenoszą swoje oszczędności do funduszy inwestycyjnych.