Początek sesji był nad wyraz dobry, gdyż bez pozytywnego impulsu ze strony giełd zagranicznych popyt wyniósł indeks WIG20 do 3555 pkt. Sprowokowało to podaż i po systematycznym osuwaniu indeks największych spółek spadł o 0,47 proc. i zamknął się wartością 3511 punktów (sesyjne minimum). Bardzo duże obroty przekraczające 1,4 mld nie mówią całej prawdy o intensywności wczorajszym handlu, gdyż miała miejsce wymiana potężnego pakietu akcji PKO (ponad 3 mln akcji) oraz mniejszego BZWBK (ponad 200 tys. sztuk). Niemniej aktywność handlujących była spora i przewagę po raz pierwszy od wielu sesji uzyskali sprzedający.
Indeks WIG-Banki stracił 1,24 proc. i wynosi 7914,66 pkt. Jest to wartość po „denominacji” o jeden rząd wielkości, przeprowadzonej dwie sesje temu dla większej czytelności indeksu. Podobnie uczyniono w przypadku wskaźnika WIG-Budownictwo. Stare wartości indeksów należy podzielić przez 10, aby przejść na nowe.
Najsłabszy wśród banków był wczoraj BPH, który po słabym zamknięciu stracił 3,6 proc. Wygląda na to, że przy obecnym poziomie wycen jego akcje ponad barierą tysiąca złotych nie zagoszczą na długo. Zniżkę rzędu 2,25 proc. zanotowała też m. in. TPSA, której raczej żadne unijne ciała nie pomogą uniknąć kary 356 mln zł zapowiadanej przez UKE. Na przeciwnym biegunie znalazł się wczoraj PKN Orlen, który z dużym opóźnieniem zaczął reagować na trwające od połowy stycznia wzrosty cen ropy. Akcje koncernu zdrożały o 2,12 proc. do 48,2 zł przy dużym wolumenie 1,85 mln.
Bąbel na średnich i mniejszych spółkach pęcznieje dalej, co widać po siódmym z rzędu rekordzie indeksu MIDWIG (wczoraj +0,38 proc., 4352 pkt) oraz o kolejnym dziewiczym osiągnięciu WIRR (+1,15 proc., 14692 pkt). Mimo że rynek jest znacznie dojrzalszy niż na początku 1994 r., to analogie nasuwają się same.
Rynkom zachodnioeuropejskim nie przeszkodziły we wzrostach gorsze od prognoz dane o grudniowej dynamice zamówień fabrycznych w Niemczech (-0,2 proc. wobec oczekiwanych +0,5 proc.) oraz mieszany odczyt sprzedaży detalicznej w eurolandzie (gorsza dynamika miesięczna, ale lepsza roczna). Podłączano się pod wzrosty giełdy brytyjskiej, odcinającej kupony od wzrostu sprzedaży w tamtejszych sieciach detalicznych (kampania promująca zdrowsze odżywianie przekłada się na kupno droższych produktów oraz zwiększony popyt na owoce i warzywa).
Amerykańskie indeksy po początkowej słabości zdołały wyjść na zero, zachęcone brakiem ostrego tonu wypowiedzi członków władz monetarnych. Po sesji lepsze od oczekiwań wyniki podał gigant nowej technologii Cisco, które mogą pozytywnie „ustawić” przynajmniej dzisiejsze otwarcie za oceanem.
Dzisiaj poznamy nieco danych makro z różnych rynków. Będą to: o godz. 10.30 grudniowa produkcja przemysłowa w Wielkiej Brytanii (oczekiwane +0,2 proc. r/r, +0,7 m/m) i o 12 w Niemczech (+0,5 m/m, +6,3 r/r); produkcja wytwórcza w Wielkiej Brytanii (godz. 10.30, progn. +0,2 m/m, +2,2 r/r); o 14.30 wstępne dane o wydajności i kosztach pracy w USA za IV kw. (ocenia się dynamikę odpowiednio na 1,7 oraz 2,4 proc.). Amerykańskie dane w przypadku znacznego odchylenia się od prognoz mogą silnie poruszyć rynki akcji i walut. Wieczorem spłynie także wielkość kredytu konsumenckiego za grudzień (spodziewane 6,5 mld dolarów wobec 12,3 mld jeszcze w listopadzie), a także cotygodniowa zmiana zapasów paliw.
W południe w Polsce mamy przetarg obligacji dwuletnich na kwotę 1 mld zł. Złotówka zaczyna dzień od ok. 3,87 za euro i 2,98 za dolara, co daje znikome umocnienie. Giełdy w Azji notują niewielkie zmiany: japoński Nikkei stracił 0,66 proc., jednak indyjski BSE30 zyskał niemal 1 proc., natomiast w Korei Płd. spadki o niecałe 0,2 proc. Podsumowując, otwarcie możemy mieć dość dobre, jednak coraz trudniej będzie utrzymać rynek powyżej 3500 pkt (mierząc poziomem WIG20) bez zdecydowanej akcji kupujących. Tym bardziej, że podaż zaczyna się niecierpliwić.