Sesja GPW kończąca ubiegły tydzień była mało ciekawa. Cały piątek upłynął pod znakiem mizernego odreagowania spadków z czwartku. WIG20 zamknął się na poziomie 3417,38 pkt, zyskując 0,31 proc. w skali dnia oraz tracąc 3 proc. w skali tygodnia. Obroty na największych spółkach wyniosły 733 mln, z czego 143 mln przypadło na akcje PEKAO.
Lepiej radziły sobie mniejsze spółki. MIDWIG zyskał 1,48 proc., jednak w skali tygodnia stracił ponad 2 proc. W piątek najchętniej kupowano akcje TUP, które zdrożały o ponad jedną czwartą.
W piątek miała miejsce przecena akcji amerykańskich. Warto się przyjrzeć, jakie czynniki mogą stać za pogorszeniem nastrojów w USA. Wyprzedaż została sprowokowana przez wypowiedzi kilku regionalnych szefów FED, którzy nie wykluczyli konieczności dalszej podwyżki stóp procentowych. Dla rynku spekulującego do niedawna o możliwości obniżki stóp był to zimny prysznic. Indeks Nasdaq Composite stracił ponad 1 proc., natomiast S&P500 zniżkował o 0,7 proc.
Rynek „trawi” także niepomyślne wieści z sektora nieruchomości. Mimo, że Alan Greenspan i kilka innych wysokich osobistości ogłosiło, że sektor ten najgorsze ma już za sobą (rynek im uwierzył), to doniesienia banku HSBC na taki optymistyczny scenariusz nie wskazują. Pogarszająca się jakość kredytów hipotecznych zmusiła bank do poczynienia o 20% większych odpisów niż planowano. Wiele wskazuje na to, że prawdziwe kłopoty amerykańskiego rynku nieruchomości dopiero się zaczynają. Ceny domów najprawdopodobniej spadną w 2007 r. po raz pierwszy od wielu lat. To zła informacja dla amerykańskich konsumentów, którzy krótkowzrocznie przejadali rosnącą wartość swoich nieruchomości (dzięki kredytom zastawianym na drożejących domach). Spadające ceny domów wymuszą gwałtowny spadek konsumpcji, co osłabi dynamikę PKB (konsumenci odpowiadają za ok. 70% amerykańskiego produktu). Konfrontując te negatywne i nie od dziś znane tendencje z niebywałym optymizmem na parkiecie giełdowym, nasuwa się wniosek, że amerykańskie indeksy mają duży potencjał spadku. Ostra antyamerykańska wypowiedź prezydenta Rosji także nie wpłynie dobrze na globalny sentyment do akcji.
Dziś giełdy azjatyckie zniżkują w reakcji na słabą piątkową sesję w USA. Rynek japoński jest dziś nieczynny, natomiast w Korei, Singapurze i Indiach skala spadków sięga 1-1,5 proc. Niemal 3 proc. rośnie giełda w Chinach, której przysłużyły się dane o rekordowej nadwyżce handlowej tego kraju. Okazuje się, że wartość eksportu chińskich produktów i towarów osiągnęła w styczniu poziom 86,62 mld USD. To o 33 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2006 r.
Dziś o 14 poznamy polski bilans płatniczy za grudzień. Prognozuje się deficyt w wysokości 427 mln euro. Już o 10.30 w Wielkiej Brytanii wskaźnik cen producentów (PPI), natomiast wieczorem deficyt budżetowy w USA. Złotówka zaczyna dzień lekkim umocnieniem do dolara tuż poniżej 2,99. Na giełdzie można oczekiwać pogłębienia spadków rozpoczętych w ubiegły czwartek. Jeśli przecena nie ma się przerodzić w średnioterminowy trend spadkowy, to popyt powinien powalczyć już w okolicach 3340 pkt. na indeksie WIG20.