Problem dotyczy kilku tysięcy osób, które w 1997 roku nabyły akcje pracodawcy – Banku Handlowego – na zasadach preferencyjnych, a dwa lata później sprzedały je na warszawskiej giełdzie, nie płacąc podatku od uzyskanych w ten sposób dochodów. Pracownicy przekonują, że akcje nabyli w ofercie publicznej, a to oznacza, że nie musieli płacić podatku (taki zapis funkcjonował w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych do końca 2003 r.). Powołują się przy tym m.in. na zapisy w prospekcie emisyjnym oraz na stanowisko Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG), które zgodnie stwierdzają, że pracownicy Handlowego nabywali akcje w ofercie publicznej.
Innego zdania jest jednak fiskus. Twierdzi, że nie była to oferta publiczna i należy się podatek. W tej chwili urzędy skarbowe sprawdzają pracowników Handlowego, którzy sprzedali akcje w 2000 r. Nie chcą, by sprawa podatku, którego się domagają, uległa przedawnieniu.
Po publikacjach „Gazety” sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich. W minionym tygodniu wysłał list do ministra finansów Teresy Lubińskiej. Prosi o umorzenie odsetek od zaległości podatkowych powstałych w wyniku sprzedaży akcji pracowniczych banku. – Znakomita większość osób, które nabyły akcje w transzy pracowniczej, nie posiada wykształcenia prawniczego. Posiadając stanowisko KPWiG, mieli pełne prawo przypuszczać, że działając w zaufaniu do państwa postępują zgodnie z prawem – czytamy w piśmie podpisanym przez Stanisława Wileńskiego z biura rzecznika. Według obrońcy praw obywatelskich w takiej sytuacji obciążanie pracowników konsekwencjami różnic w interpretacji „oferty publicznej akcji” w postaci odsetek od zaległości podatkowych narusza zasadę zaufania obywateli do państwa.
Co na to resort finansów? – Nie ma technicznej możliwości umorzenia odsetek, bo część pracowników już je zapłaciła. Dlaczego więc niektóre osoby mielibyśmy zwalniać z tego obowiązku. Poza tym ministerstwo finansów nie może zrezygnować z poboru czegoś, co już stało się zaległością – mówi wiceminister finansów Jarosław Neneman. – Jeżeli jednak emerytowany pracownik przyjdzie od urzędu skarbowego i wykaże, że nie ma z czego żyć, to być może naczelnik umorzy mu zaległość – dodał.