Wracając do bieżącej sytuacji. Mówi się, że inwestorzy dobrze podeszli do zapowiedzi przedstawienia do 28 stycznia przez administrację George’a Busha propozycji podatkowych (i nie tylko), które mogą poprawić sytuację w amerykańskiej gospodarce. Rzadko jednak dochodzi do sytuacji w której stymulacja fiskalna idzie w parze z silną stymulacją monetarną. Tym samym rynek sporo ryzykuje zakładając obniżkę stóp procentowych o 50 p.b. przez FED podczas zaplanowanego na 30 stycznia posiedzenia. Co ciekawe inwestorzy zupełnie zapomnieli o problemach inflacyjnych, które tak żywo komentowali jeszcze w połowie grudnia ub.r. Tymczasem rzut oka na kalendarz danych sugeruje, iż prędko sobie o nich przypomną – 15 stycznia zostaną opublikowane informacje o inflacji PPI, a 16 stycznia dane o inflacji CPI. Dodatkowo nie ma żadnej gwarancji, że podwójna stymulacja (fiskalna i monetarna) ochroni amerykańską gospodarkę przed recesją. Co najwyżej można spekulować o długości jej trwania, lub szansach na tzw. „miękkie” lądowanie. Ta ostatnia teza najpewniej stoi za lepszym zachowaniem się rynków wschodzących, zwłaszcza złotego w ostatnim czasie. Bo w takim układzie rzeczywiście działania podejmowane z jednej strony przez FED (obniżki stóp), ECB (ich utrzymanie na niezmienionym poziomie) i naszą RPP (sukcesywne podwyżki) mogą przemawiać za inwestowaniem w naszą walutę. Dodatkowym gwarantem staje się względnie dobra sytuacja gospodarcza w naszym kraju. Cała układanka padnie jednak w sytuacji, kiedy USA wejdą w dłuższy okres recesji. Wtedy wzrośnie prawdopodobieństwo rozszerzenia się problemów na cały świat, a inwestorzy zaczną w naprędce wycofywać się ze wszystkich rynków wschodzących, w tym także złotego. I niestety ma on coraz większe szanse na realizację. Jeszcze gorszym rozwiązaniem będzie pojawienie się w USA stagflacji (kombinacji wysokiej inflacji i niskiego wzrostu PKB) – wtedy największymi zwycięzcami okażą się ci, którzy postawią na dalszy wzrost cen złota.
Dzisiaj czeka nas „gorący” czwartek – o godz. 13:00 poznaliśmy decyzję Banku Anglii. Stopy procentowe pozostały na niezmienionym poziomie (5,50 proc.), co doprowadziło do pewnego odreagowania funta. Kurs GBP/USD wzrósł w okolice 1,9620, a EUR/GBP zniżkował do 0,7475 (stan z godz. 13:31). Brytyjska waluta minimalnie zyskała także na krajowym rynku (4,81 zł). Inwestorzy zdają sobie jednak sprawę, że stopy procentowe w Wielkiej Brytanii najprawdopodobniej spadną już w lutym, co tym samym może zwiastować szybki powrót do poprzedniego trendu i dalsze osłabienie funta. Natomiast już o godz. 13:45 na rynki napłynie decyzja Europejskiego Banku Centralnego – tutaj również nie oczekuje się zmian w poziomie stóp procentowych (4,00 proc.). Większą uwagę inwestorów przykuje jednak sama konferencja Jean-Claude Tricheta, która rozpocznie się o godz. 14:30. Ostatnie słabsze dane o produkcji przemysłowej w Niemczech i Francji, a także wskaźnikach PMI dla całej strefy euro, czy pewne wyhamowanie wzrostu wskaźnika inflacji CPI w grudniu (3,1 proc. r/r), teoretycznie mogą wpłynąć na pewną zmianę rozłożenia akcentów przez szefa ECB. Jednak nie muszą, gdyż Jean-Claude Trichet dał się poznać jako dogmatyk, a nie pragmatyk. W ostatnich tygodniach z ust jego, a także pozostałych członków ECB, najczęściej słyszeliśmy zapewnienia, że bank centralny nie dopuści do wystąpienia tzw. drugiej rundy inflacji. Ta ostra, restrykcyjna retoryka utrzyma się zapewne jeszcze przed kilka miesięcy. O ile w strefie euro nie pojawią się poważniejsze problemy. A patrząc chociażby na Hiszpanię i sytuację na tamtejszym rynku nieruchomości, nie można tego wykluczyć. Na koniec dnia, o godz. 19:00 głos zabierze szef FED. Niewątpliwie inwestorzy będą chcieli odnaleźć w jego słowach potwierdzenie swoich oczekiwań odnośnie skali styczniowej obniżki. Jeżeli szef Ben Bernanke nawet w niewielkim stopniu wspomni o ryzyku inflacyjnym, to reakcją będzie wyraźne umocnienie się dolara.
A pro-dolarowy scenariusz coraz bardziej sugeruje przebieg koszykowego US Dollar Index, a także dzienne wskazania płynące chociażby z wykresu EUR/USD. Ewentualne umocnienie się dolara względem euro na rynkach światowych powinno szczególnie ucieszyć posiadaczy dolarów w kraju. Zresztą przebieg notowań USD/PLN coraz bardziej pokazuje istotność wsparć w okolicach 2,4350. O godz. 13:31 kurs tej pary wynosił 2,4520, a EUR/USD 1,4670. Zwyżka USD/PLN może zostać „wzmocniona” przez wzrosty EUR/PLN (teraz 3,5970) i CHF/PLN (teraz 2,2040). Prognozowany scenariusz na najbliższe dni to wzrost USD/PLN powyżej 2,4750, EUR/PLN powyżej 3,6150, a CHF/PLN powyżej 2,23. Z kolei notowania EUR/USD mogą wpierw spaść w okolice 1,46, a później 1,45.