Jeszcze kilka miesięcy temu można było powiedzieć, że Polacy pokochali fundusze inwestycyjne. Za ich pośrednictwem inwestuje (inwestowało?) już ponad 3 miliony osób. Ile robi to w sposób świadomy, a ile kierując się magią reklamy i naganiaczy, tego jeszcze nikt nie wie. Trwający właśnie okres na rynku akcji może te świetne wyniki zweryfikować. Będzie to również test dla dużej części dystrybutorów. Już teraz wiadomo, że będą to dla nich ciężkie czasy. Część z nich może wręcz nie przeżyć tego okresu. Wszystko ze względu na przyjęty model biznesowy. To dobry czas dla bogatych firm, które będą chciały konsolidować rynek.Wszystko wskazuje, że na rynku funduszy inwestycyjnych okres bezprecedensowych wzrostów jest już za nami. Chociaż każdy z zarządzających liczy, że wielkość zgromadzonych aktywów będzie cały czas rosła, to raczej nie można się spodziewać tak spektakularnych wzrostów, jakie obserwowaliśmy w ostatnich latach. Teraz trzeba będzie ciężko walczyć o każdy miliard – zwłaszcza, że osiągane wyniki będą się cały czas pogarszały. Tak zwanych dawców kapitału będzie coraz mniej, a to sprawi, że o dalsze wzrosty będzie trudniej. To niestety niebyt dobra dla wszystkich zainteresowanych stron informacja. Po pierwsze klienci, jeśli nawet nie będą w przyszłości tracić, to ich zyski znacząco spadną, czy może raczej znormalnieją. Trudniej będzie zatem tak łatwo zachęcać nowych inwestorów. Zacznie się liczyć profesjonalizm zarządzających. Reklama przestanie już odnosić takie skutki jak dotychczas, a z drugiej strony nie tak łatwo będzie zdobywać klientów reklamą wizerunkową i obietnicą przyszłych zysków, oddalonych na kilka lat do przodu. To oczywiście stwarza lepsze warunki dla rozwoju działań z zakresu PR, a trzeba stwierdzić, że pod tym względem rodzime TFI są jeszcze głęboko w lesie – jednak to kolejna przeszkoda. Inną ważną zmianą jest koniec nadpłynności w bankach. Nie będą już one tak chętnie konwertować pieniędzy klientów na jednostki uczestnictwa TFI. Zwłaszcza, że teraz czkawką może się im odbić ich agresywna dystrybucja wśród klientów. To właśnie w placówkach banku inwestowali najmniej doświadczeni klienci – często emeryci, ludzie mniej wyrobieni w usługach finansowych. To przecież dla nich tworzono łączone produkty – lokatę z funduszem. Jeśli takie osoby stracą na inwestycji zachwalanej przez pracownika banku, to raczej trudno będzie im zaproponować inne rozwiązania. Trudniej będzie też doradcom finansowym i innym dystrybutorom różnorakich produktów inwestycyjnych. Nawet teraz jeśli ktoś decydował się na oszczędzanie na 10 czy 20 lat, uśredniał sobie wyniki licząc na 20-30 procentowy roczny zysk z zainwestowanych pieniędzy. Ostatnie korekty na giełdzie z całą pewnością zachwiały tym przekonaniem o niebotycznych zyskach w krótkim czasie. Otwarte jest pytanie, jak zachowają się nowi inwestorzy w obliczu kilku tygodni spadków i trendu bocznego. W tym momencie wszyscy sprzedają jak leci – krew leje się strumieniami.
I właśnie na ten rynek, już po największym boomie, wchodzi czasopismo „Fundusze – pismo inwestorów kapitałowych”. Jak stwierdza Konrad Szwedziński, redaktor naczelny, jest to specjalistyczny magazyn na temat funduszy inwestycyjnych i emerytalnych. Potencjalnych czytelników jest ponad 13 milionów osób. Tyle bowiem „inwestuje” za pośrednictwem OFE. Tylko w TFI inwestuje ponad 3 miliony klientów. Czy zatem nowe dziecko spółki Polskie Profesjonalne Wydawnictwa Prasowe ma szansę na szersze zaistnienie? Naszym zdaniem ma minimalne, ale nawet w takim przypadku będzie to bardzo, bardzo trudno. Samo wydawnictwo raczej nie ma doświadczenia w tym segmencie prasy, chociaż może to być zaleta niż wada. W końcu utrzymać niszowe pisma „AGD-RTV infoserwis”, „Spedycja Transport Logistyka”, czy „Świat Fryzjerski” nie jest z pewnością łatwo. A „Fundusze”, mimo dużego kręgu potencjalnych odbiorców, raczej pozostanie pismem niszowym. Dlaczego tak uważamy?
Mimo dobrej strony merytorycznej – na 72 stronach, bardzo profesjonalnie przygotowanego magazynu, jest co czytać, trudno doszukać się jakiegoś większego wsparcia reklamowego. Magazyn trafił nam w ręce, z racji zainteresowania zawodowego. Jednak trudno znaleźć informację o nim w kioskach czy salonach prasowych. Nawet jeśli dystrybucja nie nawala, to brak wsparcia promocyjnego robi swoje. Zwłaszcza, że na rynku robi się spora konkurencja. Obok istniejących już tytułów należy wymienić nowy dodatek Inwestor w Forbesie (który w przyszłości ma być samodzielnym tytułem), Kuriera Finansowego wydawanego przez Mediabank, odnowioną Gazetę Bankową, czy Businessmana. A rynek wbrew pozorom nie jest znowu taki duży. Owszem – doskonale sprzedają się dodatki tematyczne dołączane do praktycznie każdego dziennika, tygodnika, miesięcznika. Wciąż jednak nie ma masowego tytułu przeznaczonego dla inwestorów. Zapewne taką ambicję mają natomiast twórcy „Funduszy”. Czy podołają? W tej chwili zawartość jest ciekawa – pytanie, czy w przyszłości będzie na tyle dużo tematów, żeby zapełnić nimi całą gazetę, bez powtórzeń. Kolejną sprawą jest zapewnienie wpływów z reklam…
Naszym zdaniem zadaniem stojące przed wydawcą jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe. Czy w takim razie z niskim nakładem i bardzo sprofilowaną tematyką tytuł ma szansę na powodzenie? Wszystko zależy od podejścia. Mała własna redakcja, duża część materiałów zewnętrznych, tania drukarnia – to gwarantuje niskie koszty. Jako pismo specjalistyczne można liczyć w sumie na duże grono reklamodawców – TFI i OFE, ale również banki, doradców – wszystkich, którzy w swojej ofercie mają fundusze. Pod tym względem „Fundusze” są doskonale sprofilowane i to może być właśnie recepta na sukces. Samych czytelników może nie będzie dużo, bo naszym zdaniem 10 tysięcy to będzie wynik marzeń na początek, ale wystarczy, żeby było dla wydawcy dochodowe. Chociaż cena okładkowa nie jest może zaporowa, to jednak blisko 13 złotych może być barierą dla statystycznego Kowalskiego. Wszyscy pozostali powinni przynajmniej od czasu do czasu sięgnąć po miesięcznik, żeby chociażby zobaczyć jaka jest kondycja w branży. A jaka będzie? W najbliższych miesiącach raczej mało ciekawa…