Nasza wczorajsza informacja na temat rezygnacji niektórych banków z prenumeraty „Bankowej” wzbudziła kontrowersje. Dostaliśmy szczegółowe wyjaśnienia od tygodnika, w których redakcja ustosunkowała się do zarzutów, jakie się pojawiły w tekście.Redakcja przede wszystkim zaznaczyła, że sprzedaż w prenumeracie rośnie a nie spada. W ciągu 5 ostatnich miesięcy sprzedaż tygodnika w prenumeracie wzrosła o 20 proc, wzrasta także sprzedaż pisma w kioskach. Redakcja nie ma tutaj nic do ukrycia i poddała się zewnętrznemu monitoringowi sprzedaży. Przynależność do Izby Wydawców Prasy oraz Związku Kontroli Dystrybucji Prasy w tej branży oznacza jedno – danymi bardzo trudno manipulować. To oznacza, że tytuł staje się coraz bardziej poczytny
Co do samych zarzutów – trudno nam z nimi dyskutować. „Gazeta” pisze: „od momentu przejęcia pisma, do czytelników trafiło w sumie 1288 stron „Gazety Bankowej”, z czego 15 dotyczyło systemu SKOK. Oznacza to, że redakcja poświęciła tej instytucji trochę ponad 1 proc. objętości pisma. Porównując tą wartość do udziału tej instytucji w rynku i zainteresowania nią w innych mediach, uważamy, że nie jest ona nadmierne eksponowana na naszych łamach. Kolejny zarzut dotyczył opisywania w „Gazecie Bankowej” działań komisji śledczej ds. banków. Jest to dla nas zaskakujący zarzut ponieważ uważamy, że wręcz obowiązkiem „Gazety Bankowej” jest stałe informowanie czytelników o działaniach instytucji, która może mieć bardzo duży wpływ na funkcjonowanie sektora i która jest stale obecna we wszystkich mediach – zarówno ekonomicznych jak i nie.”
Nam trudno jest z tym dyskutować, ponieważ to nie my formułujemy takie zarzuty. Pochodzą one od samych bankowców, którzy naszym zdaniem, paradoksalnie, właśnie ze względu na te zarzuty, z większą uwagą czytają obecnie „GB”.
Kilka miesięcy temu pisaliśmy, że banki nie chcą się finansowo zaangażować w rozwój tego tytułu. Mimo wielu starań poprzedniego Naczelnego, banki nie zdecydowały się na zwiększenie prenumeraty redakcyjnej. Nie widziały po prostu sensu. „Gazeta” była tytułem branżowym, a zatem wystarczyło skopiować kilka tekstów i wrzucić je do intranetu. W tym przypadku banki były wyjątkowo oszczędne i po prostu nie zamawiały więcej egzemplarzy, niż im było to potrzebne – razem z „GW”, „Rzepą”, etc.
Nikt nie zdecydował się na zwiększenie zaangażowania i wsparcia. W mniemaniu bankowców reklam produktowych nie warto było tam umieszczać (w końcu czyta tylko konkurencja) i koniec końców tytuł czekała albo likwidacja, albo przejęcie.
Na szczęście dla branży, kupiec się znalazł. Od razu jednak okazało się, że niezbyt „polityczny” dla części banków. Tej części, która bezpośrednio konkuruje ze SKOK-ami i nie jest zadowolona z rosnącej ich pozycji. Z tego też względu co by teraz „GB” nie robiła i tak ich do siebie nie przekona, bo będzie postrzegana nie poprzez pryzmat tego co w środku gazety, a tego co w stopce redakcyjnej. Stąd zapewne decyzje o likwidacji części „zbędnych” bankowych prenumerat, zgodnie z zasadą nie będziemy wspierać konkurencji.
Nie oznacza to, że tytuł przestaje być przez bankowców czytany. Wręcz przeciwnie. To właśnie teraz słyszymy najwięcej komentarzy ze strony bankowców na temat tekstów z „Bankowej”. I to właśnie od nich pochodzą te, a nie inne zarzuty. Na to jak odbierają poszczególne teksty, wpływu raczej nie mamy.
Rezygnacja banków z większej, „biurkowej” prenumeraty nie powinno na to mieć wpływu i kto czytał, ten dalej będzie czytał Bankową. Stracą średni managerowie, chociaż wciąż będą mieli dostęp do codziennej „prasówki” w wersji elektronicznej. Ewidentnie ten krok podyktowany jest nie kwestiami merytorycznymi, a raczej politycznymi. W zasadzie trudno się im w tym przypadku dziwić – decyzje zapadają na wyższym szczeblu. Obecnie mieliśmy już przykład takich dość dziwnych decyzji, na przykład w mediach publicznych. Wiele osób do tej pory nie może też przyjąć do wiadomości, że „Nasz Dziennik”, „Radio Maryja”, „Telewizja Trwam”, po pierwsze „wyłagodniało”, po drugie są mediami opiniotwórczymi. Negacja tego stanu nie ma żadnego znaczenia, bo to już jest faktem.
Podobnie jest z „GB”. Bankowcy czytają i będą ją czytać, ale myśleć będą swoje. Chyba trudno od nich oczekiwać, że w sprawie komisji śledczej interesuje ich zdanie drugiej strony. Sektor bankowy całą bankową komisję śledczą uważa od początku do końca za pomysł zły. W „Bankowej” czytamy zaś racje obu stron. Nawet jeśli nie ma rozstrzygnięcia, która ma rację (czytelnik powinien sobie wyrobić opinię samodzielnie), to bankowcy od „swojego” tytułu oczekiwaliby raczej jednej odpowiedzi. A jako, że jej nie ma…