„Nie mieli o tym pojęcia klienci, którym władze Interbroka cały czas przedstawiały wyciągi, według których inwestycje na foreksie przynosiły krociowe zyski.
— Interbrok wygląda jak maszynka do oszustw: od początku działał jak klasyczna piramida finansowa. W tej sytuacji dziwi, że funkcjonował jako spółka jawna, a jego właściciele inwestowali legalnie zyski z wielomilionowych dywidend w powiększanie swego majątku. Teraz mogą go jednak stracić — mówi osoba zbliżona do śledztwa, które prokuratura prowadzi w sprawie Interbroka.
Jak to możliwe? Choć, jak ujawniliśmy, kasa firmy została wyczyszczona niemal do zera (zostało w niej 2 mln zł), to jednak ze względu na to, że Interbrok był spółką jawną — wspólnicy odpowiadają za jej długi. Nic dziwnego, że klienci wierzyciele postanowili z tego skorzystać. Tym bardziej że właściciele Interbroka mają posiadłości warte po kilka milionów złotych, mieszkania, luksusowe samochody oraz duże oszczędności w gotówce” – czytamy w „Pulsie Biznesu”.
„Łącznie sprzedaż majątków trzech wspólników Interbroka może dać więc około 45 mln zł. To ponad dwadzieścia razy więcej niż to, co pozostało po spółce, ale wciąż znacznie mniej niż jej długi. Klienci Interbroka zgłosili bowiem aż 600 mln zł wierzytelności! Ta kwota jest nieścisła, bo wynika z preparowanych przez władze Interbroka wyciągów. Wstępne szacunki syndyka, oparte na prawdziwej księgowości, choć znacznie niższe, i tak sięgają 145 mln zł. Nietrudno obliczyć, że klienci stracą więc około 100 mln zł” – informuje dalej „Puls Biznesu”.
Spółka Interbrok Investment została utworzona w 1998 roku. Przez cały czas prowadziła działalność bez wymaganej zgody Komisji Nadzoru Finansowego. Prokuratura dowiedziała się o tym dopiero na początku 2007 roku. Jej upadłość została ogłoszona kilka miesięcy później. Spółka oszukała ok. 900 osób.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Pulsu Biznesu”, w artykule Dawida Tokarza „Interbrok od początku był piramidą finansową”.
A.Ł.