Wczorajsze posuniecie włoskiego rządu w sprawie dalszego okrajania nie tak dawno szumnie ogłaszanej ustawy oszczędnościowej nie jest czynnikiem, który mógłby poprawić wisielczy nastrój panujący na rynkach.
Taka decyzja Rzymu, w połączeniu z dzisiejszym strajkiem generalnym zapewne nie przyniesie nic dobrego. Inwestorzy już od jakiegoś czasu krzywo spoglądają na posunięcia rządu premiera Silvio Berlusconiego. Teraz zaś dostali kolejny argument, który może utwierdzić ich w przekonaniu, że początkowe szybkie i zdecydowanie działania w sprawie ratowania budżetu i wyciągania kraju z nadmiernego zadłużenia były tylko czysto populistycznym działaniem, który miał uspokoić rynki i zatrzymać rosnące rentowności włoskich papierów dłużnych.
W tym ostatnim działaniu miał też pomóc Europejki Bank Centralny, który w zamian za obietnice reform skupował włoskie papiery. Teraz jednak sytuacja może się odmienić (już w weekend J. C. Trichet ostrzegał Rzym przed takim działaniem) i jeśli premier Berlusconi nadal będzie się uginał czy to pod naporem strajkujących dziś związkowców, czy innych grup nacisku to jego kraj może popaśc w poważne problemy. Zwłaszcza, że na rynku zaczynają krążyć plotki o możliwości obcięcia ratingu Włoch przez agencje S&P. To zdecydowanie pogorszyłoby sytuację w całej Strefie Euro, w której i tak już jest dużo obaw m.in. o sektor bankowy i jego ewentualne dokapitalizowanie. Nadal bowiem w tej kwestii nie zgadzają się przedstawiciele EBC i MFW. To zaledwie jednak wierzchołek góry problemów, których rozwiązania jak na razie nie widać. Politycy nie podejmują jak na razie zdecydowanych działań, które pozwoliłby na ustabilizowanie rynków. Dlatego inwestorzy z uwagą patrzą na czwartkowe wystąpienie Baracka Obamy, który ma przedstawić nowy plan gospodarczy. Jednak ciężko się spodziewać, że zaprezentuje on takie rozwiązania, które pomogłyby skutecznie odwrócić sytuację rynkową.
Dolar już prawie za 3,02 zł
Wtorkowy poranek na krajowym rynku nie prezentuje się zbyt pomyślnie. Rodzima waluta kontynuuje osłabianie się względem głównych walut. W czasie sesji azjatyckiej kurs pary USD/PLN przebił się przez psychologiczny opór na poziomie 3,00 zł i dziś o poranku za jednego dolara amerykańskiego trzeba zapłacić 3,0170 zł. Podobnie sytuacja miała się na parze EUR/PLN, która w tym samym czasie sforsowała poziom 4,2250 i dziś o godzinie 8:40 notuje wartość 4,2440. Złoty nadal silnie uzależniony jest o sytuacji na globalnych rynkach, a ta w ostatnim czasie nie jest najlepsza, zaś najnowsze doniesienia nie wróżą poprawy. W takim układzie zapewne bez większego znaczenia przejdzie jutrzejsza decyzja Rady Polityki Pieniężnej ws. stóp procentowych, wobec której nikt nie oczekuje zmian.
Ważny odczyt z USA
Wtorek przyniesie nam tylko dwie istotne publikacje makroekonomiczne. O godzinie 11:00 będzie to zrewidowana dynamika PKB dla Strefy Euro. Analitycy spodziewają się odczytu na poziomie 1,7% r/r, czyli o 0,8% mniej niż w poprzednim okresie. Następnie o godzinie 16:00 zostanie opublikowany indeks ISM dla usług w USA. Konsensus rynkowy zakłada spadek tego wskaźnika z poziomu 52,7 pkt do 51 pkt.
Źródło: FMC Management