Rok 2010 w branży winnej powinien zyskać przydomek „chińskiego roku”. Na razie takie określenie oficjalnie nie funkcjonuje, ale za to bardzo chętnie wykorzystywane jest wszystko, co ma związek z Chinami. A inwestorzy liczą zyski.
Zamiłowanie bordoskich mistrzów sztuki winiarskiej do Państwa Środka nie może nikogo dziwić. Po prostu odwzajemniają uczucie, jakim obdarzyli ich produkty Chińczycy. Miłość do win bordoskich widać szczególnie wyraźnie z nadejściem obchodów Chińskiego Nowego Roku. Od tego czasu najbardziej ekskluzywne wina traktowane są jako najlepszy prezent noworoczny. Wręczane są zarówno rodzinie, jak i partnerom biznesowym, a często także od razu otwierane w celu wzniesienia toastu za pomyślność.
Nic więc dziwnego, że wraz z nadejściem zimy bordoscy winiarze zaczynają liczyć zyski po chińsku. W 2010 roku szczególnym momentem był dzień 14 lutego, kiedy to oficjalnie rozpoczął się Rok Tygrysa. Dzienne zamówienia na wina z rejonu Bordeaux wynosiły wtedy 500 tys. funtów. Z danych domu aukcyjnego Sotheby’s wynika, że 60 proc. wszystkich kupujących wina na aukcjach stanowią właśnie Chińczycy. Hongkong stał się zresztą największym centrum handlu winem, wyprzedzając Nowy Jork i Londyn.
Nic dziwnego, że organizowane są specjalne aukcje, na których Chińczycy mogą kupić ulubiony trunek. Podczas jednego z ostatnich tego typu wydarzeń padł rekord wszech czasów. Za 3-butelkową skrzyneczkę Lafite z 1869 roku nabywca zapłacił 437 900 funtów. Patrząc na średnie przebicie pomiędzy giełdową ceną Lafite z lat 2000-09, a tym jaką osiągają te wina na aukcjach widać, że potencjał wzrostu jest ogromny. Przykładowo dla Lafite 2009 kosztującego na giełdzie Liv-ex 11 200 funtów, uzyskano na aukcji równowartość 43 120 funtów.
Popularność Lafite na chińskim rynku, oprócz walorów smakowych, doskonałej apelacji i renomy, tłumaczy się również łatwą do wymówienia nazwą. Zrozumiałe jest, że właściciele winiarni robią wszystko, aby jeszcze bardziej przypodobać się odbiorcom i wpisać w azjatycką kulturę. Dla przykładu Chateau Lafite zaprezentowało ostatnio projekt etykiety dla rocznika 2008, który trafi niebawem do butelek. Centralnym punktem etykiety jest wytłoczony chiński znak „8”. Smaczku całej oprawie dodaje fakt, że ósemka jest uznawana w Chinach za szczególnie szczęśliwą liczbę. Do tego stopnia, że za posiadanie numeru telefonu składającego się tylko z tej liczby potencjalny nabywca gotowy jest zapłacić olbrzymie kwoty. O przywiązaniu Chińczyków do ósemki świadczy też fakt, że rozpoczęcie Olimpiady w Pekinie odbyło się 8.08.2008 o godzinie 8:08:08 wieczorem. Chyba rzeczywiście działa magia ósemki, bo w zaledwie 48 godzin od pokazania światu nowej etykiety cena Lafite 2008 skoczyła o 17 proc.
Tropem tym podążają również inne winnice licząc, że wyraźnie osadzone kulturowo i łatwe do zapamiętania logo wina pozwolą na jego lepszą sprzedaż. Stąd na etykiecie Chateau Beychevelle widnieje smocza łódź, a na butelce Leoville Poyferre wprost wykorzystano symbol smoka. Jeszcze dalej posunęli się producenci wina Bordeaux Château Mouton Rothschild, którzy do zaprojektowania etykiety zaprosili znanego chińskiego artystę Lei Xu z Chin. Tym samym znalazł się on wśród takich sław jak na przykład Salvador Dali, Joan Miró, Georges Braque i wielu innych, którzy od 1945 roku projektowali etykiety dla tej słynnej winnicy. Projekt pana Xu przedstawia godło Mouton Rothschild, barana siedzącego na skale. Wartość artystyczna zależy oczywiście od gustu odbiorcy, jednak o wartości materialnej trudno dyskutować. Wystarczy powiedzieć, że po ogłoszeniu projektu wartość wina Mouton wzrosła o 34 proc. w ciągu zaledwie dwóch tygodni.
– 2010 rok należał do rekordowych jeśli chodzi o wartość handlu winem z Chinami. Popyt z tego regionu napędzał wzrost cen na światowych rynkach, a wiele wskazuje na to, że kolejne lata będą pod tym względem równie dobre. Zamiłowanie Chińczyków do bordoskich win dopiero wykiełkowało i ceny wybranych win powinny nadal rosnąć – mówi Krzysztof Maruszewski, zarządzający portfelem win inwestycyjnych w Wealth Solutions.
Źródło: Wealth Solutions