Kryzys jest dobrą okazją do przeanalizowania wyciągów bankowych. Może się bowiem okazać, że część opłat ponosimy całkiem niepotrzebnie. U konkurencji prowizje za te same usługi mogą być znacznie niższe.
Nadchodzący kryzys, spadająca wartość złotówki i rosnące raty kredytów walutowych zmuszają do szukania dodatkowych rezerw w domowym budżecie. Jednym ze sposobów na obcięcie niepotrzebnych kosztów może być dokładna analiza wyciągów bankowych. Wyeliminowanie wysokich prowizji poprzez dobranie alternatywnych i tańszych produktów może przynieść nawet kilkaset złotych oszczędności. I wcale nie musi to od razu oznaczać wyrzeczeń i ograniczenia dotychczasowych przyzwyczajeń.
Nie ma jednej uniwersalnej recepty, według której można uporządkować swoje finanse. Bez trudu można jednak wskazać kilka kierunków, gdzie można poszukać oszczędności. A zyskać można na wiele sposobów – wybierając tańszy kredyt, dobierając kartę kredytową do własnych potrzeb, rezygnując z drogiego konta osobistego, czy nieefektywnej formy oszczędzania pieniędzy. Oczywiście szukając oszczędności można spróbować podjąć bardziej radykalne kroki i w ogóle zrezygnować z pożyczania pieniędzy z banku. Nie zawsze będzie to jednak tak proste rozwiązanie.
Życie na kredyt
Ostatnie lata przyniosły prawdziwy kredytowy boom. Pomijając już kredyty przeznaczane na zakup nowego lokum, które można uznać za „wyższą konieczność”, Polacy chętnie pożyczali na sprzęty RTV i AGD, na wyposażenie mieszkania, wakacje, święta i inne okazje. Niesłabnącą popularnością cieszyły się coraz powszechniej dostępne karty kredytowe. Dziś, kiedy nadchodzi konieczność ograniczenia konsumpcji, a banki ostrożnie pożyczają każdą złotówkę, wiele rodzin obawia się pogorszenia dotychczasowego poziomu życia. Pewnym wyjściem z sytuacji może być przeanalizowanie dotychczasowych wydatków i bardziej efektowne dobranie produktów kredytowych.
Do najdroższych i zarazem najpopularniejszych form kredytowania zakupów należą niewątpliwie kredyt gotówkowe i karty kredytowe. W obu przypadkach banki skwapliwie wykorzystują możliwość stosowania najwyższych dozwolonych przez prawo odsetek. Zgodnie z obowiązującymi przepisami może to być równowartość czterokrotność stopy lombardowej, czyli obecnie maksymalnie 23 proc. W przypadku kredytów gotówkowych bardzo często koszty powiększają dodatkowe ubezpieczenia, które często klientowi nic nie dają.
Uruchom limit w koncie
Banki mniej chętnie promują tańsze formy kredytów, które są o wiele korzystniejsze dla klienta. Planując kolejne zakupy za pieniądze z banku warto wziąć pod uwagę przynajmniej dwa alternatywne dla kredytu gotówkowego rozwiązania – limit kredytowy w koncie lub raty na karcie kredytowej.
Limit kredytowy to dodatkowe pieniądze „podpięte” pod rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy. Jeżeli środki na koncie skończą się, klient schodzi pod kreskę i korzysta z debetu. Wysokość takiej formy pożyczki jest uzależniona od miesięcznych wpływów na konto. Z reguły jest to kilkukrotność miesięcznych pensji. Odsetki od takiej pożyczki są znacznie niższe niż w przypadku standardowego kredytu gotówkowego. Średnio jest to około 14-15 proc. Ale można znaleźć także tańsze oferty. Dla przykładu oprocentowanie linii kredytowej w PKO Banku Polskim wynosi 11,75 proc. Co ważne, odsetki naliczane są tylko za faktycznie wykorzystane środki. Kredyt może więc czekać na odpowiednią okazję do zakupów i być wykorzystany w dowolnej chwili bez żadnych formalności. Jest to także bardzo dobre zabezpieczenie na wypadek awaryjnej sytuacji. Aby uruchomić kredyt wystarczy udać się do banku, który prowadzi nasz ROR i podpisać odpowiedni aneks do umowy konta.
Rozbij zakup na raty
Zakup pralki czy telewizora można sfinansować nieoprocentowanym kredytem. Niektóre sieci handlowe proponują promocje typu 30 x 0 proc. lub nieoprocentowane raty na wydawanych wspólnie z bankami kartach kredytowych. Taką ofertę mają np. Tesco, Media Markt, czy Saturn.
Większe zakupy można również tanio sfinansować za pomocą karty kredytowej z opcją umożliwiającą spłaty zakupu na raty. Taką usługę oferują m.in. Polbank EFG, Bank Millennium, Getin Bank, BZ WBK, MultiBank, czy Citi Handlowy. Klient po dokonaniu zakupu za pomocą karty zgłasza na infolinii, że chce rozłożyć spłatę na określoną ilość rat. Warunek jest jeden: musi to być zakup na określoną przez bank minimalną kwotę, np. 500 zł. Dzięki temu można skorzystać ze znacznie niższego oprocentowania. Dla przykładu w BZ WBK dla karty srebrnej będzie to 11,90 proc. zamiast 22 proc. Polbank EFG proponuje natomiast nieoprocentowane raty, ale pobiera 5 proc. prowizji od wartości zakupu.
Jeżeli zdecydujemy się jednak na kredyt gotówkowy, warto przede wszystkim sprawdzić najpierw ofertę swojego banku. Nawet jeśli inne kuszą w reklamach niskim oprocentowaniem. Instytucja, która prowadzi nam ROR zna nasze dochody i historię kredytową i dzięki temu może zaproponować korzystniejsze warunki pożyczki.
Zakup samochodu, czy mebli do mieszkania można spróbować sfinansować pożyczką hipoteczną. Zabezpieczeniem pożyczonych z banku pieniędzy jest nieruchomość. Dzięki temu, bank może zaproponować bardziej korzystne warunki niż w przypadku standardowego kredytu gotówkowego. Na przykład oprocentowanie pożyczki pod hipotekę w Nordea Banku może wynieść około 7 proc. Takiej pożyczki nie uzyska się jednak w 15 minut. Osoby zainteresowane tą formą skredytowania zakupu muszą uzbroić się w cierpliwość, gdyż procedura przyznania pieniędzy może potrwać nawet 2-3 tygodnie.
Rozsądnie dobierz kredytówkę
Użytkowników kart kredytowych można podzielić na dwie grupy – na tych, którzy korzystają z kredytu i tych, którzy spłacają zaciągniętą pożyczkę w okresie bezodsetkowym. Każda z grup powinna dobrać kartę do własnych potrzeb. Dla pierwszej oprocentowanie kredytu powinno być jak najniższe, dla drugiej liczy się przede wszystkim możliwie najdłuższy okres bezodsetkowy.
Z danych portalu Bankier.pl wynika, że banki znajdujące się w czołówce wydawców kart kredytowych, pobierają odsetki od kredytu na karcie przekraczające 20 proc. Konstrukcja karty kredytowej wymagająca spłaty jedynie minimalnej kwoty i nie zmusza klienta do szybkiego uregulowania zaciągniętej pożyczki. Takie rozwiązanie powoduje, że rzeczywiste koszty związane z kredytem na karcie mogą być bardzo wysokie.
Tymczasem wiele instytucji oferuje karty kredytowe ze znacznie niższym oprocentowaniem. W Banku Ochrony Środowiska klient może otrzymać kartę oprocentowaną na poziomie 12 proc., w mBanku 16 proc., a w Invest-Banku 17 proc. Dodatkowo banki premiują osoby przenoszące zadłużenie na karcie z innego banku stosując niższe oprocentowanie. Robi tak na przykład Bank Millennium oferując 9,90 proc. przez cały okres spłaty zadłużenia. Dla klientów przenoszących zadłużenie z innego banku do PKO BP przez pierwszych 6 miesięcy obowiązuje oprocentowanie promocyjne – 9 proc. Klienci przenoszący kartę do mBanku przez trzy miesiące mogą korzystać z oprocentowania 0 proc.
Osoby, które starają się nie korzystać z kredytu w karcie spłacając swoje zadłużenie w okresie bezodsetkowym, powinny wybrać kartę, która zapewnia możliwie najdłuższy grace period. Mogą to być oferty Dominet Banku (61 dni), Allianz Banku (59 dni), czy Alior Banku (58 dni).
Po przekroczeniu okresu grace period bank zaczyna naliczać odsetki. Jeżeli mamy drogą kartę kredytową można dokonać spłaty zadłużenia np. środkami z limitu kredytowego w koncie, który z reguły jest tańszy.
Nie przepłacaj za ROR
Posiadanie rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego to konieczność, jeśli chcemy wygodnie zarządzać własnymi finansami. Jednak w wielu bankach opłaty za prowadzenie podstawowego konta zbliżyły się już do 10 złotych miesięcznie. Do tego dochodzą opłaty za przelewy, prowizje za przyznanie limitu kredytowego, prowizje za kartę i inne. W praktyce niektóre instytucje kasują nawet 20-30 zł miesięcznie za różnego rodzaju opłaty. Jeżeli klient zleca przelewy w okienku kasowym opłaty mogą być znacznie wyższe. To teoretycznie niewielkie kwoty, które w rozbiciu na kilka pozycji nie rzucają się w oczy na miesięcznym wyciągu z konta. Jednak w skali roku mogą sięgać nawet kilkuset złotych.
Tymczasem wiele instytucji proponuje ROR-y prowadzone bezpłatnie. Zwłaszcza jeśli klient zdecyduje się na korzystanie z bankowości internetowej lub przelewa tam swoją pensję. Tanie rachunki oferują m.in. Eurobank (Konto Online), mBank (eKonto), Polbank (Rachunek gotówkowy), ING Bank Śląski (Konto z Lwem Direct), GETIN Bank (e-GETIN) czy Alior Bank (Konto z lokatą). W niektórych bankach pobierana jest niewielka opłata miesięczna za kartę. Przelewy zlecane przez system bankowości internetowej kosztują najwyżej 1 zł, ale w wielu instytucjach są bezpłatne.
Warto wybrać bank, który dysponuje rozbudowaną siecią bankomatów i wyrobić sobie nawyk omijania obcych maszyn. Pobieranie gotówki z bankomatu należącego do innego banku to z reguły dość wysoki koszt. Część banków oblicza prowizję procentowo, co w przypadku większych wypłat może skutkować bardzo wysoką prowizją.
Zmuś pieniądze do pracy
Jeżeli dysponujemy nadwyżką gotówki nie warto jej trzymać na zwykłym rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym. W większości instytucji rachunki te są nieoprocentowane i pieniądze nie przynoszą żadnego zysku. Co więcej, inflacja sprawia, że leżąc na nieoprocentowanym rachunku tracą powoli swoją wartość. Tymczasem po ubiegłorocznej wojnie na lokaty w wielu bankach można znaleźć korzystnie oprocentowane depozyty gwarantujące pewny zysk. Warto zmusić pieniądze do pracy chociażby po to, by „odbić” sobie od banku pieniądze ściągane za korzystanie z jego usług.
Należy jednak od razu podkreślić – nie opłaca się trzymać pieniędzy na lokatach przynoszących „zysk” w granicach 3-4 procent. Po odjęciu 19 proc. podatku Belki pobieranego od odsetek wypracowanych przez depozyt i uwzględnieniu stopy inflacji, okaże się, że pieniądze w zasadzie nic nie zarobiły. Warto poszukać lokat gwarantujących możliwie najwyższe oprocentowanie. Dziś będzie to około 7-8 proc. Założenie lokaty jest czynnością prostą, a pieniądze można przelać na wskazany rachunek przez internet.
Lokata zmusza jednak do zamrożenia pieniędzy na określony termin. Jeżeli chcemy mieć do nich stały dostęp możemy wybrać konto oszczędnościowe. Te najlepsze przynoszą dziś 7 proc. zysku. Taki poziom oferują rachunki w Allianz Banku (7,10 proc.) Eurobanku (7,07 proc.), Dominet Banku i Getin Banku. Pieniądze z konta można wypłacić w dowolnej chwili nie tracąc odsetek. Dzięki temu można aktywnie zarządzać oszczędnościami i reagować, gdy inna instytucja wprowadzi korzystniejszą ofertę. Rachunki prowadzone bezpłatnie, więc nie generują dodatkowych kosztów.
Oszczędź na rachunkach
Nadal wiele osób opłaca co miesiąc rachunki na okienku pocztowym. Jeżeli nie możemy się przekonać do bankowości internetowej, warto poszukać tańszej alternatywy dla usług Poczty Polskiej, czy kasy banku. Dobrym rozwiązaniem jest skorzystanie z usług agencji oferujących tanie płatności. Oczywiście pod warunkiem, że dana instytucja ma za sobą wiarygodnego partnera finansowego, np. bank. Takie agencje posiadają PKO Bank Polski i DnB Nord (agencje Monetia).
Rachunek można opłacić także w kasie osiedlowych marketów dzięki usłudze VIA Moje Rachunki. Bank BPH posiada sieć przyjmującą płatności pod nazwą Transkasa, a Citi Handlowy ma Unikasę. Raiffeisen Bank Polska nawiązał natomiast współpracę z Żabką tworząc tzw. Zielone Okienka. W każdym przypadku prowizje pobierane za opłacenie rachunku są niższe niż pobiera poczta. Rachunki można bez prowizji zapłacić w kasie instytucji, która dostarcza nam usługi, np. gazowni, czy operatora komórkowego.
Uporządkowanie domowego budżetu lub drobne zmiany w dotychczasowych nawykach mogą przynieść znaczne oszczędności. Obecnie oferta banków jest bardzo zróżnicowana i każdy klient może bez trudu dobrać usługi odpowiednie do swoich potrzeb. Wystarczy tylko zrobić finansowy rachunek sumienia i określić jakie produkty są nam naprawdę niezbędne. A zmiany nie zawsze muszą oznaczać ucieczkę do konkurencji. Poszukiwanie lepszej oferty można zacząć od swojego banku.
Źródło: Bankier.pl