Komentarz A-Z Finanse przed sesją – 18.09.2009
Czwartek w Stanach był już szóstym z kolei dniem kiedy indeksy osiągały nowe tegorocznie maksima, ale w przeciwieństwie do ostatnich trzech sesji dzień nie zakończył się wzrostem, ale minimalnym spadkiem. Dane makro praktycznie nie miały znaczenia, bo ogłoszona liczba nowych bezrobotnych w USA była odrobinę mniejsza niż oczekiwano, ale już łączna ilość pobierających zasiłek wyraźnie wzrosła. Rynek nieruchomości też nie dał żadnego impulsu, ponieważ ilość pozwoleń na budowy domów oraz ilość rozpoczętych budów zgodnie pokryły się z prognozami. Jedynym pretekstem do zwyżki był publikowany, pod koniec dnia w Europie i na początku w USA, indeks Fed z Filadelfii. Wzrósł on z 4,2 pkt. do 14,1 pkt. i przez to jest najwyższy od czerwca 2007 roku! Tak duży nieoczekiwany wzrost powoduje, że trudno sobie wyobrazić aby w kolejnych miesiącach indeks mógł jeszcze rosnąć. W końcu jest na poziomie z czasów super-hossy, więc kolejne odczyty nie będą pomagały bykom.
Chociaż wczoraj popyt nie zdołał wyciągnąć indeksów nad kreskę, to wcale nie znaczy, że dziś nie uda mu się ta sztuka. Na całym świecie wygasają wrześniowe kontrakty terminowe, a przez to piątek jest na swój sposób nieprzewidywalnym dniem.
Na GPW po wyjątkowo udanej środzie wczoraj rynek powrócił do zachowań z początku tygodnia. Otwarcie przebiegło bardzo udanie i gracze wzorując się na ostatnich maksimach w Stanach i Europie prowadzili WIG20 na ponad 1,5 proc. wzrosty. Takiego optymizm nie udało się już utrzymać i po dwóch godzinach rynek został sprowadzony do parteru, gdzie zatrzymał się tuż nad środowym zamknięciem. Na szczęście dla byków, choć ten poziom był w trakcie dnia trzykrotnie testowany to nie doszło do jego przełamania, a to umożliwiło w końcówce wyciągnięcie indeksu powyżej 2160 pkt.
Ani dla akcji ani dla złotego nie była istotna wielkość produkcji przemysłowej w kraju w sierpniu, która minimalnie, ale jednak spadła o 0,2 proc. To i tak bardzo dobry wynik w porównaniu do lipcowego spadku o 4,4 proc., ale jednocześnie ten negatywny odczyt oznacza, że przez ostatnie 10 miesięcy produkcja spada, chociaż jest już coraz bliżej wyjścia na plusy.
WIG20 znalazłby się w opałach gdyby nie dobry początek dnia w USA, który wpłyną pozytywnie na naszą końcówkę. Wtedy popyt oddalił indeks od dziennych minimów, a za pretekst posłużyła mu właśnie dobry odczyt indeksu Fed z Filadelfii. Cały dzień wyglądałby pozytywnie, gdyby nie wyraźne początkowe osłabienie. Coraz trudniej uwierzyć, że popyt jest skłonny atakować nowe maksima, kiedy prawie każde wyższe otwarcie kończy się wyraźna dystrybucją akcji, której towarzyszą wysokie obroty. Niezbyt dobre wrażenie robi też fiksingowe podciąganie indeksu, ale do tego gracze zdążyli się już przyzwyczaić. Ponieważ dzisiejszy handel będzie całkowicie zdominowany ostatnią godziną i wygasaniem kontraktów terminowych to prawdziwy stan rynku będzie można ocenić dopiero po weekendzie i wtedy będziemy mogli się przekonać czy krajowy parkiet ruszy w pogoń za ogólnoświatowymi wzrostami, czy też cały świat będzie gonić nas.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse