Limit zadłużenia w USA musi zostać podniesiony do 2 sierpnia, jednak według amerykańskiego sekretarza skarbu prace nad tą zmianą powinny zacząć się jeszcze dziś aby zdążyć przed tą datą. Dlaczego Amerykanie sami stwarzają sobie problem? Odpowiedź jest prosta: zaczyna się już kampania prezydencka. Póki co głównym efektem jest umocnienie franka.
Co do konieczności podniesienia limitu długu jest w USA pełna zgoda. Republikanie (mający większość w Kongresie) uczynili jednak kwestie fiskalne głównym wątkiem debaty politycznej w USA i chcą przy okazji podniesienia limitu wprowadzić cięcia fiskalne, które zapewne chciałby widzieć ich elektorat. Administracja prezydenta Obamy na redukcję deficytu się godzi, ale chce osiągnąć to poprzez podwyżki podatków, na co nie godzą się Republikanie. Wobec braku jednomyślności Republikanie zaproponowali wdrożenie niewielkich oszczędności i podniesienie limitu, które wystarczyłoby do początku przyszłego roku. Dzięki temu utrzymaliby oni temat budżetu w sercu kampanii prezydenckiej. Naturalnie dla Obamy i Demokratów takie rozwiązanie byłoby niezwykle niewygodne.
Politycy igrają z ogniem, gdyż agencje ratingowe zapowiedziały już, iż niepodniesienie limitu na czas oznaczać będzie obniżkę amerykańskiego ratingu. Tymczasem wielu ekspertów z amerykańskich instytucji finansowych nie wie nawet, czego spodziewać się w takiej sytuacji – część z nich oczekuje nawet, że na fali ucieczki od ryzyka amerykańskie obligacje mogłyby paradoksalnie zyskiwać na wartości. Ta niepewność uderza silnie w notowania franka, który ostatnio stał się barometrem rynkowych nastrojów. Zyskuje on nie tylko wobec dolara, ale również euro i funta. Ruchy te są znaczące i w efekcie przy niewielkim osłabieniu złotego względem dolara i euro widzimy znów silny wzrost notowań CHFPLN. W poniedziałek tuż po godzinie 16.30 dolar kosztował 2,7940 złotego, euro 4,0085 złotego zaś frank 3,4685 złotego.
Źródło: X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.