W portfelach Polaków przybywa kart bezstykowych, rośnie także sieć sklepów i punktów usługowych przyjmujących taką formę płatności. Do masowej popularności mikropłatności kartowych droga jest jeszcze daleka.
Według danych NBP przytoczonych w raporcie Netb@nk przez Związek Banków w Polsce na krajowym rynku pod koniec I kwartału tego roku było 4,2 miliona kart zbliżeniowych. Open Finance szacuje, że w tej chwili takich kart jest już 6,5 miliona, co oznacza, że co piąta karta ma funkcję płatności bezstykowych. Tak szybki przyrost to zasługa zabiegów organizacji kartowych i banków-wydawców, które doprowadziły do sytuacji, w której w wielu instytucjach już podstawowa karta debetowa do konta umożliwia zbliżeniowe zakupy.
Visa kontra MasterCard
Pojawienie się technicznej nowinki nie doprowadziło do znaczących przesunięć na kartowym rynku. Mimo że MasterCard wcześniej zaczął intensywną promocję swojego rozwiązania PayPass, to Visa z konkurencyjnym PayWave szybko nadrobiła dystans w udziale rynkowym, podpisując umowy z największymi bankami obsługującymi klientów indywidualnych (PKO BP i Pekao SA). Open Finance szacuje, że w najbliższym czasie Visa zbliży się do 66-procentowego udziału w rynku.
Funkcjonalnie konkurujące ze sobą systemy nie różnią się znacząco. Płatności do 50 zł nie wymagają ani przekazania karty sprzedawcy, ani wprowadzenia PIN-u czy zatwierdzenia transakcji podpisem. Wystarczy zbliżyć kartę do czytnika, by wzbudzony został zaszyty w niej mikroprocesor, który wysyła odpowiedź do terminala. Powyżej kwoty 50 zł karty PayPass nadal mogą korzystać ze zbliżeniowej komunikacji z terminalem, konieczne jednak będzie potwierdzenie transakcji PIN-em. W przypadku kart PayWave dla takich kwot wymagane jest użycie standardowej, „stykowej” procedury.
Infrastruktura i świadomość pozostają w tyle
Powodzenie innowacji na rynkach płatności wymaga jednoczesnego wystąpienia trzech czynników: powszechności nowego instrumentu płatniczego (co jest zmartwieniem wydawców), utworzenia sieci akceptacji i zmiany w zachowaniach klientów. Dane pokazujące dynamiczny przyrost liczby kart zbliżeniowych sugerują, że pierwszy fundament składający się na sukces płatniczej nowości jest już niemal gotów.
Nieco gorzej jest z siecią akceptacji. Według danych NBP pod koniec marca 2011 r. punktów przyjmujących płatności zbliżeniowe było około 20 tysięcy. To zaledwie nieco ponad jedna dziesiąta ze 194 tysięcy placówek obsługujących karty. Co prawda, jak donosi Open Finance, liczba ta ma się do końca roku podwoić, ale nadal jest to zbyt mało, by można było nawet nieśmiało wspomnieć o możliwości konkurowania z gotówką w codziennych płatnościach.
Zupełnie innym problemem jest świadomość potencjalnych użytkowników kart bezstykowych. Część z nich prawdopodobnie nie wie, że kawałek plastiku, który noszą w portfelu, może być wykorzystany do szybkich płatności. Przeprowadzone w czerwcu badania Millward Brown SMG/KRC przyniosły interesujące rezultaty. 43% posiadaczy kont bankowych nie słyszała o „zbliżeniówkach”. Jednocześnie wśród najmłodszej grupy badanych ponad jedna czwarta deklaruje zainteresowanie płatniczą nowością.
Kluczowym czynnikiem, decydującym o perspektywach płatności zbliżeniowych, pozostaje zachowanie akceptantów. Organizacje kartowe i banki na razie bardziej skoncentrowały się na pozyskaniu jednej części rynku, „wpychając” karty do portfeli klientów. Nadchodzi czas, kiedy najważniejsze staną się pozostałe elementy kartowej układanki.
Źródło: Bankier.pl