Burza wybuchła, kiedy w ubiegłym tygodniu przedstawiciele banku zaczęli kontaktować się z klientami, którzy mają kredyty, których wartość jest już wyższa od wartości kupowanego za pożyczone pieniądze mieszkania. Do takiej sytuacji doprowadził spadek cen nieruchomości oraz wzrost zadłużenia we frankach w wyniku osłabienia się złotego.
Klienci dostawali propozycję nie do odrzucenia. Mieli się zgodzić na podwyższenie marży o 0,5 pkt proc., ustanowienie dodatkowego zabezpieczenia lub na ponowną wycenę nieruchomości.
Postępowanie Polbanku skrytykowała Komisja Nadzoru Finansowego i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Według KNF sytuacja na rynku finansowym nie może być wykorzystywana do zwiększenia zysków banków kosztem klientów, np. przez podnoszenie marż.
Toteż wczoraj bank spuścił już z tonu. W komunikacie poinformował, że czeka na oficjalną interpretację przez KNF przepisów, na podstawie których podjął akcję renegocjacji umów. Bank poinformował, że sprawa dotyczy około tysiąca osób.
Połowicznym sukcesem skończyła się też walka klientów z mBankiem i MultiBankiem. Wczoraj obie spółki należące do grupy BRE obniżyły o 0,25 proc. oprocentowanie z tzw. starego portfela kredytów we frankach. To ustępstwo wobec klientów, którzy zawierali umowy przed wrześniem 2006 r. Zgodnie z nimi to zarząd według własnego uznania decydował o wysokości oprocentowania i było ono znacznie wyższe od rynkowego.
Tymczasem nowi klienci mogli liczyć na lepsze warunki, bo koszt obsługi ich kredytów jest uzależniony od stóp procentowych w Szwajcarii. A te mocno spadły. Obniżka oprocentowania w mBanku i MultiBanku dotyczy 9 tys. klientów, którzy jednak domagali się większych ustępstw, rozpętując na przełomie roku kampanię protestacyjną w internecie.
Henryk Sadowski