Ubyło 84 tysiące miejsc pracy (ósmy kolejny spadek), a stopa bezrobocia wzrosła z 5,7 do 6,1 proc. (pięcioletnie maksimum). Nie da się w żaden sposób tych danych interpretować pozytywnie. Zawsze przypominam, że reakcja na te dane (uważane przez wielu za najważniejsze) jest najczęściej bardzo ograniczona. Tym razem też wyjątku od reguły nie było.
Ze spółek napłynęło niewiele informacji. Zasmuciła Nokia – obniżyła prognozy swojego udziału w rynku. Poza tym Goldman Sachs wydał rekomendację „sprzedaj” dla Merrill Lynch – podobno ML znacznie zwiększy odpisy wynikające ze strat na instrumentach związanych z rynkiem kredytowym. Akcje ML traciły już w piątek około 8 procent, ale wtedy rozpoczęło się odbicie, dzięki czemu cena przeszła na małe plusy. Generalnie odbicie wykreowały spółki sektora finansowego. Pomagał im Lehman Brothers – ma chętnych na kupno wydzielonych części swojego biznesu.
Prawda o odbiciu jest jednak jak zwykle zupełnie inna niż ta oficjalna. Atak byków po dwugodzinnym spadku indeksów wynikał wyłącznie z analizy technicznej. Indeks S&P 500 przetestował lipcowe dno i dokładnie wtedy włączył się większy popyt. Przecież nie można było oczekiwać, że na w wyniku wymienionych wyżej powodów, po olbrzymim spadku w czwartek, indeks przełamie tak istotne wsparcie. Takie cuda zdarzają się bardzo rzadko. Końcówka sesji przyniosła pośpieszne zamykanie krótkich pozycji, co doprowadziło do wyraźniejszych wzrostów indeksów.
Dzisiaj to, co działo się w piątek ma już mniejsze znaczenie, bo w czasie weekendu administracja USA zdecydowała się przejąć Fannie Mae i Freddie Mac. Stało się więc to, na co czekano od dawna i czemu zadecydowanie zaprzeczano. To największa operacja ratunkowa przeprowadzona przez rząd od czasu kryzysu kas oszczędnościowo – pożyczkowych w latach 80. tych XX wieku. Rząd przejął odpowiedzialność za prawie 10 bln USD, czyli prawie 70 procent PKB USA. Na razie interwencja ograniczy się do kupna akcji tych dwóch firm za 200 mld USD. Poparli ten ruch zarówno Ben Bernanke, szef Fed jak Barack Obama, czy John McCain.
Przyjdzie czas, żeby poważnie zastanowić się nad tym, co się wydarzyło. Teraz trzeba zastanowić się, jak to dzisiaj wpłynie na rynek. Przede wszystkim pogłoski o de facto nacjonalizacji już w piątek po sesji przeceniały akcje Freddie Mac i Fannie Mae o prawie 20 procent. Jednak pozostałe akcje reszty sektora finansowego drożały i to drożały bardzo wyraźnie. Drożały też akcje w sektorze technologicznym. W nocy azjatyckie indeksy gwałtownie rosły (np. Nikkei o ponad 3 procent). Tylko indeksy w Chinach rano spadały. Kontrakty na amerykańskie indeksy rosły o około 3 procent. Jednym słowem: euforia.
Z tego wynika, że potraktowano przejęcie Fannie Mae i Freddie Mac tak jak wcześniej przejęcie Bear Stearns. Zamknięcie pewnego etapu, oddech ulgi i nadzieja, że teraz już wszystko będzie dobrze. Nie będzie, to oczywiste, ale gracze często szybko działają, a potem myślą. Są dwie wątpliwości. Po pierwsze, jeśli upadają takie instytucje to, kto jest następny w kolejce? Po drugie wiemy już, że zarządy tych dwóch spółek oszukiwały. Stosowano bardzo kreatywną księgowość. Czy to są jedyne dwa zgnile jabłka w koszyku? Z pewnością nie. Nie wiemy jednak, czy już dzisiaj gracze zaczną tak właśnie rozumować. Zakładam, że przeważy optymizm, ale na jak dugo? Pozostaje czekać na to, czy rzeczywiście gracze amerykańscy piątkowe odbicie od wsparcia zamienią w olbrzymie wzrosty. Jeśli tak się stanie to gwałtownie wzrośnie prawdopodobieństwo utworzenia podwójnego dna. Jeśli indeksy spadną to lipcowe dno zostanie wkrótce przebite.
W Warszawie po piątkowej, czteroprocentowej przecenie blue chipów (mniejsze spółki nadal są silniejsze) dzisiaj sytuacja jest dosyć oczywista. Nawet bez sprawy Fannie Mae i Freddie Mac piątkowe odbicie indeksów w USA od licowego dna i wzrost na zakończenie sesji po publikacji fatalnych danych z rynku pracy zmusiłyby nasz rynek do odreagowania spadków. Jeśli założymy, że indeksy w Europie i na początku sesji w USA (koniec to już zupełnie inna bajka) będą gwałtownie rosły to i u nas popyt będzie tryumfował. Nie wiemy tylko, jaki będzie styl tego odreagowania – wzrost o dobrze ponad dwa procent (byczy sygnał), czy wyczekiwanie i „ząbek” (mniej niż dwa procent). Sporo nam ta sesja o nastrojach może powiedzieć. Ostrzegam jednak, że jeśli ocena pomocy rządu USA dla Fannie Mae i Freddie Mac zostanie w czasie sesji w USA zweryfikowana negatywnie (stawiałbym 3:7, że dzisiaj to nie nastąpi) to posiadacza akcji za to drogo we wtorek zapłacą.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi