Środowa sesja może przebiegać w spokojniejszej niż ostatnio atmosferze. Inwestorzy będą czekać na to, co ujawni Beżowa Księga Fed, czyli raport o stanie amerykańskiej gospodarki. Jego treść może mieć istotny wpływ na rynki.
Po wtorkowej, pełnej zwrotów sytuacji i nerwowej sesji, dziś możemy spodziewać się uspokojenia nastrojów i ich poprawy. Nadzieję na to, że przecena zostanie powstrzymana dają poranne zwyżki kontraktów na amerykańskie indeksy, sięgające 0,5-0,6 proc. oraz rosnące indeksy na giełdach azjatyckich. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei rósł o 2 proc, odrabiając w całości wtorkową stratę. Także o 2 proc. w górę szedł wskaźnik na Tajwanie, na większości pozostałych zwyżki oscylowały wokół 1 proc. W Szanghaju indeksy zyskiwały po1,5 proc.
Choć najważniejsze problemy wciąż pozostają nierozwiązane, to przecież inwestorzy nie mogą bez przerwy prowadzić tak intensywnej wyprzedaży akcji za wszelką cenę, jak choćby w poniedziałek. Wczoraj skala przeceny w Europie była już znacznie mniejsza i widać było próby jej powstrzymania. Nie udało się to po części za sprawą bardzo niedźwiedziego początku wtorkowej sesji na Wall Street, ale dziś byki mają spore szanse na sukces. Tym bardziej, że finisz handlu na nowojorskim parkiecie nie był tak zły, jak się zapowiadało. Zachowanie amerykańskich inwestorów mogło nieco dziwić. Z jednej strony można było się spodziewać jakiejś negatywnej reakcji na to, co działo się na giełdach europejskich w poniedziałek i na to co zastali po powrocie z przedłużonego weekendu, z drugiej zaś spadki indeksów sięgające 2,5 proc. wydawały się nieco przesadzone. Szczególnie w kontekście zaskakująco pozytywnej informacji o wzroście wskaźnika aktywności w usługach. Oczywiście trudno traktować jego odczyt jako sygnał negujący wszystkie poprzednie, wskazujące na hamowanie wzrostu gospodarczego i pierwszą jaskółkę nadchodzącego przełomu w amerykańskiej gospodarce, ale trudno było chyba o lepszy bodziec do wzrostu indeksów. Początkowo został on niemal zupełnie zignorowany. Zaczął działać dopiero po około dwóch godzinach handlu. Zanim to nastąpiło, S&P500 został zepchnięty do 1140 punktów, tracąc 2,9 proc. Dotarcie do tego poziomu także zmobilizowało byki do obrony. Kilka dni wcześniej, 26 września spadek poniżej tego poziomu skutkował trwającym cztery sesje solidnym odbiciem. Wczoraj przyniósł jedynie redukcję skali spadku do 0,7 proc. Od czegoś trzeba jednak zacząć.
Dynamika zmian na naszym rynku dawała wczoraj pole do popisu daytraderom. Bardziej istotne jednak były reakcje inwestorów na wtorkowe informacje i wydarzenia. Pokazuje to bowiem potencjał naszego parkietu. Po informacji o powiązaniu kursu franka ze wspólną walutą WIG20 w ciągu kilkudziesięciu minut poszedł w górę o ponad 60 punktów, z łatwością wydostając się z niebezpiecznej strefy spadkowej. Później już tak łatwo nie było, ale zakończenie dnia na plusie, w warunkach gdy większość giełd była mocno pod kreską, mówi samo za siebie. Gdy tylko warunki w otoczeniu zewnętrznym się nieco poprawią, warszawskie byki mogą liczyć na udaną akcję.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance