Prawie 200 pkt. w czasie trzech i pół sesji – tak wygląda imponujący urobek indeksu WIG20 z ostatnich dni. Indeks największych spółek warszawskiej giełdy w żwawym tempie zbliżył się do ważnej strefy 1900-1950 pkt. Jej przebicie – zwłaszcza gdyby zostało dokonane z marszu i przy wysokich obrotach – byłoby dowodem na wyjątkowo dużą siłę kupujących.
Panujący na wszystkich giełdach świata hurraoptymizm pozwala snuć przypuszczenia, że wariant, w którym WIG20 już w ciągu najbliższych dni powraca powyżej 2000 pkt., nie jest nierealny. Choć doświadczenie przestrzega, że nawet tak szampańskie nastroje jak te panujące ostatnio, potrafią się znienacka ulotnić.
A okazji do tego w drugiej części tygodnia nie zabraknie. Nie wiadomo jakie wnioski będzie zawierał raport Fed na temat kondycji banków (już pojawiają się pogłoski, że Citigroup i Bank of America będą musiały podwyższyć kapitał o 10 mld dol.). Pod koniec tygodnia czeka nas też wysyp ważnych danych makroekonomicznych, z których zapewne nie wszystkie będą tak optymistyczne, jak te wczorajsze z rynku nieruchomości (nieznaczny wzrost liczby transakcji).
Patrząc na wykres WIG20 można zauważyć, że trwająca od ponad dwóch miesięcy fala wzrostowa dzieli się na trzy części, przerywane dość gwałtownymi korektami. Co prawda tak oczywiste rysunki indeksów rzadko przynoszą rozwiązanie oczekiwane przez większość analityków (rynek lubi niespodzianki), ale jeśli wierzyć podręcznikom analizy technicznej, to czeka nas jeszcze kilkuprocentowy, bardzo szybki marsz w górę, po którym nastąpi korekta całej wiosennej minihossy.
W sumie więc, choć nastroje na parkiecie są szampańskie, do zakupów akcji po obecnych cenach warto podchodzić z pewną rezerwą. Jeszcze ponad dwa miesiące temu WIG20 miał wartość 1210 pkt., teraz już prawie 1900 pkt.
Paweł Grubiak
Doradca inwestycyjny
Superfund TFI
Źródło: Superfund TFI