Tego ruchu można było oczekiwać obserwując działania innych banków. Internetowy mBank, symbol darmowej bankowości, zdecydował się wprowadzić opłaty za nieużywanie karty płatniczej. Podobnie jak w innych bankach prowizja będzie znoszona przy dokonaniu określonego obrotu. Ale nie da się ukryć, że kończy się pewien etap bankowania za darmo.
O tym, że wprowadzenie przez mBank opłat za korzystanie z karty płatniczej jest wielce prawdopodobne pisaliśmy już jakiś czas temu. Na taki lub podobny ruch zdecydowały się już niemal wszystkie banki działające na rynku. Nawet Inteligo po kilku miesiącach od restartu oferty, postanowiło zmienić warunki opłat za kartę, uzależniając ją od obrotu plastikiem. Pozostawało więc tylko czekać, kiedy na taki ruch zdecyduje się symbol darmowej bankowości – mBank. Zmiana warunków cenowych stała się jeszcze bardziej prawdopodobna, w momencie, gdy doszło do roszad na stanowisku prezesa. Cezary Stypułkowski zapowiedział, że zamierza zwiększyć dochodowość i powrócić do polityki wypłacania dywidendy akcjonariuszom.
mBank wprowadza opłaty…
W mBanku opłata wyniesie 2 zł, a będzie można jej uniknąć wydając za pomocą dowolnej karty 100 zł. To mechanizm, z którym mieli już do czynienia klienci mBanku korzystający z kart zbliżeniowych. Wcześniej płacili oni 1,5 zł jeśli nie dokonali transakcji na kwotę 300 zł. Teraz ten próg zostanie im obniżony do 100 zł. Opłata nie będzie pobierana od klientów, którzy korzystają z pakietu „Wypłaty ze wszystkich bankomatów” i posiadaczy izzyKONT. Stały klient, aktywnie korzystający z karty nie odczuje tej prowizji.
Z biznesowego punktu widzenia nowa opłata jest jak najbardziej uzasadniona – karta leżąca w szufladzie u klienta to zbędny koszt dla banku. – W tym wypadku ograniczymy niepotrzebne wydatki związane z produkcją i wysyłką nieużywanych „plastików” do rachunków – tłumaczy Krzysztof Olszewski, rzecznik mBanku. – Naszym klientom pozostawiamy zaś decyzję – czy i jak chcą korzystać z karty.
Problem będą mieli więc głównie ci klienci, dla których mBank jest bankiem drugiego, czy piątego wyboru. By uniknąć prowizji będą musieli jednak płacić kartą lub ją zastrzec. – Rozumiemy, że każdy użytkownik korzysta z niej inaczej, dlatego próg aktywności został ustalony na symbolicznym poziomie – mówi Olszewski. – Aby nie zapłacić prowizji, w miesiącu wystarczy wykonać dowolną liczbę transakcji bezgotówkowych o wartości łącznie 100 zł. Postanowiliśmy też nie narażać klientów na dylemat – jaką kartą płacić: debetową, kredytową czy wirtualną w sieci? Dlatego do limitu 100 zł wliczymy wszelkie transakcje, jakie klient wykona posiadanymi kartami płatniczymi – bez względu na ich rodzaj – dodaje.
Wprowadzenie przez mBank opłat za korzystanie z karty płatniczej zamyka pewien etap w bankowości internetowej. Do tej pory bank był symbolem darmowej bankowości, teraz jego oferta pod względem cenowym zbliża się do standardu rynkowego. Przedstawiciele banku zapewniają, że konto nadal będzie darmowe. Warto przy tym zwrócić uwagę, że już od dłuższego czasu bank komunikował w reklamach przede wszystkim bezpłatne prowadzenie konta. Ale nie wspominając nic o karcie. Na pewno lada moment na forach internetowych zacznie się krytyka tego posunięcia, ale na dobrą sprawę klienci i tak nie za bardzo będą mieli gdzie uciec. Opłata za nieużywanie karty towarzyszy już niemal wszystkim darmowym rachunkom. W Meritum 2 zł, w Inteligo 4 zł, DB PBC 5 zł, a w ING 7 zł. Nadal za darmo ma kartę Getin Bank (pytanie jak długo 🙂
…i atakuje celebrytów bankowych
O zmianach w tabeli opłat mBank poinformuje jeszcze dziś. Jednocześnie rusza z nową kampanią reklamową, w której zaatakuje celebrytów ze spotów konkurencji. Ostatnie miesiące przyniosły prawdziwy wysyp znanych postaci w reklamach banków. Najczęściej mówiło się o Szymonie Majewskim i Antonio Banderasie, ale w tle przewinęła się cała masa mniej lub bardziej znanych celebrytów. Ostatnie nabytki sektora bankowego to panowie Mann i Materna w reklamie Kredyt Banku i Maciej Maleńczuk w Meritum Banku. Lista jest jednak znacznie dłuższa. O spisanie wszystkich nazwisk pokusił się niedawno analityk Open Finance Michał Sadrak. W tym kontekście można wymienić jeszcze chociażby Artura Żmijewskiego (SKOK), Lewisa Hamiltona (X-Trade Brokers) czy panów Grzegorza Wasowskiego i Sławomira Szczęśniaka (DM BOŚ). Oraz całą gamę gwiazd w reklamach ubezpieczycieli, o czym pisaliśmy TUTAJ. I faktycznie celebryci pojawiają się w spotach coraz częściej. Według szacunków domu mediowego MPG, przygotowanych na podstawie danych Kantar Media, w 2010 r. aż jedna trzecie kampanii bankowych korzystała z wizerunku celebrytów, a już w tym roku prawie połowa.
Bankowe gwiazdy reklamują ostatnio głównie darmowe konta. PKO Bank Polski wykorzystał Szymona Majewskiego do promocji Konta za Zero. Duet M&M zachwala Ekstrakonto Plus – „prawdopodobnie najwyżej oprocentowane konto w Europie”, a Maleńczuk firmuje nazwiskiem Konto Zarabiające, które pozwala odzyskać 4 proc. pieniędzy wydanych na paliwo. Faktem jest, że już prawie każdy bank proponuje swoim klientom konto bez opłat i coraz trudniej jest wyróżnić się na rynku. A celebryta dodatkowo zachwalający taki produkt może stanowić dodatkowy punkt zaczepienia dla klienta.
Potrzebujesz gwiazdora?
mBank zdecydował się przejść do kontrofensywy i zaatakować konkurencję. Wykorzystując przy tym właśnie szum, który powstał wokół tematu celebrytów. W nowej kampanii wizerunkowej, która wystartowała pierwszego czerwca mBank przewrotnie pyta klientów: Potrzebujesz gwiazdora, by wybrać bank? Drugim hasłem, które pojawi się na billboardach, będzie: NIE dla gwiazdorów, TAK dla dobrej oferty.
Bank dobrze wykorzystał moment i w zasadzie w pośredni sposób budżety wyłożone przez konkurencję na gażę dla gwiazd. Wystartował z kampanią tuż po debiucie spotów Kredyt Banku i „zdemaskowaniu” Maleńczuka. Rynek nie zdążył jeszcze na dobre ochłonąć, gdy mBank podważa sens zatrudniania celebrytów, zwracając się z podchwytliwym pytaniem bezpośrednio do klientów. Hasła na billboardach będą emitowane przez cały czerwiec w 10 największych miastach Polski. mBank stawia przede wszystkim na outdoor – billboardy, citilighty, megaboardy – prasę i internet. Reklamy nie pojawią się natomiast w telewizji. Bank nie ujawnia też, ile wyniesie budżet kampanii. Ponoć tyle, ile gaża celebryty (ale nie aż tyle, ile dostał Szymon Majewski 🙂
Raczej nie ma co liczyć na to, że mBank zniechęci inne instytucje do wykorzystywania w kampaniach wizerunku gwiazdorów. Znana postać to gwarant sukcesu, wpływający na wzrost rozpoznawalności marki. Z danych Polbanku wynika, że zatrudnienie Justyny Kowalczyk przyniosło wzrost spontanicznej znajomości marki banku o ponad 70 proc. Z kolei PKO BP podał w komunikacie, że dzięki reklamom z Szymonem Majewskim bank jest lepiej postrzegany, a klienci dobrze kojarzą nowa ofertę. Od czasu wprowadzenia nowych ROR-ów bank z pomocą Majewskiego sprzedał już 135 tys. kont.
Źródło: PR News