Najczęściej kupowane są obecnie mieszkania do 60 m², co oczywiście wiąże się z ich ceną oraz stosunkowo łatwą możliwością szybkiego upłynnienia. Coraz częściej zdarzają się również chętni na luksusowe apartamenty czy nawet penthousy, ale jest to właściwość wyłącznie dużych miast, jak Warszawa, Kraków, Wrocław czy Poznań. Według Związku Banków Polskich w pierwszym kwartale 2006 roku udzielono rekordową liczbę kredytów mieszkaniowych zarówno klientom indywidualnym, jak i instytucjonalnym. We wspomnianym okresie klientom indywidualnym udzielono aż 53 tysiące kredytów mieszkaniowych na sumę ponad 7,1 mld zł, czyli o 72 proc. więcej niż w analogicznym czasie ubiegłego roku. Choć ubiegłoroczne wyniki były rekordowe, to jednak wszyscy zgodnie zapowiadają, że w tym roku będzie jeszcze lepiej.
Mimo że dochód z wynajmu mieszkania systematycznie spada, w dalszym ciągu zamortyzuje on w większości ratę kredytu, jaki trzeba będzie zaciągnąć na zakup lokalu. Dochód ma jednak tutaj znaczenie drugorzędne. Najważniejszy jest wzrost wartości nieruchomości stanowiący źródło zysku dla inwestora. Dlatego nawet ten, kto ma gdzie mieszkać, zastanawia się, czy nie kupić kolejnego mieszkania.
Co ma wpływ na wzrost wolumenu udzielanych kredytów? Od 2002 r. oprocentowanie kredytów spadło prawie o połowę. Spadek oprocentowania nie szedł jednak w parze ze spadkiem cen mieszkań. W tym czasie, gdy oprocentowanie malało, średnia wartość mieszkań na rynku systematycznie wzrastała. Według różnych źródeł dynamika wzrostu cen utrzyma się na poziomie od 4 do 15 proc. rocznie. Nie jest to jedyny czynnik mający wpływ na wzrost kwoty udzielanych kredytów. Coraz lepszy dostęp do produktów inwestycyjnych oraz możliwość wzięcia kredytu nawet na 120% wartości nieruchomości sprawia, że własny wkład finansowy w kupowaną nieruchomość przestał być opłacalny, a nawet modny. Podnosi to wartość kredytu nawet o kilkadziesiąt procent.
Według danych Związku Banków Polskich zauważalny w ostatnich latach spadek oprocentowania kredytów hipotecznych jest między innymi w dużej mierze wynikiem tego, że polski sektor bankowy osiąga jeden z najwyższych poziomów wzrostu w Unii Europejskiej. Banki poszerzyły ofertę, uprościły procedury, o wiele tańszy jest również sam kredyt. Dodatkowo do tego, by Polacy chętniej brali kredyty w złotych, zachęca przygotowywana ustawa o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania bądź domu. Przewiduje ona zwrot połowy odsetek od kredytów hipotecznych. Poza rodziną kredyt taki będzie mogła wziąć również matka samotnie wychowująca dziecko, która nie posiada własnego lokum. Dopłata ma jednak dotyczyć mieszkań nie większych niż 75 m² i domów, których powierzchnia nie przekroczy 100 m².
Niemal co ósmy Polak zamierza w ciągu trzech najbliższych lat kupić mieszkanie lub grunt, z czego niemal połowa planuje sfinansować zakup za pomocą kredytu. W polskich warunkach wzrost cen mieszkań nie będzie zagrożony przynajmniej przez najbliższe 5 – 7 lat, co wynika z braku równowagi podaży i popytu. Deficyt mieszkań jest ogromny. W Polsce brakuje ich ok. 1,5 miliona. Tyle trzeba by wybudować lokali, aby ich liczba na 1000 mieszkańców zbliżyła się do średniej w Unii Europejskiej. Kredyt hipoteczny to w chwili obecnej najtańszy pieniądz na rynku.