Sygnały z gospodarki chińskiej i eurolandu, których skutkiem były spore spadki na naszym kontynencie, za oceanem wywołały reakcję niewielką, ale wyraźną. W efekcie korektę mamy na niemal wszystkich parkietach.
Opublikowane w czwartek dane dotyczące kondycji i perspektyw gospodarki Chin, Niemiec i pozostałych państw strefy euro były na tyle niepokojące, że spadki na giełdach, które były ich skutkiem, można uznać za umiarkowane. Sięgająca około 1,5 proc. przecena indeksów w kontekście rosnącego zagrożenia recesją nie jest niczym strasznym. Trwająca od czterech sesji korekta w Paryżu i Frankfurcie zyskała dodatkowe wsparcie. Na razie jest ona bardzo łagodna. DAX w jej wyniku stracił zaledwie 2,5 proc.
Zasadnicze pytanie brzmi obecnie, czy spadkowa tendencja potrwa nieco dłużej i będzie w stanie odpowiednio mocno przestraszyć byki. Biorąc pod uwagę fakt, że od sierpnia ubiegłego roku na giełdach trwa hossa, można przypuszczać, że inwestorzy nie mieli okazji zdyskontować scenariusza recesji w Chinach i strefie euro. I to mimo tego, że nadejście spowolnienia było widoczne jak na dłoni i nikt nie miał wątpliwości, że się pojawi. A jeśli podejście do niego było zbyt lekceważące, to można oczekiwać, że zostanie ono skorygowane.
Reakcja Wall Street na czwartkowe dane była jeszcze bardziej spokojna. Dow Jones spadł o 0,6 proc., a S&P500 o 0,7 proc. Ten pierwszy zdołał utrzymać się powyżej 13 tys. punktów. Drugi ze wskaźników znalazł się poniżej 1400 punktów. Oba te poziomy nie mają wielkiego znaczenia z punktu widzenia analizy technicznej, ale z punktu widzenia nastrojów rynkowych trudno je lekceważyć. Obawy związane z konsekwencjami słabej postawy gospodarki chińskiej i europejskiej dla Stanów Zjednoczonych zostały częściowo złagodzone przez informacje o spadku liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych i nieco lepszym niż się spodziewano odczycie indeksu wskaźników wyprzedzających. Zawiódł natomiast indeks cen nieruchomości, który w styczniu nie drgnął, mimo, że spodziewano się jego zwyżki o 0,2 proc. Dziś poznamy jedynie dane o sprzedaży nowych domów w lutym. Oczekuje się niewielkiego wzrostu, w porównaniu do stycznia.
W Azji rozczarowanie danymi z Chin widoczne stało się w pełni dopiero dziś. Nikkei zniżkował o nieco ponad 1 proc. Na godzinę przed końcem handlu Shanghai B-Share tracił 2,5 proc., a Shanghai Composite szedł w dół o 1,1 proc.
Rano kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy zyskiwały po niecałe 0,1 proc., więc z tej strony jakichkolwiek wskazówek trudno było się spodziewać. Nasz rynek nadal razi słabością i nic nie wskazuje zmianę tego stanu rzeczy. W trakcie pięciu kolejnych spadkowych sesji WIG20 stracił 3,5 proc. W czwartek zbliżył się niebezpiecznie do dołka z początku marca, znajdującego się w okolicach 2250 punktów. Przełamanie tego poziomu, przy jednoczesnym pogłębieniu korekty na głównych giełdach światowych, mogłoby grozić zejściem wskaźnika o co najmniej 50 punktów niżej.
Źródło: Open Finance